Jakub Kokowski | 25 kwietnia 2020 bielecki czech frankiewicz gromczakiewicz jabłoński kimel kokowski korbiel olszewski ośka podlecka podsumowanie stanek wojsa wspinanie zieliński

Przejścia górskie letnie 2019

Z roku na rok w Klubie przybywa świetnych przejść. Ciężko samemu wybrać te najlepsze. Z pomocą przyszła tym razem kapituła nagród Kraków Mountain Award, która przyznała wyróżnienie Karolinie Ośce i  Michałowi Czechowi za zrobienie najtrudniejszej klasycznej polskiej drogi na El Capitanie – Golden Gate 5.13b oraz Gabrysiowi Korbielowi i Kubie Kokowskiemu za przejście wspólnie z Michałem drogi Divine Providence na Filarze Narożnym Mont Blanc (1000m, 7b OS). Było to pierwsze polskie przejście drogi, która jest uważana przez niektórych za najtrudniejszą wiodącą na wierzchołek dachu Europy. Gabryś i Kuba również podziałali w Yosemitach, gdzie dokonali czwartego polskiego klasycznego przejścia drogi Freerider 5.13a (drugie polskie przejście należy od 2 lat do Michała i Karoliny). Kolejnym rewelacyjnym przejściem popisał się zespół Bartek Ziemski – Jonatan Zazula, który dokonał najszybszego polskiego przejścia słynnej grani Peuterey Integrale (45h). Wyśmienite i szybkie przejścia posypały się również w Dolinie Bezengi na Kaukazie, gdzie działało 10 klubowiczów na zgrupowaniu zorganizowanym przez Wadima Jabłońskiego.  Spośród nich warto wyróżnić przejście drogi Timofjejeva za 6A na Krumkolu (4676 m n.p.m.) zespołu Wadim Jabłoński, Maciek Kimel,  Damian Bielecki.

Yosemite

 

Golden Gate 5.13b RP, 7 dni – Michał Czech, Karolina Ośka – najtrudniejsze klasyczne polskie przejście na El Capie.

Freerider 5.13a PP, 5 dni, dwa wyciągi PP, dwa wyciągi flash, reszta OS – Gabryś Korbiel, Kuba Kokowski. Czwarte polskie klasyczne przejście. Bez wcześniejszego rozpoznania drogi.

Astroman 5.11c flash – Gabryś Korbiel, Kuba Kokowski

Rostrum North Face z wyjściem przez Alien Roof 5.12b PP – Gabryś Korbiel, Kuba Kokowski

Zion  

Shune’s Buttress, 5.11+ – Michał Czech, Karolina Ośka

Moonlight Buttress 5.12+ – Michał Czech, Karolina Ośka

Red Rocks

Levitation 29, Eagle Wall – 5.11c, 8 wyciągów – Michał Czech, Karolina Ośka

Original Route, Rainbow Wall, 5.12b, 15 wyciągów – Michał Czech, Karolina Ośka

Cloud Tower, 5.11d, 7 wyciągów – Michał Czech, Karolina Ośka

 

Alpy – Chamonix

Divine Providence (7b, 900m trudności, 1500m do szczytu, OS), Grand Pilier d’Angle, Mont Blanc, około 30h akcji netto od podstawy do piku – Gabryś Korbiel, Michał Czech, Kuba Kokowski – pierwsze polskie przejście i od razu w najlepszym stylu OS.

Grań Peuterey Integrale – 45h akcji, 5h snu – Bartek Ziemski, Jonatan Zazula – najszybsze polskie przejście

Super Dupont (200m, 7b OS, wariant A0 przez płyte), Aiguille du Midi – Gabryś Korbiel, Michał Czech, Kuba Kokowski

L’echo des alpages (7a+, 460m, OS, około 8h), Grand Capucin – Gabryś Korbiel, Michał Czech, Kuba Kokowski

Filar Cordiera na Grand Charmoz 650m 6b – Wojciech Stanek, Adam Wojsa oraz Pete Kayll (spoza Sakwy) oraz Paweł Zieliński i Dorota Wacławczyk

Anouk, Petit Jorasses (6b+, 750 m) – flash – Paweł Zieliński i Tomek Olszewski.

