Film Kuby Kokowskiego z przejścia jednej z piękniejszych tatrzańskich dolin – Doliny Śnieżnej.
Data przejścia: 08.05.2015
Wspinają się: Kuba Kokowski & Wadim Jabłoński
Film Kuby Kokowskiego z przejścia jednej z piękniejszych tatrzańskich dolin – Doliny Śnieżnej.
Data przejścia: 08.05.2015
Wspinają się: Kuba Kokowski & Wadim Jabłoński
Wyobraźcie sobie kategorię – „najbardziej alpejska w charakterze droga w Tatrach”. Jakie byłyby cechy takiej drogi? Może dużo lodu? Jest. Może wspinanie po cienkich polewkach lodowych wymieszanych z trawą, skałą i firnem? Jest. Może odpowiednia długość drogi? Jak najbardziej. Może powaga i magia samej Góry? Zaskakujące warunki wspinaczkowe? Pyłówki próbujące zdmuchnąć prowadzącego ze ściany? A może – na koniec – powrót do samochodu na nartach zamiast żmudnego zejścia? Szanowni Państwo – przedstawiam drogę Motyki na wschodniej ścianie Łomnicy.
Nauczony doświadczeniem, nie chciałem jechać w Tatry w terminie TryToola. Rok temu taka wycieczka skończyła się lataniem kolegi i wycofem ze Staszla, a potem tygodniową chorobą. W zasadzie, już byłem umówiony że wystartuję w zawodach, dowiem się od Legasia jak było w Szkocji, a wieczorem – dobra impreza. Telefon Mikołaja we czwartek wieczór wywraca wszystko do góry nogami – Wschodnia Łomnicy to jednak Wschodnia Łomnicy – ściana marzenie, nie odmawia się…
W piątek po pracy biję rekord pakowania – 25 minut łącznie z zakupami spożywczymi, przygotowaniem herbaty i upewnieniem się, że wszystkie rzeczy na skitury, biwak i wspinanie są na miejscu. Co więcej – niczego mi nie zabrakło. Chwilę później siedzę w aucie i po przebiciu się przez korki, parę minut po 20 rusza stoper – zamykamy auto i zaczynamy podchodzić.
Idąc wśród armatek śnieżnych, podchodzimy na fokach do Skalnatego Plesa. Buty wspinaczkowe przytroczone do plecaka radośnie nabierają sztucznego śniegu. Docieramy do stacji kolejki i bez ceregieli ubieramy na siebie wszystkie ciuchy i pakujemy się do śpiworów. Do śpiworów pakujemy zresztą też buty, kanapki i wszelki sprzęt na baterie. Budzimy się ok 4:30. Do wyjścia spod puchu skłaniam się po 30 minutach dopiero, jak przypomniałem sobie jedno z opowiadań Marka Twighta (choć on akurat opisywał biwak w ścianie, gdzie na pewno było duuużo zimniej). Zostawiamy narty i śpiwory pod kamieniem i z buta idziemy pod naszą drogę.
Zgodnie z przewidywaniem i wywiadem środowiskowym, pod ścianę torujemy miejscami po pas. Kiedy Mikołaj rusza na pierwszy wyciąg – spadają na niego wściekłe pyłówki. Ostatnia usilnie stara się go zdmuchnąć już z progu komina, w łatwym terenie. Po tym nieprzyjemnym starcie, dalej warunki są jednak trochę lepsze – decydujemy się więc dalej wspinać. A cóż to za wspinanie! Świetnie wylodzone, nietrudne prożki i dłuższe odcinki łatwego śnieżnego terenu pokonujemy na lotnej. W większości, stanowiska zakładamy owijając tasiemki wokół starych stalowych lin. Jest to pozostałość po starej kolejce linowej i chyba najbardziej rozczarowująca w tej ścianie rzecz. „Na lotnej” przechodzimy też dość sprężny, IV – V wyciąg, po którym kolega Cjanek nie był w stanie założyć stanowiska tuż nad trudnościami.
Drogę kończymy kilka minut po odjeździe ostatniej kolejki, mniej więcej w ostatnich promieniach słońca. Do torowania ostatnich ~200m pola śnieżnego wypuszczamy zespół słowaków, którzy nas dogonili przed ostatnim wyciągiem trudności. Wyprowadzają nas do grani zejściowej, mniej więcej na wysokości łańcuchów. To druga rozczarowująca rzecz tego dnia – na Łomnicy jeszcze nie byłem i miałem nadzieję „zaliczyć” ten szczyt tak ładną drogą. Już po ciemku schodzimy do stacji kolejki. Krótka przerwa, wycieczka „pod kamień” po szpeja, przepak i… ostatni „alpejski” akcent dnia – zjeżdżamy do samochodu na nartach 🙂 prawda, po sztucznym śniegu i wyratrakowanym stokiem, ale był to bardzo miły akcent.
W niedzielę czytam Sakwową relację z TryToola, w której Michał napisał m.in:
„Jednych dopadły kontuzje, innym nie chciało się rano wstawać, a jeszcze inni woleli pójść na baldy do Nory zamiast uprawiać prawdziwą wspinaczkę„(pogrubienie własne)
Otóż kluczowy wyciąg Motyki polega na tym, że podchodzi się najpierw porządnie spionowanym kominem, robimy lekki trawers, dalej łatwo po lodzie tym kominem, który na koniec – staje się zacięciem wylanym verglassem, z pięknymi lodowo-skalno-trawiastymi ruchami. Niestety, pod pierwszym „bulderem” panuje zupełna patagonia – stoję po pas w śniegu i dziabą zbijam śnieg, który zakleił skały w kominie. Śniegu są tony, wciskają się pod kaptur i mankiety, ogólnie wszędzie. Po dość długiej orce, udaje mi się odkopać jedną (!) krawądkę.
[ja] Stopnie nawet są, ale chwytów to tu zbyt wiele nie ma
[Cjanek] wyobraź sobie, że jesteś na Zakrzówku!
[ja] Nieprawda, na zakrzówku są chwyty!
ściągam się z krawądki, podchodzę na nogach, odśnieżam. Wbijam drugą dziabę w jakąś marną kępę trawy. Może wytrzyma. Trudno, najwyżej spadnę na sporą warstę śniegu – to przecież prawie jak crashpad.
[Mikołaj] Dooobrzee, dawaj!!
Znów podchodzę na nogach i na pełnym wysięgu, z lekkim zniecierpliwieniem dziabię lewą ręką za przełamanie. O dziwo – coś trzyma, Bóg raczy wiedzieć co.
[Mikołaj] Nooo Wojtek, dobrze! Tu jest szkoła życia, a nie jakieśtam Zakrzówki!
