W taką pogodę ciężko wysiedzieć w domu. Z Ciechanem postanowiliśmy wybrać się na jednodniową wycieczkę na Czubę nad Karbem i zrobić jakąś prostą kombinację, żeby oswoić się z dziabkami na początek sezonu.
Na Kasprowy wjeżdżamy kolejką. Na szczycie jest cieplej niż w Zakopcu – termometr wskazuje 6 stopni, inwersja. Pijemy herbatkę w obserwatorium meteo i około 9.30 leniwie rozpoczynamy zejście pod naszą „ścianę”. Na śniegach podejściowych pod Czubą obserwujemy niecodzienne zjawisko. Trójkowy zespół asekuruje się na sztywno w terenie o 0 trudnościach i na poważnie szuka drogi Potoczka trawersując wzdłuż „ściany”. Od stawu do startu drogi zrobili chyba 4 wyciągi.
Na Głogowskim kolejny zespół przestraszony pyta się nas czy na pewno dobrze się wbili w drogę. Zamierzaliśmy tędy wystartować, więc trzeba było zmienić plany. Decydujemy się na wariant pomiędzy Potoczkiem i Głogowskim – nie było go w naszym topo. Ciechan prowadzi 2 wyciągi w trawkach i kosówkach – trudności max III. Przejmuję prowadzenie i w 2 wyciągi podchodzę pod ostatni wyciąg z Potoczka. Droga okazuje się najłatwiejszym rozwiązaniem ściany – super cel dla początkujących. Jedynym mniej przyjemnym miejscem są pionowe kosówki na moim pierwszym wyciągu, chociaż Marcin G. pewnie miałby inne zdanie na ten temat;)
Tam decydujemy się na zaatakowanie zapychowego wariantu na Potoczku – trudności podobno za M5. Jest trochę emocji, bo asekuracja słaba, a wspinać się trzeba, ale warun jest idealny i po chwili melduję się na górze. Robi się ciemno i trzeba wracać. Tego dnia było tak ciepło, że nie ubraliśmy ani razu primaloftów. To się rzadko zdarza nawet latem.
Okazało się, że wariant przez nas zrobiony (poza ostatnim wyciągiem) został już opisany. Polecamy go wszystkim początkującym. Jest to świetny cel po Kochańczyku. Na pewno łatwiejszy od Potoczka, czy Głogowskiego. Warto zabrać ze sobą kości, kilka friendów, haki i igły do traw. W asekuracji pomaga wszechobecna kosówka.