Od pewnego czasu można zaobserwować rosnące zainteresowanie stalą. Tematem moich rozważań nie jest stal z perspektywy substancji o dużej gęstości (choć i tą właściwość często wykorzystujemy, aby poprawić dogięcie), ale jako materiał, który w pocie czoła doładowani kowale przemieniają w dziaby! 😉
Nie jestem żadnym autorytetem w dziedzinie dziabania, słabo się wspinam a do tego mam na tym polu krótki, ledwie roczny staż, więc nie będę silił się na pisanie czym jest drytooling i jak go należy postrzegać, zostawiając to jednostkom bardziej doświadczonym i opiniotwórczym. Potraktujcie poniższą wypowiedź jako subiektywne, prywatne uzewnętrznienie myśli wspinaczkowego Janusza.
Jeżeli natomiast na serio nie wiecie o co chodzi z tym całym wspinaniem na protezach, Damian Granowski (drytooling.com.pl) wykonuje świetną robotę przynosząc blask drytoolowego oświcenia w mroki wspinaczkowego średniowiecza. Może więc przedstawiony poniżej, mój własny punkt widzenia posłuży Ci za podpowiedź, czym drytooling NIE JEST. 😉 Tak więc…
…drytooling:
-
nie jest wspinaniem
Tak moi drodzy! Przeżyłem oczyszczenie mej plebejskiej, drytoolowej duszy, gdy dotarł do mnie ten fakt podczas prowadzenia zaognionej dysputy z jedną z bardziej znanych osób w środowisku wspinaczkowym. Zatem drogi drytoolowe różnią się tylko stopniem przewieszenia, odległością między chwytami i długością pasażu, co nie pozwala stawiać ich w jednym szeregu z pięknymi, wymydlonymi macankami brajlem w jurajskich połogach, kilkumetrowymi spitostradami Jacka T. i trawersowaniem Sadystówki. Cóż… skoro nie jest wspinaniem, to może uprawiamy kulturystykę alpinistyczną albo korekcyjną gimnastykę wysokościową? Sam nie wiem, może to i lepiej. Warto dodać, że Polski Związek Gimnastyczny otrzymuje dwukrotnie więcej środków z budżetu niż PZA, więc chyba się opłaca. Abstrahując, czy brydż i szachy nie są czasem sportem?
-
nie przekłada się na Tatry
Któż nie słyszał tego argumentu niech pierwszy rzuci kamieniem. No cóż, smutna prawda… Tom Ballard, Jeff Mercier, Robert Jasper, Tim Emmet i inni szerocy na 2 metry w barach panowie nie przełożyli drytoolu na góry. Może góry przełożyły im się na drytool? Na pewno nie. To tak, jakby mówić, że studia przygotowują do pracy.
Na naszym własnym podwórku warto spytać Jana Kuczerę. Pewnie potwierdzi, że nocny drytooling z plecakiem na Zakrzówku nie ma nic wspólnego z przejściem Direttissimy i Wielkiego Zacięcia na Kazalnicy Mięguszowieckiej.
Wydaje mi się, że tak, jak najlepszym analogiem górskich dróg tatrzańskich będą granitowe drogi tradowe, analogiem trudnych zimowych przechadzek w litych ścianach – trudne drytoole, a analogiem przyjemnego dreptania w zmarznietych trawkach przeplecionymi przepastnymi, trzymetrowymi progami skalnymi – hmmm… pewnie jakiś grasstooling.
UWAGA – na filmie prezentowani są słabi drytoolowcy
-
nie jest dla słabych
Nie bierzesz 150 na klatę? Nie urobisz nawet M5. 50 podciągnięć i 5 szmat (w konkursie na KFG drytoolowcy dostali zakaz uczestnictwa po tym jak jeden z zawodników zgiął drążek po 35-tej) to niezbędne minimum aby móc wstawiać się w M6.