[ja] Zamknij się!!!!!
Nie wiem… Jakoś niespecjalnie lubię podejmować dyskusje na temat filozofii wspinania w momencie, kiedy zadaję z dosłownie najgorszej kępy trawy na całej 600metrowej ścianie. Ostatecznie staję nogami na przełamaniu – stoję. Znowu odśnieżam i odnajduję jedyną w okolicy szczelinę – idealną na różowego tricama.
[ja] Mikołaj… Piękna sprawa, w pełni się zgadzam!
🙂
Wojtek Anzel
Fakty
Łomnica, wsch ściana, droga Motyki, V+. OS, bez wejścia na szczyt; ok 9h wspinania, 24h auto-auto z noclegiem przy Skalnatym Plesie. Stan na 6.2.2016 – dużo lodu, dużo świeżego śniegu. Innymi słowy – świetne warunki na drodze, O ILE – będzie mróz w nocy i zmrozi śniegi.
Mikołaj Pudo, Marcin „Cjanek” P. i powyżej podpisany
W sobotę 6 lutego na krakowskim Zakrzówku odbył się Trytool, czyli tradycyjny meeting drytoolowy organizowany przez KW Kraków. Przez cały dzień trwały warsztaty prowadzone przez ekspertów, od których można było dowiedzieć się wiele na temat wspinaczki zimowej, drytoolingu oraz bezpieczeństwa. Dodatkowo rozegrane zostały towarzyskie zawody drytoolowe.
Jak to czasem bywa, nie wszyscy zadeklarowani klubowicze wzięli udział w zawodach. Jednych dopadły kontuzje, innym nie chciało się rano wstawać, a jeszcze inni woleli pójść na baldy do Nory zamiast uprawiać prawdziwą wspinaczkę. Pomimo sporego odsiewu, śmiało powiedzieć że SAKWA rządziła na Trytoolu, stając na podium we wszystkich kategoriach.
Zawody rozpoczęły się od konkurencji zespołowej. Organizatorzy przygotowali kilkanaście dróg o różnych stopniach trudności. Przeważały głownie drogi proste, a liczyła się przede wszystkim taktyka. Sukces odniosły te zespoły, które zrobiły jak najwięcej dróg w krótkim czasie, na drugie miejsce odkładając styl. Oczywiście nie obyło się bez kilku uwag i wątpliwości, na szczęście zarówno sędziowie jak i zawodnicy rozumieli ideę zawodów i na pierwszym miejscu stawiali dobrą zabawę. W kategorii męskiej zwyciężył zgrany Sakwowy duet o nazwie „ItakSięNiePrzełożyNaTatry” w składzie Kuba Kokowski i Kuba Ciechański, którzy w ciągu 3 godzin pokonali aż 8 dróg! Miejmy nadzieję że ich tempo jednak się na Tatry przełoży i następnym razem noc nie zastanie ich w połowie ściany na Direcie MSW. Trzecie miejsce w tej kategorii zajął Wadim Jabłoński z kolegą Przemkiem. Świetnie spisała się również Sabina Franczyk z Wojtkiem Aleksandrem Flakiem, którzy pokonali 6 dróg i zajęli bardzo dobre drugie miejsce w kategorii mieszanej. Tuż za nimi uplasowała się kolejna Sakwowa ekipa – Patrycja Rzeźniczek i Mateusz Kosakowski!
Zawody indywidualne dzieliły się na dwie części – eliminacje i finały. O wejściu do finału decydował łączny czas przejścia na dwóch drogach. Po eliminacjach zdecydowanym faworytem był czołowy drytoolowiec z Sakwy, który niczym wściekły byk, niczym Tommy Lee Jones w „Ściganym”, dosłownie przebiegł drogi eliminacyjne, a żaden z rywali nawet nie zbliżył się do osiągniętego przez Wadima wyniku. Pojawiła się nawet propozycja wprowadzenia nowej jednostki czasowej – 1 Wołodja czyli 1min 5sek (czas przejścia jednej z dróg przez Wadima) Poza nim do finału wszedł Kuba Ciechański oraz debiutująca w tej dyscyplinie Karolina Ośka!
W finale zawodnicy mieli do pokonania 3 drogi w ciągu 20 minut, które dla mężczyzn dodatkowo były ograniczone. Wbrew śmiesznemu obrazkowi który można znaleźć w internecie, o rzekomych prowadzeniach Karoliny w Mamutowej, było to jej pierwsze prowadzenie drogi na dziabach. Na minus organizatorów należy wpisać brak pierwszej bezpiecznej, która w zawodach tego typu jest standardem, a proszony o to przez dziewczyny sędzia odburknął coś w stylu: „jak chcecie żeby było bezpiecznie to idźcie sobie na fitness”. Oczywiście nie przeszkodziło to Karolinie wygrać zawodów i stanąć na najwyższym stopniu podium! Chyba nikogo to już nie dziwi.
Finał męski był dość loteryjny, a Kuba Ciechański po raz kolejny pokazał że taktyka jest sprawą nadrzędną. W przeciwieństwie do innych zawodników bez pośpiechu i konsekwentnie przechodził kolejne drogi i pomimo dużego zmęczenia zajął świetne drugie miejsce. Na trzecim miejscu w finale uplasował się Wadim Jabłoński, który przegrał z Kubą z powodu nie zrobionej wpinki, pomimo że obaj spadli w tym samym miejscu.
Podsumowując, z jedenastu miejsc na podium na siedmiu z nich stanęli nasi klubowicze. Jest to naprawdę fantastyczny wynik patrząc na to jak wielu dobrych wspinaczy wzięło w tych zawodach udział. Poza kilkoma niedociągnięciami zawody były super zorganizowane i każdy się świetnie bawił, nawet ci, którym dane było jedynie się przyglądać.
Lato w Tatrach w 2015 roku było naprawdę wyśmienite. Utrzymujące się przez wiele dni wysokie temperatury połączone z brakiem opadów, nie tylko doprowadziły do płaczu europejskich rolników, ale również sprawiły że wyschły takie ściany jak Kazalnica. Coraz więcej osób z klubu zaczęło jeździć w Tatry, zarówno na wspinanie jak i ambitną turystykę. Do wzrostu aktywności przyczyniło się też taternickie zgrupowanie SAKWy na taborze w Szałasiskach. Na szczególne wyróżnienie należą osoby dla których był to pierwszy i udany sezon tatrzański: Ania Guła, Sabina Franczyk, Katarzyna Cieślak, Magda Nowak-Trzos, Piotr Pietrzyk, Adrian Ginalski, Paweł Inglot, Wojciech Stanek i Jacek Kaczanowski.
