Trytool 2016
W sobotę 6 lutego na krakowskim Zakrzówku odbył się Trytool, czyli tradycyjny meeting drytoolowy organizowany przez KW Kraków. Przez cały dzień trwały warsztaty prowadzone przez ekspertów, od których można było dowiedzieć się wiele na temat wspinaczki zimowej, drytoolingu oraz bezpieczeństwa. Dodatkowo rozegrane zostały towarzyskie zawody drytoolowe.
Jak to czasem bywa, nie wszyscy zadeklarowani klubowicze wzięli udział w zawodach. Jednych dopadły kontuzje, innym nie chciało się rano wstawać, a jeszcze inni woleli pójść na baldy do Nory zamiast uprawiać prawdziwą wspinaczkę. Pomimo sporego odsiewu, śmiało powiedzieć że SAKWA rządziła na Trytoolu, stając na podium we wszystkich kategoriach.
Zawody rozpoczęły się od konkurencji zespołowej. Organizatorzy przygotowali kilkanaście dróg o różnych stopniach trudności. Przeważały głownie drogi proste, a liczyła się przede wszystkim taktyka. Sukces odniosły te zespoły, które zrobiły jak najwięcej dróg w krótkim czasie, na drugie miejsce odkładając styl. Oczywiście nie obyło się bez kilku uwag i wątpliwości, na szczęście zarówno sędziowie jak i zawodnicy rozumieli ideę zawodów i na pierwszym miejscu stawiali dobrą zabawę. W kategorii męskiej zwyciężył zgrany Sakwowy duet o nazwie „ItakSięNiePrzełożyNaTatry” w składzie Kuba Kokowski i Kuba Ciechański, którzy w ciągu 3 godzin pokonali aż 8 dróg! Miejmy nadzieję że ich tempo jednak się na Tatry przełoży i następnym razem noc nie zastanie ich w połowie ściany na Direcie MSW. Trzecie miejsce w tej kategorii zajął Wadim Jabłoński z kolegą Przemkiem. Świetnie spisała się również Sabina Franczyk z Wojtkiem Aleksandrem Flakiem, którzy pokonali 6 dróg i zajęli bardzo dobre drugie miejsce w kategorii mieszanej. Tuż za nimi uplasowała się kolejna Sakwowa ekipa – Patrycja Rzeźniczek i Mateusz Kosakowski!
Zawody indywidualne dzieliły się na dwie części – eliminacje i finały. O wejściu do finału decydował łączny czas przejścia na dwóch drogach. Po eliminacjach zdecydowanym faworytem był czołowy drytoolowiec z Sakwy, który niczym wściekły byk, niczym Tommy Lee Jones w „Ściganym”, dosłownie przebiegł drogi eliminacyjne, a żaden z rywali nawet nie zbliżył się do osiągniętego przez Wadima wyniku. Pojawiła się nawet propozycja wprowadzenia nowej jednostki czasowej – 1 Wołodja czyli 1min 5sek (czas przejścia jednej z dróg przez Wadima) Poza nim do finału wszedł Kuba Ciechański oraz debiutująca w tej dyscyplinie Karolina Ośka!
W finale zawodnicy mieli do pokonania 3 drogi w ciągu 20 minut, które dla mężczyzn dodatkowo były ograniczone. Wbrew śmiesznemu obrazkowi który można znaleźć w internecie, o rzekomych prowadzeniach Karoliny w Mamutowej, było to jej pierwsze prowadzenie drogi na dziabach. Na minus organizatorów należy wpisać brak pierwszej bezpiecznej, która w zawodach tego typu jest standardem, a proszony o to przez dziewczyny sędzia odburknął coś w stylu: „jak chcecie żeby było bezpiecznie to idźcie sobie na fitness”. Oczywiście nie przeszkodziło to Karolinie wygrać zawodów i stanąć na najwyższym stopniu podium! Chyba nikogo to już nie dziwi.
Finał męski był dość loteryjny, a Kuba Ciechański po raz kolejny pokazał że taktyka jest sprawą nadrzędną. W przeciwieństwie do innych zawodników bez pośpiechu i konsekwentnie przechodził kolejne drogi i pomimo dużego zmęczenia zajął świetne drugie miejsce. Na trzecim miejscu w finale uplasował się Wadim Jabłoński, który przegrał z Kubą z powodu nie zrobionej wpinki, pomimo że obaj spadli w tym samym miejscu.
Podsumowując, z jedenastu miejsc na podium na siedmiu z nich stanęli nasi klubowicze. Jest to naprawdę fantastyczny wynik patrząc na to jak wielu dobrych wspinaczy wzięło w tych zawodach udział. Poza kilkoma niedociągnięciami zawody były super zorganizowane i każdy się świetnie bawił, nawet ci, którym dane było jedynie się przyglądać.