Grandes Jorasses traverse D – Marcin Gromczakiewicz, Wojciech Stanek

Filar Frendo (1200m, 5c, WI3, DMarco Schwidergall, Tomasz Rodzynkiewicz, Paweł Pieńkowski

Aiguille Noire de Peuterey : Arête S  (1100m, TD 5c) Marco Schwidergall, Tomasz Rodzynkiewicz, Paweł Pieńkowski

Grań Arete du Diable – Mont Blanc du Tacul – Kacper Kłoda i Krzysiek Królas.

Kombinacja dróg Swiss Route i O Sole Mio na Grand Capucin (6b+ 320m) – Dominik Cyran, Kacper Kłoda i Krzysiek Królas.

Le piege 250m, 6b+ (wariant dolnego wyciagu) – Mikołaj Dzięciołowski oraz Jakub Siwiński (spoza Sakwy)

Kaukaz – Dolina Bezengi

Droga Timofjejeva na Krumkol, 6A – Jabłoński, Kimel, Bielecki – 52h

Kaliszewski 5B na Koshtan Tau (5152) – Ziemski-Zazula przy słabej widoczności i opadzie śniegu pokonuje drogę na lekko, w 12 godzin. Jabłoński, Kimel, Bielecki w dobrych warunkach po 13 godzinach stają na szczycie, ale sklinowana lina w zejściu zmusza zespół do biwaku pod Pticą. Warto zaznaczyć, że oba zespoły szły filar ostrzem, prosto zdolnego piętra lodowca, nie omijając żadnego jego fragmentu śniegami z prawej strony.

Szewczenko, prawym skrajem wschodniej ściany, 5B  na Misses Tau (4425), – Zazula, Ziemski 10,5h do szczytu.

Droga Naumowa 5A na zachodniej ścianie Ulluauz Bashi (4675)- Zazula, Ziemski oraz Jabłoński, Kimel, Bielecki oraz Rodzynkiewicz i Schwidergall 6-8h.

Filar Tichonowa (4747) 4A + trawers Koshtan Tau – 5A – Rodzynkiewicz-Schwidergall w rewelacyjnym czasie 9 godzin.

Dych Tau główny (5204 m.n.p.m.) – 5A,centralnym południowym filarem. Mateusz Grobel oraz Bartłomiej Hojdas (spoza Sakwy) Droga Aleksaszina. Napotkane trudności: do VI+ (UIAA) w większości teren IV-V. Efektywny czas
wspinania: 25,5h.

Tatry

Metalica IX+ RP, Mnich – Gabryś Korbiel, Ida Kupś (KS Korona)

Wachowicz VIII RP, Mnich – Jakub Kokowski, Justyna Frankiewicz

Płyty Pochyłego VIII OS, Kieżmarski Szczyt – Karolina Ośka z partnerem

Hipersprężyna VIII (kluczowy wyciąg OS), Mnich – Michał Czech i Krzysiek Fus

Dolomity

Filar Wiewiórek Scoiattoli Arete 7b, 450 metrów, OS (Cima Ovest) – Gabryś Korbiel i Krzysiek Banasik (UKA) oraz Paweł Bańczyk i Łukasz Kołodziej (KW Katowice)

Via Constantini Apollonio VII+, 600 metrów, RP –  Paweł Bańczyk i Łukasz Kołodziej (KW Katowice)

Il Vecchio Leone e la Giavane Fifona, 7a, 500 metrów, OS – Paweł Bańczyk i Łukasz Kołodziej (KW Katowice)

Via Cassin VIII, 530 metrów, OS (Cima Ovest) – Paweł Bańczyk i Łukasz Kołodziej (KW Katowice)

Aspettando la Vetta 6c, 300 m, Tofana di Rozes (do wielkich półek) OS – Ilona Podlecka oraz Jonatan Zazula

Luna Nascente VII, 360 m, Metamorfosi RP– Ilona Podlecka oraz Jonatan Zazula

Cassin VII-, 300 m, Cima Piccolissima OS– Ilona Podlecka oraz Jonatan Zazula

Maroko – Taghia

Baraka 7b, 670m OS – Paweł Zieliński, Tomek Olszewski

Fat Guides – 260 m, 7b+ – Paweł Bańczyk i Jakub Kołodziej

 

 

 

 

Johny | 2 kwietnia 2018 alpy czech frankiewicz góry gromczakiewicz jabłoński kaczanowski kądziołka kimel kokowski korbiel marco ośka podlecka rodzynkiewicz szkatuła tatry wspinanie yosemite ziemski

