Johny | 20 czerwca 2016 abazy będkowice bolechowice czech dolinki kaskaderzy kobylany kokowski łańcuchówka sinusoida sokolica wspinanie wyzwanie

Śladami Kaskaderów – maraton wspinaczkowy z historią w tle!

Początek wiosny – koniec zimowego wspinania, trzeba przestawić się na skały. W ramach przygotowania pod trudne wspinanie w górach planujemy robić łańcuchówki pod Krakowem. Owocem nudnego wykładu Michała jest pomysł – natrzaskać jak najwięcej przełomowych dróg Kaskaderów w jeden dzień.

Kaskaderzy, to grupa wspinaczy krakowskich która zrewoluzjonizowała polskie wspinanie. Początek ich działalności datuje się na rok 1967, kiedy to zaczął się wspinać Ryszard „Rico” Malczyk. Do tego czasu wspinanie w skałkach traktowane było tylko i wyłącznie jako trening pod wspinanie w górach. Kaskaderzy zaczęli traktować skałki jako cel sam w sobie, nadając ton wspinaniu w dolinkach przez całe lata 70 i początek 80. Dużo wędkując przesunęli poziom z szóstek do VI.4+. Do pokolenia Kaskaderów zalicza się takich wspinaczy jak Rico Malczyka, Wojtka Kurtykę, Kostka Miodowicza, Jerzego Farata, Wojtka Szymenderę, Tomka Opozdę i wielu innych. Zostawili po sobie pod Krakowem wiele pięknych dróg wspinaczkowych, które uznawane są za klasyki i wzorce w swoich stopniach.

 

Planując nasze przejście ustaliliśmy kilka zasad:

  1. Każdy z nas prowadzi każdą drogę.
  2. Nie korzystamy z żadnych środków transportu – pomiędzy dolinami i drogami przemieszczamy się pieszo, nosząc swoje zabawki na plecach.
  3. Robimy sztandarowe drogi pokolenia Kaskaderów i drogi, które kojarzą się z ich pokoleniem, które zostały przez nich przewędkowane lub poprowadzone.
  4. Robimy jedynie drogi obite (rozważaliśmy zrobienie Rysy Zegarmistrzów i Rotundy, jednak ze względu na duże zmęczenie i bezpieczeństwo odpuściliśmy).
  5. Działamy od świtu do zmroku.

Lista dróg, które chcieliśmy przejść rozrastała się razem z czasem. Przeglądaliśmy archiwalne numery gór, szukaliśmy informacji w internecie i przeglądaliśmy przewodniki Rafała Nowaka, które bogate są w historię wspinania. Obszar działań zawężyliśmy do Doliny Bolechowickiej, Kobylańskiej i Będkowskiej. Na naszej liście nie mogło zabraknąć takich pozycji jak:

  • Ostapowski VI.1+ na Sokolicy, droga hakowa z 1966 r. zrobiona SOLO przez Riko Malczyka w 1985 r.,
  • Sinusoida na Filarze Pokutników – jedna z pierwszych dróg, którą wyceniono na VI.4,
  • Na pół palca na Turni Długosza – pierwsza droga pod Krakowem, której zaproponowano wycenę VI.3-,
  • Lewy Świecznik za VI.3+ na Sokolicy poprowadzony przez Tomasza Opozdę w 1979 r. bez wcześniejszego osadzania stałych przelotów!
  • Wielka Dupa Słonia VI.1+ (już VI.2 w nowym topo) – jedna z trzech klasowych przewieszek pokolenia kaskaderów, obok Rotundy i Sępiej. W owych czasach bardzo popularna, obecnie trochę zapomniana i rzadko chodzona,
  • Abazy – wg. Jerzego Farata najważniejsza droga Kaskaderów. Solidne VI.3+,
  • Obelisk VI.1+ – jedno z pierwszy spektakularnych odhaczeń Riko Malczyka (1969 TR, 1971 RP). Obecnie bardzo rzadko chodzona, stara asekuracja,
  • Sępia Baszta – jej pokonanie z dolna asekuracją w 1972 było wydarzeniem epokowym. Stanowi jedną z wizytówek pokolenia Kaskaderów i ich dokonań w polskich skałach.