Wiele osób wybrało się również w Alpy. Wspinano się w Dolomitach, Bregaglii oraz rejonie Mont Blanc. Poza klasykami w postaci Blanca i Matterhornu naszych członków można było spotkać na mniej popularnych szczytach alpejskich.
Tanie bilety lotnicze do Kirgistanu sprawiły że działały tam dwie Sakwowe ekipy. Padły świetne drogi wspinaczkowe i zdobyte zostały prawdopodobnie dziewicze szczyty w dzikim i rzadko odwiedzanym rejonie Kuyluytau.
W poniższym podsumowaniu znajduje się zdecydowana większość przejść taternickich i alpejskich naszych klubowiczów w roku 2015.
ALPINIZM (wspinanie i turystyka):
Kirgistan – Dominik Cyran, Łukasz Stempek, Magda Nowak-Trzos:
Rejon Ala Archa: Pik Uchitel 4540m n.p.m. Pik Korona 2nd Tower 4760m n.p.m.
Rejon Kuyluytau: dwa szczyty czterotysięczne oraz pięciotysięcznik: 4752, 4849, 5203 (wysokości według GPS)
Kirgistan – Adam Wojsa, Dorota Wacławczyk:
Rejon Ala Archa: Uchitel (4535m n.p.m), Bachichiki (4516m n.p.m) – droga Schvaba VI- – VI+, Bachichiki (4516m n.p.m) – filar centralny VI, Pik Iziskatel (4400) – grań płd – ros. 3B,
Pik Korona (4860) – I baszta, grań płn – ros 4A
Kaukaz – Paweł Inglot
Kazbek 5033 m n.p.m. i Aragac 4095 m n.p.m.
Atlas Wysoki – Magda Nowak-Trzos, Sabina Franczyk, Jakub Majnusz, Ewa Kardasińska:
zdobycie w warunkach zimowych Jebel Toubkal 4167 m n.p.m
Alpy – Magda Nowak-Trzos:
Mont Blanc drogą Włoską (Papieską), Matterhorn granią Lion
Alpy – Barbara Frączek, Konrad Bąk, Adrian Ginalski
Mont Blanc drogą normalną przez Goutera
Alpy – Tomasz Wieczorek
Pollux 4092 m n.p.m
Alpy – Michał Czech:
3 drogi na Piz Badile: Cassin VI 800m OS, Another Day in Paradise VII 600m OS, Nordkant IV 1400m OS
Dolina Albigna: Seifert 6b+ 150m OS, Excalibur 6c 200m OS, Via Fellici I La Fiamma 6a 400m OS, Nebel des Graues 7a 150m RP, Via Steiger 5c 700m OS
Mont Blanc du Tacul: Kuluar Chere D WI3
TATERNICTWO ZIMOWE:
Wadim Jabłoński, Jakub Kokowski:
Dolina Śnieżna WI4 [4+]
Michał Czech:
Środkowe Żebro Skrajny Granat [4], Filar Świnicy [4+], Wesołej Zabawy Próg Mnichowy [4+], Korosadowicz Kazalnica [5], Kuluar Kurtyki Próg Mnichowy WI3, Głogowski Czuba nad Karbem [3], Stanisławski Kościelec [5+]
Magda Nowak-Trzos:
Żleb Darmstadtera, Gerlach [2]
Michał Czech, Jakub Kokowski: Setka [4+] RP Zadni Kościelec
Jakub Kokowski, Jakub Ciechański: Warianty na Czubie nad Karbem M5 OS
Jakub Kokowski, Marcin Gromczakiewicz: Filar Staszla 5 RP Zadni Granat
Wadim Jabłoński, Tomasz Ługowski: Easy Like Sunday Morning, 5, Tępa
Dominik Cyran, Łukasz Stempek, Sabina Franczyk, Dorota Wacławczyk, Adam Wojsa: Żebro Galfiego 3 i Żebro Puskasa 3 Tępa
Dominik Cyran, Łukasz Stempek: Droga Potoczka 3 OS, Czuba nad Karbem
Adrian Ginalski, Sabina Franczyk: Kochańczyk [3] OS Próg Kotła Kościelcowego
TATERNICTWO LETNIE:
Jakub Kokowski, Wojciech Anzel: Droga Kurczaba VI- OS Gerlach
Jakub Kokowski (w zespole z Kamilem Sałasiem): Seven Up +Rysa Marcisza VII OS, Mnich
Jakub Kokowski, Jakub Ciechański: Wachowicz VIII OS Mnich, Superata Młodości IX- RP Mnich, Rokokowa Kokota IX+ RP Mnich, Pasja VIII flash Młynarczyk (pierwsze powtórzenie drogi)
Michał Czech (w zespole z Kamilem Sałasiem): Wielkie Zacięcie (Droga Dieski) VI+ OS Kieżmarski Szczyt
Michał Czech (w zespole z Mateuszem Surówką): Droga Dieski VII- flash Osterwa, Halkowa Cesta VIII RP Osterwa, Orłowski VI OS Galeria Gankowa, Filar Centralny VII OS Galeria Gankowa
Michał Czech (w zespole z Karolem Legaszewskim): Cunasowa Cesta VI OS, Łomnica
Michał Czech, Jakub Kokowski: American Beauty VIII OS Mnich, Kant Filara (kombinacja z Wędrówką Dusz i Stąd do Wieczności) VIII- RP Kazalnica, Kastrator IX- RP Młynarczyk, Sprężyna VI OS Mały Młynarz
Wadim Jabłoński, Jacek Kaczanowski: Droga Dieski VII- Flash Osterwa,
Wadim Jabłoński, Marcin Gromczakiewicz, Jakub Kokowski, Jakub Ciechański: Grań Wideł V (Kieżmarski->Łomnica)
Wadim Jabłoński, Marcin Gromczakiewicz, Łukasz Stempek, Jacek Kaczanowski: Droga Puskasa IV OS Kieżmarski Szczyt
Karolina Ośka (w zespole z Grzegorzem Gołowczykiem): Saduś IX RP Mnich, Metallica IX+ RP Mnich, Wariant R IX- PP Mnich(pierwsze przejście kobiece)
Karolina Ośka (w zespole z Robertem Pallusem): Zacięcie Kosińskiego VII OS Mnich
Jakub Kokowski, Katarzyna Cieślak: nowa droga na płn-wsch ścianie MSW – Miłość jest ślepa VI OS, Grań Żabiej Lalki rysą Kozika VI OS.
Jakub Kokowski, Katarzyna Cieślak, Sabina Franczyk: Orłowski V OS Mnich.