Przejścia górskie i sportowe w 2017 roku

Z pewnym opóznieniem piszemy o przejściach naszych klubowiczów w 2017 roku. Poprzedni rok nazwaliśmy przełomowym dla rozwoju naszego klubu. Gdyby go nie było tak moglibyśmy również nazwać ten rok. Continue reading „Przejścia górskie i sportowe w 2017 roku”

Johny | 26 grudnia 2017 czech dudek matuszek ośka the chachors XX-lecie

XX-lecie SAKWY – relacja

20-lecie istnienia Sakwy świętować chcieliśmy z rozmachem. W końcu dwudzieste urodziny to już pełnoletniość – przegląda się zdjęcia z dzieciństwa, ale też patrzy dalej. Bo wszystko dopiero się zaczyna.

25 listopada zebraliśmy się więc w Auli Centrum Dydaktyki AGH. Zebraliśmy się licznie, bo w kulminacyjnym momencie było tam około 200 osób. Najpierw zdjęcia z dzieciństwa – o początkach Klubu opowiadali dr hab. Jerzy Mościcki (opiekun Sakwy z ramienia AGH) i dr Andrzej Gałaś – pierwszy prezes. Dzięki ich barwnej prezentacji poznać mogliśmy kulisy pierwszych wypraw w góry Kaukazu, Tien-szan oraz ekwadorskie Andy i obejrzeć przygody na zdjęciach z – jak to sami prelegenci określili – czasów przed smartfonami.

Następnie Kuba Kokowski zarysował panoramę ostatnich kilku lat z historii Sakwy i  – koncentrując się na najnowszych sukcesach – przedstawił podejmowane przez klubowiczów aktywności.

 

Jedną z takich aktywności są badania naukowe i o tym traktowało kolejne slajdowisko. Artur Sosnal, Łukasz Nowak i Igor Niemiec opowiedzieli o przebiegu kierowanej przez dra Andrzeja Gałasia wyprawy do Peru, podczas której prowadzili badania na terenie Kanionu Colca i w Dolinie Wulkanów. Warto wspomnieć, że towarzyszyła im ekipa filmowa Discovery Channel, a losy wyprawy zawarte są w pierwszym odcinku telewizyjnej serii Misja Explorer.

 

Jak pomysłowi są w swoich działaniach Sakwowicze przekonaliśmy się w kolejnym punkcie programu, kiedy to ogłoszone zostały wyniki konkursu z okazji 20-lecia, a zwycięzcom rozdano, ufundowane przez sponsorów, atrakcyjne nagrody. Należało wymyślić i zrealizować górski lub wspinaczkowy projekt związany nierozłącznie z liczbą 20. Wpłynęło wiele zgłoszeń, zrealizowanych na czterech kontynentach! Bouldery w Yosemite, pompki na szczycie czterotysięczników, zdobywanie ostańców Jury Południowej drogami normalnymi w stylu oblężniczym… Jury nie miało łatwego wyboru.

Ostatecznie trzecie miejsce przypadło Kasi Hromek i Dominikowi Cyranowi za ich projekt górsko-podróżniczy 10 wulkanów Ameryki  zdobytych razem na 20-lecie Sakwy. W 2017 roku wzbogacili swoją kolekcję szczytów o andyjskie wulkany w Kolumbii, Gwatemali, Ekwadorze, a w Meksyku weszli m.in. na pięciotysięczny Pico de Orizaba, najwyższy szczyt tego kraju.

Drugie miejsce zdobył klubowy zespół muzyczny – The Chachors. Popularni Chachorsi zadeklarowali wykonanie 20 piosenek podczas wieńczącego 20-lecie koncertu, a z obietnicy tej już kilka godzin później wywiązali się dosłownie śpiewająco!

Pierwsze miejsce zgodnie z przewidywaniami zgarnęli Michał Czech i Kuba Kokowski, za swój brawurowy projekt przejścia 20 dróg na Hali Gąsienicowej…w jeden dzień! Tylko 21 godzin potrzebowali na przejście około 100 wyciągów o trudnościach do VII-, większość z nich pokonując na żywca lub z lotną asekuracją. Trudno wymarzyć sobie lepszy sposób na uczczenie 20-lecia Sakwy niż osiągnięcie tego kalibru.