Jeżeli chcesz być silnym chłopcem, wzbudzić w sobie niespotykaną moc, po prostu zacznij drytoolować. Płeć piękna natomiast nie musi się obawiać, że po drytoolowym treningu stanie się damską wersją Conana. Spójrzcie na Angelikę Rainer, albo przede wszystkim na naszą, polską chlubę – Olgę Kosek. Można być fajną laską i z wdziękiem doginać czwórki i dziewiątki w dachach!
-
nie jest dla estetów
Jesteś estetycznym grafomanem? Uwielbiasz błoto, sadzę, żwir i oglądasz TVN? Taaak! Znalazłeś swoje miejsce! Jeżeli chcesz drytoolować w Polsce musisz oswoić się z postindustrialnymi, betonowymi megalitami oraz szeroko pojętą parchowizną. Zalesione pagórki okraszone wapiennymi ostańcami pozostaną domeną wspinaczy sportowych. Suchonarzędziowcu, musisz zejść do podziemi i przyzwyczaić się, że po powrotach ze wspinania Twoi sąsiedzi pytają się gdzie Twój akordeon, bo wyglądasz jak typowy cygan.
Poza tym te wiercone chwyty… bleeee…. (http://brytan.com.pl/forum/read.php?4%2C94105%2C94262#msg-94262 – polecam przebrnąć przez ~10 kolejnych postów. Pamiętajcie o wykupieniu ubezpieczenia zdrowotnego przed wejściem na Brytana, szczególnie z pakietem na onkologię – od czytania niektórych postów można dostać raka).
Popieram rozsądną politykę udostępniania rejonów pod stalowe ostrza popartą merytoryczną dyskusją uzasadniającą decydentom bagnistość i parchatość niektórych rejonów klasycznych, bez agresywnej uzurpacji. Wspinanie się tam gdzie „nie wolno” tylko szkodzi naszemu ruchowi. Temu człowiekowi przypominam natomiast, że jak chce być fajny, to niech nadłoży parę kilometrów i zamiast kompromitować się pokazując swoją twarz w Lejowej, skompromituje się pokazując jak prowadzi drogi w Letanovskim Mlynie albo na Buli pod Bandziochem.
-
nie jest dla modnych i zniewieściałych
Prawdziwy kult zwierzęcej siły, niebezpiecznych zabawek ze stali, ton białka i becek. Drytoolowcy są niczym Kuboty wśród tych zjebanych Crocs’ów, jak Psy przy polskich komediach romantycznych z Karolakiem, jak Tommy Lee Jones w Ściganym. Jedyna akceptowalna opcja, gdzie turkusowe puchóweczki i buty z bolcem spotykają się z podgumowanymi rękawiczkami z castoramy i nie jest to parada homo! Poza tym patrz punkt trzeci – czy ktoś widział silną ciotę?
-
nie jest ciekawy
Przejedź się na jakąkolwiek organizowaną w Polsce imprezę drytoolową (jest ich całe szczęście niewiele), a sam się przekonasz – nie licz na więcej atrakcji, niż w Twojej wiejskiej bibliotece podczas obchodów święta rolnika.
Co do aktu wspinania – no, rzeczywiście; mamy do dyspozycji tylko jeden rodzaj chwytu – żelazny ścisk – więc jest tak nudno, że statystyczny drytoolowiec woli pójść na siłownię, niż wstawiać się w jakieś drogi z dziabami. A propos punktu drugiego – drytooling przekłada się więc na siłownię. Do tego przytoczone wcześniej skąpe parametry drytoolowej drogi (siła · ramię · kąt nachylenia = niutonometroradian) powodują, że wspinania w drytoolu zostaje tyle, co wartościowych informacji w gazetach typu Metro, czy w Twoich notatkach z porannych wykładów.
Nic dziwnego, że z nudów w środowisku szerzy się alkoholizm (Katowice), chamstwo (Kielce) i uwalone semestry (Kraków).
Skoro teraz już wiesz, czym drytooling nie jest – nie przejmuj się tym i po prostu pójdź doładować na najbliższą siłownię.