Anka Guła, Piotr Pietrzyk: Sprężyna VI- OS, Stanisławki V OS Kościelec
Adrian Ginalski, Konrad Bąk: Setka IV OS Zadni Kościelec, Orłowski V- OS Mnich
Konrad Bąk, Sabina Franczyk, Kasia Cieślak: Prawe Żebro IV OS Zadni Granat
Konrad Bąk, Adrian Ginalski, Sabina Franczyk: Filar Świnicy IV OS, Motyka V OS Zamarła Turnia
Konrad Bąk, Sabina Franczyk: Filar Staszla V OS Zadni Granat
Konrad Bąk, Kasia Cieślak: Środkowe Żebro V- OS Skrajny Granat
Paweł Inglot (w zespole z Mateuszem Kosakowskim): Lewi Wrzesniacy V Zamarła Turnia, Droga Klasyczna IV i Droga Orłowskiego V- Mnich
Paweł Inglot (w zespole z Anią Resiak i Arturem Kubicą ): droga Sadka IV Baranie Rogi.
TATERNICTWO JASKINIOWE:
Łukasz Woroniec:
przejście jaskini Miętusiej, Zimnej, Czarnej, jaskini Wodnej pod Pisaną oraz Wielkiej Litworowej
Sabina Franczyk:
Jaskinia Marmurowa, jaskinia Ptasia Studnia, Jaskinia Czarna, Jaskinia Wielka Śniezna, Jaskinia Pod wantą
Anka Guła:
Jaskinia Czarna, Jaskinia Średnia i Wyżnia Kasprowe.
Ahoj. Zima w pełni i wiele osób chciałoby wziąć udział w szkoleniu lawinowym. Jak co roku odbędą się one we współpracy z fundacją Anny Pasek. Dostępne są poniższe terminy.
12-14.02. I stopień
cena
Jak zapełni się termin 12-14.02 i nadal będą chętni mamy możliwość wzięcia mniejszej grupy osób na I stopień w terminie 5-7.02. Osoby którym termin 12-14.02 kategorycznie nie pasuje, a są zainteresowani 5-7.02 prosimy o pisanie maila na kontak@sakwa.agh.edu.pl

Od pewnego czasu można zaobserwować rosnące zainteresowanie stalą. Tematem moich rozważań nie jest stal z perspektywy substancji o dużej gęstości (choć i tą właściwość często wykorzystujemy, aby poprawić dogięcie), ale jako materiał, który w pocie czoła doładowani kowale przemieniają w dziaby! 😉
Nie jestem żadnym autorytetem w dziedzinie dziabania, słabo się wspinam a do tego mam na tym polu krótki, ledwie roczny staż, więc nie będę silił się na pisanie czym jest drytooling i jak go należy postrzegać, zostawiając to jednostkom bardziej doświadczonym i opiniotwórczym. Potraktujcie poniższą wypowiedź jako subiektywne, prywatne uzewnętrznienie myśli wspinaczkowego Janusza.
Jeżeli natomiast na serio nie wiecie o co chodzi z tym całym wspinaniem na protezach, Damian Granowski (drytooling.com.pl) wykonuje świetną robotę przynosząc blask drytoolowego oświcenia w mroki wspinaczkowego średniowiecza. Może więc przedstawiony poniżej, mój własny punkt widzenia posłuży Ci za podpowiedź, czym drytooling NIE JEST. 😉 Tak więc…

Tak moi drodzy! Przeżyłem oczyszczenie mej plebejskiej, drytoolowej duszy, gdy dotarł do mnie ten fakt podczas prowadzenia zaognionej dysputy z jedną z bardziej znanych osób w środowisku wspinaczkowym. Zatem drogi drytoolowe różnią się tylko stopniem przewieszenia, odległością między chwytami i długością pasażu, co nie pozwala stawiać ich w jednym szeregu z pięknymi, wymydlonymi macankami brajlem w jurajskich połogach, kilkumetrowymi spitostradami Jacka T. i trawersowaniem Sadystówki. Cóż… skoro nie jest wspinaniem, to może uprawiamy kulturystykę alpinistyczną albo korekcyjną gimnastykę wysokościową? Sam nie wiem, może to i lepiej. Warto dodać, że Polski Związek Gimnastyczny otrzymuje dwukrotnie więcej środków z budżetu niż PZA, więc chyba się opłaca. Abstrahując, czy brydż i szachy nie są czasem sportem?



Któż nie słyszał tego argumentu niech pierwszy rzuci kamieniem. No cóż, smutna prawda… Tom Ballard, Jeff Mercier, Robert Jasper, Tim Emmet i inni szerocy na 2 metry w barach panowie nie przełożyli drytoolu na góry. Może góry przełożyły im się na drytool? Na pewno nie. To tak, jakby mówić, że studia przygotowują do pracy.
Na naszym własnym podwórku warto spytać Jana Kuczerę. Pewnie potwierdzi, że nocny drytooling z plecakiem na Zakrzówku nie ma nic wspólnego z przejściem Direttissimy i Wielkiego Zacięcia na Kazalnicy Mięguszowieckiej.
Wydaje mi się, że tak, jak najlepszym analogiem górskich dróg tatrzańskich będą granitowe drogi tradowe, analogiem trudnych zimowych przechadzek w litych ścianach – trudne drytoole, a analogiem przyjemnego dreptania w zmarznietych trawkach przeplecionymi przepastnymi, trzymetrowymi progami skalnymi – hmmm… pewnie jakiś grasstooling.
UWAGA – na filmie prezentowani są słabi drytoolowcy

Nie bierzesz 150 na klatę? Nie urobisz nawet M5. 50 podciągnięć i 5 szmat (w konkursie na KFG drytoolowcy dostali zakaz uczestnictwa po tym jak jeden z zawodników zgiął drążek po 35-tej) to niezbędne minimum aby móc wstawiać się w M6.
Jeżeli chcesz być silnym chłopcem, wzbudzić w sobie niespotykaną moc, po prostu zacznij drytoolować. Płeć piękna natomiast nie musi się obawiać, że po drytoolowym treningu stanie się damską wersją Conana. Spójrzcie na Angelikę Rainer, albo przede wszystkim na naszą, polską chlubę – Olgę Kosek. Można być fajną laską i z wdziękiem doginać czwórki i dziewiątki w dachach!



Jesteś estetycznym grafomanem? Uwielbiasz błoto, sadzę, żwir i oglądasz TVN? Taaak! Znalazłeś swoje miejsce! Jeżeli chcesz drytoolować w Polsce musisz oswoić się z postindustrialnymi, betonowymi megalitami oraz szeroko pojętą parchowizną. Zalesione pagórki okraszone wapiennymi ostańcami pozostaną domeną wspinaczy sportowych. Suchonarzędziowcu, musisz zejść do podziemi i przyzwyczaić się, że po powrotach ze wspinania Twoi sąsiedzi pytają się gdzie Twój akordeon, bo wyglądasz jak typowy cygan.