Cel chcieliśmy zrealizować w kwietniu, gdy tempertury nie są jeszcze zbyt wysokie, a dzień jest już wystarczająco długi. Jednak każdą przymiarkę niweczyła pogoda.  W końcu zdecydowaliśmy się na atak 27 maja – warunki nie zapowiadały się najlepiej – 25 stopni i pełna lampa ale cóż zrobić;) Chcieliśmy się przede wszystkim sprawdzić, na drugie miejsce odstawiając zrobiony zestaw dróg i czas. Drogi które wybraliliśmy były nam w większości znane z przejść w ciągu kilku ostatnich lat, jedynie niektóre, takie jak Abazy, Sinusoida czy Lewy Świecznik przypomnieliśmy sobie w tym roku. Zdecydowaną większość zrobiliśmy w stylu os/flash po latach.

27 maja o godzinie 5 rano pojawiliśmy się w Bolechowicach, aby te najtrudniejsze linie zrobić na świeżo i w niskiej temperaturze. Na początku trochę marzły palce, za to na Abazym, którego oryginalnej wersji żaden z nas nie wcześniej nie poprowadził, warun był idealny. Kwadrans przed 9 wyszliśmy z doliny po poprowadzeniu Babińskiego (już w słońcu) i przeszliśmy się do Doliny Będkowskiej na Sokolicę. Pomimo zrobienia kilku trudnych wytrzymałościowych dróg czuliśmy się wyjątkowo dobrze. Mimo to szło nam już gorzej. Najpierw spadłem w połowie Lewego Świecznika (nie taka łatwa ta droga). Michał poprowadził drogę jak trzeba, ale ja stwierdziłem, że odpuszczam. Potem Michał wbił się w Łapińskiego-Paszuchę. Pod słońce nie było widać, że po trudnościach aż roi się od os – wycof!;) Po przebiegnięciu się Ostapowskim i Drogą Skwirczyńskiego ruszliśmy na Wielką Dupę Słonia. Tym razem odpadł z niej Michał (a niby to tylko VI.1+) i musiał wstawić się jeszcze raz.

W Kobylanach bez większych przygód pocisnęliśmy zestaw dróg na Sępiej i Obelisku. Jednak w przewisach Sępiej Baszty czuliśmy już przewspinane metry.  Potem dopadł nas kryzys. Słońce i temperatura zaczęły dawać w kość. Już na Sokolicy nie byłem w stanie ubrać lepszych butów a teraz problemem stało się ubranie wygodniejszej pary wysłużonych Miur. Opuchniętę stopy i dłonie znacząco obniżyły nasze morale. Zaliczyliśmy wycof z drogi na Omszałej Turni i z Tańca Św. Wita (pełne słońce) na Wroniej. Nasza łańcuchówka zaczęła przybierać formę masochizmu. Wizja zimnego piwa i pizzy w Kobylanach prawie skłoniła nas do odwrotu;) Na szczęście Michałowi wrócił spręż i zaatakował dzielnie Płytę Szymona. Łatwo odniesiony sukces spowodował, że cisnęliśmy dalej. Kolejny sukces na trudnych Ryskach Kaskaderów przywrócił nam nadzieję na w miarę dobry wynik. Temperatura spadła i znowu dało się normalnie założyć buty;) Pomimo dużego zmęczenia i zmasakrowanych stóp czerpiemy dużą radość ze wspinania.  Poprowadziliśmy Filarek Sasa i Lewą Funiówkę. Około 21, mimo, że zrobiło się już szaro zaatakowaliśmy jeszcze „Na pół palca”. Udało się również zaskakująco łatwo, po 15 godzinach wspinania nadal jesteśmy w stanie sieknąć VI.2+! Na deser w świetle czołówek kończymy dzień na Direttissimie Żabiego Konia.  Po zrobieniu drogi powędrowaliśmy z powrotem do Bolechowic.

 

Ostateczny wynik:

– 21 dróg (Kuba 20 dróg).

– W sumie 470 m (435 m) – razem z nieudanymi próbami ponad 500 m każdy.

– Ponad 15 km marszu.

 

Zrobienie takiego zestawu dróg to niesamowite spotkanie z mało znaną historią polskiego wspinania. Zachęcamy wszystkich do podjęcia próby poprawienia wyniku!

Michał Czech, Kuba Kokowski