 

Jeśli mowa o osiągnięciach wielkiego kalibru, to już po krótkiej przerwie posłuchać mogliśmy o innych imponujących dokonaniach klubowiczów – Karolina Ośka i Michał Czech opowiedzieli po raz pierwszy o swoich przygodach w Parku Narodowym Yosemite. Ich dwumiesięczny pobyt w Dolinie obfitował w sukcesy, czego zwieńczeniem było drugie polskie przejście klasyczne słynnego Freeridera na El Capitanie (5.12d, 33 wyciągi). Prezentacja Karoliny i Michała była jednak czymś więcej niż listą z kapownika lub wykazem cyferek. To raczej pełna humoru opowieść o amerykańskim śnie początkujących big wall climberów, wzbogacona o odę ku czci masła orzechowego i mrożące krew w żyłach epizody ze spadającymi z El Capitana słoikami Nutelli w roli głównej.

 

Wisienką na torcie było slajdowisko zaproszonych gości – Łukasza Dudka i Jacka Matuszka. Ci specjaliści od wspinania wielowyciągowego na najwyższym poziomie przedstawili swoje przejścia, których dokonali w ramach projektu Alpine Wall Tour. Szczególne miejsce w ich prezentacji zajmowały Dolomity, a konkretnie masyw Tre Cime di Lavaredo, w którym pokonali drogi: Bellavista (8b+) i Project Fear (8c). Zdradzili nam też plany poprowadzenia tam własnej, trudnej drogi. Opowieść o zmaganiu z kruszyzną, ekspozycją i trudnościami wysoko ponad ostatnim przelotem z pewnością będzie dla Sakwowiczów inspiracją.

To jednak melodia przyszłości, a tymczasem w przyszłości bliższej czekało jeszcze after party. Oficjalna część obchodów 20-lecia dobiegła końca, a o nieoficjalnej rzec można jedynie tyle, że odbyła się w niepowtarzalnych rytmach nadanych przez The Chachors

 

Johny | 14 listopada 2017 czech dudek matuszek ośka XX-lecie

XX-lecie SAKWY

Z radością zapraszamy górską społeczność Krakowa (i nie tylko) na wyjątkowe wydarzenie. SAKWA – Sekcja Akademicka Klubu Wysokogórskiego w Krakowie obchodzi w tym roku 20-lecie swojego istnienia. Będziemy świętować 25 listopada Auli Centrum Dydaktyki AGH (ul. Reymonta 7).

W programie znajdą się między innymi prelekcje: Karolina Ośka Michałem Czechem opowiedzą o swoich przygodach w Yosemitach (między innymi o przejściu słynnego Freeridera), a zespół Łukasz Dudek – Jacek Matuszek przybliży wspinaczki, których dokonali w ramach projektu Alpine Wall Tour.

Po uroczystościach SAKWA zaprasza wszystkich na afterparty – w Klubie Kornet (Al. Krasińskiego 19) o 21 grać będzie złożony z klubowiczów SAKWY, rockowy zespół The Chachors.

Link do wydarzenia: https://www.facebook.com/events/144531752827057/permalink/151793292100903/?notif_t=like&notif_id=1510008563466471.

Szczegółowy program:

15.00 – Otwarcie, prezentacja „20 lat w górach – narodziny SAKWY i jej historie”
16.00 – Artur Sosnal, Polska Wyprawa Naukowa do Peru
16.30 – Rozstrzygnięcie konkursu z okazji XX-lecia SAKWY
17.15 – Karolina Ośka, Michał Czech „Dwa miesiące w Yosemite – od zera do big wall climbera?”
18.30 – Łukasz Dudek, Jacek Matuszek „Alpine Wall Tour”
20.00 – zakończenie prezentacji
21.00 – Afterparty, koncert The Chachors KLUB KORNET

Johny | 11 listopada 2016 czech ośka wspinanie

Gesause

Michał Czech i Karolina Ośka na filmowej relacji z wyjazdu do Gesause.

Johny | 22 października 2016 ciechański czech kokowski ośka piosenka szulc

Biały maglajz, szara skała – piosenka klubowa

Biały maglajz, szara skała

Autorzy: Karo Ośka, Michał Czech, Kuba Kokowski, Wojtek Szulc, Kuba Ciechański

Gdy od ziemi się odbiłem, wielki żal ogarnął mnie,    a  C

Łzy po twarzy popłynęły, zrozumiałem wtedy że    G   a

Jestem taki strasznie słaby, trening nie przełożył się,   a  C

Palce same się prostują, niemoc znów ogarnia mnie.   G   a

 

Chciałem zapiąć – lecz nie mogłem, chciałem dogiąć – brakło sił,

Ręce moje takie słabe, przadramiona pali mi.