Poza tym te wiercone chwyty… bleeee…. (http://brytan.com.pl/forum/read.php?4%2C94105%2C94262#msg-94262 – polecam przebrnąć przez ~10 kolejnych postów. Pamiętajcie o wykupieniu ubezpieczenia zdrowotnego przed wejściem na Brytana, szczególnie z pakietem na onkologię – od czytania niektórych postów można dostać raka).


Popieram rozsądną politykę udostępniania rejonów pod stalowe ostrza popartą merytoryczną dyskusją uzasadniającą decydentom bagnistość i parchatość niektórych rejonów klasycznych, bez agresywnej uzurpacji. Wspinanie się tam gdzie „nie wolno” tylko szkodzi naszemu ruchowi. Temu człowiekowi przypominam natomiast, że jak chce być fajny, to niech nadłoży parę kilometrów i zamiast kompromitować się pokazując swoją twarz w Lejowej, skompromituje się pokazując jak prowadzi drogi w Letanovskim Mlynie albo na Buli pod Bandziochem.

Prawdziwy kult zwierzęcej siły, niebezpiecznych zabawek ze stali, ton białka i becek. Drytoolowcy są niczym Kuboty wśród tych zjebanych Crocs’ów, jak Psy przy polskich komediach romantycznych z Karolakiem, jak Tommy Lee Jones w Ściganym. Jedyna akceptowalna opcja, gdzie turkusowe puchóweczki i buty z bolcem spotykają się z podgumowanymi rękawiczkami z castoramy i nie jest to parada homo! Poza tym patrz punkt trzeci – czy ktoś widział silną ciotę?



Przejedź się na jakąkolwiek organizowaną w Polsce imprezę drytoolową (jest ich całe szczęście niewiele), a sam się przekonasz – nie licz na więcej atrakcji, niż w Twojej wiejskiej bibliotece podczas obchodów święta rolnika.
Co do aktu wspinania – no, rzeczywiście; mamy do dyspozycji tylko jeden rodzaj chwytu – żelazny ścisk – więc jest tak nudno, że statystyczny drytoolowiec woli pójść na siłownię, niż wstawiać się w jakieś drogi z dziabami. A propos punktu drugiego – drytooling przekłada się więc na siłownię. Do tego przytoczone wcześniej skąpe parametry drytoolowej drogi (siła · ramię · kąt nachylenia = niutonometroradian) powodują, że wspinania w drytoolu zostaje tyle, co wartościowych informacji w gazetach typu Metro, czy w Twoich notatkach z porannych wykładów.
Nic dziwnego, że z nudów w środowisku szerzy się alkoholizm (Katowice), chamstwo (Kielce) i uwalone semestry (Kraków).


Skoro teraz już wiesz, czym drytooling nie jest – nie przejmuj się tym i po prostu pójdź doładować na najbliższą siłownię.
Rozwiązanie konkursu na najciekawszy prezent nie było łatwe. Wasza pomysłowość była naprawdę niesamowita. Wybranie tylko jednego pomysłu okazało się niemożliwe. Dlatego też zamiast jednego zwycięskiego miejsca przedstawiam poniżej całe podium plus wyróżnienia.
Oceniana była przede wszystkim pomysłowość i wkład pracy w wykonanie prezentu, a także jego funkcjonalność;)
Miejsce 1
W pełni zasłużone, tym bardziej że doszły mnie słuchy że autor był pomysłodawcą jeszcze kilku innych prezentów. A ten zdecydowanie ułatwi mi pracę!
Jest to antidotum na największy problem z jakim zmaga się każdy instruktor na każdej sekcji! Mianowicie trudność w zapamiętywaniu chwytów. Nie działa zaznaczanie magnezją, wymyślanie baldów z jak najmniejszą ilością chwytów, po kolorach, z dowolnymi stopniami… Łukasz Karoń znalazł sposób na rozwiązanie tego problemu! Jest to innowacyjny sposób treningu pamięci, którego systematyczne stosowanie gwarantuje sukces. Mam nadzieję że już go opatentował i niedługo zacznie masową produkcję 😉
Obdarowany został Jędrek którego ta przypadłość, żeby nie powiedzieć choroba, dotknęła najbardziej.
Zainteresowani nabyciem kompletu bądź też opracowaniem indywidualnego planu treningowego mogą zgłaszać się do mnie – dam namiary do Łukasza 😉
W pakiecie poza kompletem do tworzenia kombinacji i instrukcją znajduje się też zestaw kredy kolorowej w specjalnym podręcznym zawieszanym na szyji pojemniczku.
Myślę że znacząco poprawi to efektywność wspinania. 🙂
Tak więc za swój wkład rozwój wspinaczki panelowej pierwsze miejsce przyznane zostaje:
Łukaszowi Karoniowi!
Nie można zapomnieć o jeszcze jednym istotnym upominku… Żeby go dostać musiałam zrobić trawers krzesła… Na szczęście ostatnie częste boulderowanie w Norze przełożyło się i zadanie wykonałam.
(żeby było jasne! Nie trenowałam trawersu krzesła jak nasz obecny prezes! (kradnąc krzesło z AKŻ by później zaprezentować to harde RP!) Przystawiałam się do problemu z rok temu bez powodzenia. Teraz padł on-sightem po latach! )
Super kij do pokazywania chwytów – lepszy niż laser. Jak widać na załączonym obrazku ma końcówki dedykowane specjalnie do pokazywania ‘chwyt/stopień’ No i wygląda prawie jak miecz jedi. Jestem pewna że będzie to obiektem zazdrości wszystkich instruktorów na Reni-Sporcie 😉
Miejsce 2
dla Dominiki Toch!
Tu nie trzeba żadnego komentarza. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia Dominika…
Miejsce 3
To także koszulka. O jej wyjątkowości może świadczyć fakt że jest tak idealnie wykonana, że Michał który ją dostał dopiero następnego dnia zorientował się że grafika na niej jest wykonana RĘCZNIE!
Nie wiem kto zrobił tą koszulkę, ale myślę że też mógłby/mogłaby rozkręcić własny biznes 😉
Obdarowany napisał:
‘Podziwiam wkład i talent, liczę chociaż na wyróżnienie prezentu!
Michał Powałek.’
PS. Walter Bonatti proszony o zgłoszenie się do mnie 😉
Wyróżnienia:
Dla Marty Domaradzkiej
Za w 100% biodegradowalny, elegancki kask.
W zgłoszeniu do konkursu napisano:
‘Proszę zwrócić uwagę na metkę i materiały najwyższych lotów z których wykonano kask!
Pozdrawiam szanowne Jury;)’
Za prezent dla Jaśka Wresiło.
Każdemu przydałoby się powiesić taką tablicę nad łóżkiem, a pożytek z niej większy niż z większości książek o treningu 😉
Autor tego prezentu też proszony o ujawnienie się 🙂
Podejrzewam że część prezentów, które mogłyby się znaleźć w powyższym zestawieniu, nie została zgłoszona do konkursu. Tak więc kolejna szansa za rok! Zacznijcie już myśleć czym tym razem nas zaskoczycie.
Nagrody:
MC1: Karnet na 6 treningów + Magnezja 200g
MC2: Karnet na 4 treningi
MC3: Karnet na 3 treningi
Wyróżnienia: Po 1 treningu gratis.
Z życia sekcji:
Z czystej ciekawości podczas jednego treningu w przerwie między interwałami postanowiłam sprawdzić jaki jest stopień znajomości wspinaczkowej terminologii w sekcji początkującej.
Powszechnie używane zwroty, które osoby wspinające się wypowiadają bez zastanowienia dla ‘nowych’, jak się okazuje, mogą być niezłą zagwozdką.
Niektóre odpowiedzi były dość… zaskakujące. Na wypadek gdyby ktoś dalej miał wątpliwości co do znaczenia.. 😉
| Słowo | Odpowiedzi | Znaczenie |
| Szpaks | – …taki mały szpagat..?
– narkotyki
|
mały chwyt/stopień przykręcony śrubkami |
| Rajbung | – To taka kulka jest | Połóg bez chwytów! |
| Deadpoint | – Moment kiedy nic nie możesz zrobić. | Włąśnie wręcz przeciwnie 🙂 moment kiedy można wszystko. Grawitacja nie działa :p Jesteś w najwyższym punkcie ruchu a jeszcze nie spadasz. Właśnie wtedy masz wykonać ruch.Technika dynamiczna |
| na ruska | -na siłę | łatwiej pokazać niż wytłumaczyć. Złapać chwyt bokiem dłoni |
| indeks małpy | – no to są takie specjalne przyrządy i one mają swoje indeksy wytrzymałościowe które się nazywa indeksami małpy… | stosunek zasięgu ramion (na szerokość) do wzrostu. Może być dodatni lub ujemny. |
Wstyd się przyznać ale od ostatniego wpisu minął ponad miesiąc. Tak więc tym razem kompilacja wszystkich wydarzeń z życia sekcji z ostatniego miesiąca. Na początek tych wspinaczkowych. O innych, w tym rozwiązaniu konkursu wigilijnego na najciekawszy prezent, będzie w kolejnej części.
ZAWODY
Wraz z końcem sezonu w skałach duża część członków sekcji przerzuciła się na rywalizację na panelu.
Popieram w 100%! Nic nie daje takiej motywacji do treningu jak myśl o tym żeby następnym razem na zawodach zrobić więcej baldów niż kolega/koleżanka z sekcji 🙂
Jak powiedział w filmie ‘Deklaracja Nieśmiertelności’ Piotr Korczak:
‘Ja nigdy nie walczyłem ze skałą, nigdy nie walczyłem z własną słabością. Ja walczyłem po prostu z drugim człowiekiem, konkretnie z Andrzejem. Andrzej był moją motywacją do wspinania i to było najważniejsze, żeby zrobić drogę, której on nie zrobi, wspiąć się tam, gdzie on nie da rady.’
Continue reading „Zawody + Nora: sezon startowo – boulderowy”
Bieżący rok dobiega końca. To dobry czas do podsumowania działalności naszych klubowiczów. SAKWA to nie tylko działalność typowo górska, poza górskimi łojantami w naszych szeregach są również mocni wspinacze sportowi. Rok 2015 dla SAKWY był rokiem przełomowym, padły topowe drogi skalne, zarówno sportowe jak i drytoolowe. W poniższym podsumowaniu zebrałem najlepsze przejścia w skałach na baldach, drogach sportowych, tradycyjnych, drytoolowych oraz w górach na drogach sportowych.
Drogi sportowe w skałach:
Już początek roku był bardzo udany. Miesięczny wyjazd do Hiszpanii dla Karoliny Ośki zakończył się przejściem kolejnej 8b – Pati pa mi w Siuranie, oraz świetnym onsjatem na La Crema 7c+! Oczywiście Karolina dorzuciła kilka „łatwiejszych” dróg do 8a+ pokonanych w szybkim RP oraz garść onsajtów do 7c. Wyjazd ten był również udany dla Kuby Kokowskiego, który poprawił swój życiowy onsajt pokonując drogę Kameleon 7c!
Po powrocie do kraju Kuba z Karoliną nie próżnowali. Karolina poprowadziła w Dolinie Kobylańskiej Pasję Życia VI.5+/6, a Kuba nieco później zrobił swoje pierwsze VI.5+ – Czerwone światła na Monte Cassino na Sokolicy. 50 metrów wymagającego wspinania na najwyższej skale Jury, jest moc w łydkach! Tego samego dnia na Sokolicy Karolina zrobiła kolejną trudną drogę – Imperium Sokoła VI.6/6+, co było pierwszym kobiecym przejściem tej drogi! Niewiele później Kuba szybko rozprawił się z popularnym klasykiem Dupy Słonia – Murarzem IV za VI.5. Drogę tę wiosną poprowadził również Tomek Ługowski, co jest jego pierwszą VI.5!
Wspinanie w czeskim Labaku słynie z tego że jest wymagajace, zarówno pod względem cyfry, jak i psychy. Nie przeszkodziło to Michałowi Czechowi żeby zrobić tam życiowy onsajt! Mowa o przepięknym filarku o nazwie Prvni vraska wycenionym na piaskowcowe IXc.Dodatkowo w maju Michał pokonał dwie krakowskie VI.5 – Supernity na Zakrzówku, oraz Taliban na popularnym w tym roku Libanie.
Karolina Ośka przez cały czas cisnęła ostro. Początkiem maja przeszła klasyk Pochylca – Shock the monkey VI.5+/6. Później padło Zaklęcie przestrzeni VI.5+/6 na Okienniku, a początkiem czerwca kolejne dwie bardzo trudne drogi – Próba Turinga VI.6+ na Dupie Słonia, oraz kilka dni po tym Fałszywy Prorok VI.6 na Pochylcu. W czerwcu podczas długiego weekendu wspinanie w rysach trenował Michał Czech. W chwili przerwy szybko rozprawił się z tamtejszym klasykiem pokonując Monidło VI.4+/5.
Wysokie temperatury w trakcie wakacji sprawiły, że trzeba było szukać chłodniejszych miejsc do wspinania. Taką możliwość dawały Tatry i najbardziej wysunięta na południe podkrakowska skałka, czyli Mnich. Karolina pokazała, że wspinanie w Tatrach nie jest dla niej niczym strasznym i początkiem lipca w zespole z Grzegorzem „Bułą” Gołowczykiem pokonała dwa super klasyki: Sadusia IX oraz Metallice IX+ na wschodniej ścianie Mnicha! Warto zwrócić uwagę na szybkość z jaką Karolina rozprawiła się tymi drogami, kto siedzi w temacie ten wie że nie każdemu przychodzi to tak szybko 🙂 W Tatrach podziałał również Kuba Kokowski, który poza drogami górskimi (to się nadaje na osobne podsumowanie) pokonał takie klasyki jak Rokokowa Rokota IX+ oraz Superata Młodości IX- na Mnichu w zespole z Kubą Ciechańskim. Jeszcze później w zespole z Michałem Czechem pokonał w stylu OS sportowy klasyk Mnicha – American Beuty VIII+.
Wakacje się skończyły, temperatury znów zaczęły sprzyjać wspinaczom. Rozwspinana po tripie Karolina zaprzyjaźniła się z Okiennikiem gdzie we Wrześniu pokonała takie drogi jak Nocne akcje VI.5+/6 ,Super akcje VI.6, oraz Wycieczka do ojcowa II VI.6. Tę ostatnią jak twierdzi: „na dogrzewkę, wieszając ekspresy” 🙂 Jesień to również najlepszy okres formy dla Kuby Kokowskiego. Kuba pokonał podkrakowski klasyk Montokwas 212 ceniony na „czyste VI.5”, a niedługo później dorzucił do tego Przybycie Tytanów VI.5+! Karolina nie odpuszczała i wykorzystywała każdą chwilę warunu pod Krakowem. Tym sposobem na początku października pada Ekspozytura Szatana VI.6+ na Pochylcu, a niedługo później Morderstwo Doskonałe VI.6 na rzadko odwiedzanym Wacmanie w Zimnym Dole, które Karolina dodatkowo przecenia! Do tego pod koniec października robi pierwsze przejście projektu na Dużym Pochylcu nadając mu nazwę Jasna strona mocy i wyceniając na VI.5+/6. Drogę zarówno przed jak i po Karolinie próbowało wielu mocnych zawodników – jednak bez większych sukcesów, cyfra z pewnością harda, a droga czeka na pierwsze męskie przejście!
Jesienią Michał Czech z Kubą Kokowskim oblegali krakowskiego Freneya, który jest idealną skałką na wspinanie w tygodniu, po zajęciach i w trakcie. Doskonaląc umiejętności wspinania z czołówką i po mokrej skale przy okazji udało im się przejść Potępienie VI.5 oraz Klaustrofobię VI.5+. Dodatkowo Kuba poprowadził Supernity VI.5 oraz dwie VI.4 OS – Odlot na Pochylcu i Taniec Starca w Bolechowicach. a Michał kolejne VI.5 na Libanie – Drzewo Jeżozwierza.
Trad:
W tym roku wspinaliśmy się również trochę na własnej asekuracji. Michał Czech w Sokolikach poprowadził na Krzywej Turni Rysę Osady VI.2 OS oraz Pierwszą Rysę VI.2 (2 proba, GU). Padł również Krzyż VI.1+/2 w stylu flash oraz Superdirettisima wariantem za VI.1 OS na Sukiennicach. Michał przeszedł też kilkanaście łatwiejszych dróg o trudnościach nie przekraczających VI+. W ciągu następnych kilku tygodni pokonał Prawe Ryski Marynarza VI.1 OS – piękną 30metrową drogę na Wroniej Baszcie w Kobylanach oraz równie śliczną Kołkówkę VI.1+ na Górze Kołoczek w Podlesicach. Na Słonecznej Turni w Rzędkowicach Kuba Kokowski poprowadził flashem Rysę Czoka VI.1+. Kuba zrobił też Rysę Marcisza VI+ na Mnichu oraz Zacięcie Kosińskiego VII, z którego spadło wielu mocnych zawodników. Zacięcie to, również w w najczystszym stylu pokonała Karolina Ośka, dodatkową przechodząc Rysę Hobrzańskiego VII-. Oprócz tego Karolina wspinała się na Jurze, gdzie pokonała w stylu OS Wesołą Krzakówkę VI.1+. Przebywając w Norwegii tradowo powspinał się również Jacek Kaczanowski z Wadimem Jabłońskim, gdzie pokonali Påskeaften Firestarter-Dale 7- w rejonie Dale.
Drytooling:
Naszym człowiekiem od drytoolingu jest bez wątpienia Wadim Jabłoński. W tym sezonie odnotował znaczący progres. Poza świetnymi wynikami na zawodach regularnie podnosił swój poziom w skałach, co zaowocowało takimi przejsciami jak Skywalker D9 w Jaskini Jasnej na Zakrzówku, Zwierzoczłekoupiór D8+, Książe Ciemności D8+ oraz Moherowy Ninja D8+, wszystkie w Strzegowej. Wadim dodatkowo przyczynił się do znaczącego wzrostu popularności tej dyscypliny wśród naszych klubowiczów, poprzez organizację regularnych treningów drytoolowych.

Bouldering:
W tej dyscyplinie też mamy kilku asów! Błażej Oboza w Ostaszu zrobił swoją życiówkę balderową o nazwie Zofre 7B+/C. Dodatkowo w Fontainebleau przeszedł Splatch 7B/B+ oraz Orgasme Cosmique 7B. Warto również wspomnieć o przejściu klasyku Zimnego Dołu w wykonaniu Błażeja – Teleportacji 7B+. Błażej przeszedł też garść innych bulderów do 7B włącznie, w tym kilka fleszem, jest moc! Dobrze z crashpadem wspina się również Jacek Kaczanowski. W tym roku przeszedł w Borzętach Komórkę Prokariotyczną 7B.
Warto wspomnieć również o tym że z Norą na Zakrzówku zaprzyjaźniła się Karolina. Do tej pory zrobiła tam kilka 7B, (w tym jedną flashem!) oraz jedno 7B+. Z pewnością już niedługo przeczytamy newsa o przejściu przez Karolinę jakiegoś konkretnie trudnego balda 🙂

Podsumowanie: Rok 2015 z pewnością możemy zaliczyć do tych udanych. Jesteśmy bardzo młodym klubem, nasi członkowie z roku na rok odnotowują znaczny progres. Chyba trudno wskazać inny, którego członkowie zrobili ostatnio takie postępy, przynajmniej ja nie potrafię. Kolejny również zapowiada się obiecująco. Wiele osób podjęło systematyczny koroniarski trening, spora część ostro ładuje z Wadimem na dziabach, a co do tego że Karolina w następnym sezonie zrobi VI.7 tudzież 8c to chyba nikt nie ma wątpliwości 🙂
Zimy jeszcze nie widać, ale w Tatrach trawki ponoć już trzymają. Wraz z Łukaszem i Krzyśkiem postanowiliśmy zadebiutować w tym sezonie. Na pierwszy cel padła droga Potoczka na Czubie nad Karbem.
Ok 4 opuszczamy havirę w Zakopanym i kierujemy się przez Boczań do Murowańca. Przerwa na 2 śniadanie w schronisku, krótkie podejście i o 9 wbijamy się w drogę. Pierwszy wyciąg prowadzi Łukasz. Mgła, ślady poprzedników i miłość do kosówek sprawiła, że Stempek nie poszedł najłatwiejszą drogą. Wybrał wariant wiodący przez prawie pionowe kosówki Jak łatwo się domyślić skończyło się to wielką dezaprobatą pozostałych członków zespołu.
Drugi wyciąg należy do mnie. Jest on zdecydowanie najładniejszy na drodze. Lita skała i dobra asekuracja. Płyty pokryte verglsem (kilka mm lodu), sprawiły że serce zabiło mocniej, lecz radość po przejściu długo mi się udzielała. Ostatni wyciąg prowadzi Krzysiek. Są to głównie trawki i kosówki. Drogę kończymy dość szybko, już o 13 meldujemy się na Czubie nad Karbem.
Czasu jest jeszcze sporo, decydujemy się przejść nad Zmarzły Staw, aby podzibać co nie co w lodach. Lodospady zacnie wylane, sporo ludzi. Każdy załoił na wędkę po 3 razy i czas na powrót do Zakopanego.
Przy zejściu dzwoni Wadim i mówi, że zacną ekipą jadą w Tary. Celem jest wspinanie na Tępej. Czy chcemy dołączyć? Jak łatwo się domyśleć, długo się nie zastanawialiśmy.
O 6 rano spotykamy się u Słowaka (Ścianka wspinaczkowa przy wylocie doliny Białej Wody) i jedziemy do Szczyrbskiego Plesa. Godzinka podejścia asfaltem, chwila odpoczynku w schronisku i rozchodzimy się pod ścianę. Wadim, Damian i Tomek łoją Easy Like Sunday Morning V. Tak się składa, że jest niedzielny poranek, pytanie tylko czy łatwy? Kilka słów od Wadima odnośnie drogi:
OS, 10 wyciągów, 7.5 h. 8 wyciągów z topo połączyliśmy w 7, natomiast pogubiliśmy się po ciemku nie znajdując łatwego wariantu wyjściowego i dokładając kolejne 3 wyciągi. Z lewej i prawej strony drogę ograniczają żleby, więc teoretycznie nie powinno być trudności orientacyjnych, ale przebiegaliśmy przez niektóre formacje zaznaczone w topo bez ich zauważenia, a niektórych staraliśmy się doszukać, zwalniając na chwilę tempo i nie znajdywaliśmy ich. Stąd łączenie wyciągów. Bardzo ciekawe wyjście z pierwszego kominka za V (sroga, bulderowa mantla) i piękny trawersik na ostatnim wyciągu.
Warto wspomnieć, że dla Tomka był to zimowy debiut, gratulacje!
Ja z Łukaszem wbijamy się w klasyk rejonu – żebro Galfy’ego. Oczywiście podejście pod ścianę nie mogło obyć się bez solidnej dawki kosówki. Pamiętajcie, że gdy idziecie z Łukaszem w góry, kosówka zawsze was dopadnie! Drogę obok nas wspina się kolejny zespół sakwowiczów – Adam i Doris (Wojsy) oraz Sabina. Dzieli nas odległość kilkudziesięciu metrów, więc możemy wzajemnie śledzić swoje poczynania.
Co do naszej ruty, pierwszy wyciąg to mocne III, trawki i płyty. Kolejny wiedzie skalnym korytarzem przez kosówkę, oczywiście przypadł on Łukaszowi :). Później trudności na drodze puszczają i można przejść na asekurację lotną, lub gdy zespół czuje się pewnie całkowicie rozwiązać. My wybieramy drugą opcję i idziemy na żywca. Na końcówce doganiamy jeszcze 3 zespoły, które wbiły się w drogę 4 godziny przed nami, więc jest moc!
Na wierzchołku czekamy na Adama, Dorotę i Sabinę, którzy przychodzą godzinę po nas. Wspaniały zachód słońca skutkuje mnóstwem fantastycznych zdjęć!
W ciemności widzimy 3 czołówki w połowie ściany. Po szybkim telefonie, okazuje się, że to Wadim i spółka. Życzymy im powodzenia i wesołą ekipą schodzimy do schroniska. Tam przy zasmażanym serze i kofoli czekamy ok 2 godzin na przyjście chłopaków.
Część sakwowiczów wraca do Krakowa. Pozostali korzystają ze świetnego warunu i działamy dalej!
W poniedziałek Wadim z Damianem wbijają się w Iluzję M6 na Galerii Szatana. Drogi niestety nie zrobili:
Wycof z drugiego wyciągu – przewieszenie zaznaczone na topo, to po prostu sklinowane w rysie nad głową lodówki, które trzeba minąć bardzo czujną płytą z prawej z (jak przystało na nazwę drogi) iluzoryczną asekuracją z owych lodówek. Na samą płytę zabrakło psychy, siły i czasu. 🙂 Pierwszy wyciąg w tych warunkach, to paskudne zacięcie z bardzo skąpą asekuracją i smarkiem z trawy w miejscu zbiegu płyt (może pomogłyby mi przy prowadzeniu igły, które zostawiliśmy w schronisku), trudne, po prostu słowackie M3. 😉
[su_spacer]
Ja, Łukasz i Sabina wbijamy się w żebro Puskasa na Tępej. Początek jest dość łatwy, idziemy na żywca. Później wiążemy się i resztę drogi pokonujemy na lotnej. W planach było przejście na sztywno dwóch wyciągów za III. Jednak Łukasz, który prowadził tak się rozpędził, że przeszedł te trudności nawet ich nie zauważając. Zatrzymał się dopiero, gdy skończył mu się szpej. Sama droga bardzo ładna, idealna na początek sezonu. Długa i estetyczna, świetne wspinanie gdy trawki trzymają. Miejscami niestety jest dość krucho, mi udało się zrzucić kamień wielkości płyty grzewczej…
Bardzo owocne 3 dni w Tatrach. Oby tak dalej, SAKWO!