Chciałem robić wszystko sajtem, harde RP wyszło mi,

Chciałem znowu być najlepszy, ale słabość mam we krwi!

 

Ref.

Biały maglajz,  szara skała,   a

Opętani rankingami,  C

Myślą swą szukają cyfry,   G

Którą wiążą z szemrankami!   a

 

Tak jak Niedźwiedź na Tytanach, patentuję całe dnie,

Ciągle spadam, biorę bloki, asekurant wkurwia mnie.

Gdy nadejdzie chwila błoga, kiedy w łańcuch wepnę się,

Ryk mój w eter się poniesie, znów lokalsi wnerwią się!

Ref.

 

Jedzie Matiz z łojantami, trudną drogę zrobić chcą,

Nie trafili z patentami, gdyż nie grzeszą mocą swą.

Gdy swe oczy otworzyli, wielki żal ogarnął ich,

Pod okapem zrozumieli, nie załoi żaden znich!

Ref.

Młodsza siostra zapytała, mamo gdzie braciszek mój?

Brat twój w wielkiej ścianie wisi, patentuje wyciąg swój!

Ref.

Wtem od ściany ktoś odpada i zaczyna lecieć w dół

Stanowisko obciążając  kostkę łamie swą na pół.

Lecz nadejdzie chwila taka, gdy sie wspinać bedzie mógł

O kontuzji swej zapomni, a do głowy przyjda znów:
Biały maglajz, szara skała…
Johny | 22 lipca 2016 Blue Night czech Dachl Gesäuse Große Pleite Kalbling ośka Ursprung des Lichts Zinödl

Gesäuse

Pomysł na wyjazd do Gesäuse zrodził się w zimie. Siedząc w domu ze złamaną nogą, znudzony przeglądałem stare numery Gór. W jednym z nich natrafiłem na artykuł Magdy Drozd i Adama Rysia opisujący ten rejon. Duże ściany, długie i skomplikowane podejścia, północne wystawy i przede wszystkim mała popularność i dzikość  – trzeba przyznać – brzmiało fantastycznie. Przeglądając angielskie tłumaczenie przewodnika Xeis Auslese moją uwagę zwróciła droga Anima Mundi na północnej ścianie Dachl – 400m ciągowego płytowego wspinania o dziewiątkowych trudnościach – cel idealny. Opowiadając o tym na którejś z imprez klubowych wzbudziłem zainteresowanie Karoliny, której pomysł na zrobienie takiej drogi bardzo się spodobał. Lepiej chyba trafić nie mogłem! W kwietniu dostałem zaproszenie na FB na prezentacje w KW Kraków o wspinaniu w Ameryce Południowej, którą mieli prowadzić własnie Magda i Adam – autorzy wspomnianego artykułu o Gesause. Mimo że następnego dnia z rana ruszałem na majówkę do Chamonix, postanowiłem znalezć chwilę czasu. Udało się zdobyć sporo cennych informacji i pożyczyć przewodnik. Wszystko zapowiadało się doskonale, aż pewnego dnia pod koniec maja dostaliśmy informacje o dużym obrywie na Dachlu, w wyniku którego wspinanie po Anima Mundi stało się niemożliwe. Mimo to zdecydowaliśmy się pojechać i wspinać po innych drogach, przecież ścian tam pod dostatkiem 🙂 Dodatkowo traktowałem to jako fajny trening zarówno dla siebie jak i Karoliny, pod kątem dalszych planów na to lato.

Gdy pierwszego dnia pod wieczór dotarliśmy na miejsce, muszę przyznać że mur północnych ścian masywu Hochtor wyglądał naprawdę imponująco. Następnego dnia wybraliśmy się na krótką i w pełni ubezpieczoną drogę Verticale na północnej ścianie Zinodl. Myślę, że byłaby to całkiem fajna i przyjemna droga, gdyby nie to, że wiodła największym ściekiem na ścianie. Zapewne pomimo sporej ilości mokrej skały drogę udałoby się ukończyć,  ale ostatecznie musieliśmy się wycofać z powodu nadchodzącej burzy. Mimo to udało się coś poruszać i rozwspinać w tutejszej skale.

Następny dzień był typowym dniem po przejściu frontu. Chłodne powietrze, wiatr i lekka mżawka od rana. Postanowiliśmy powspinać się po jakiejś blisko położonej ścianie, która w miarę szybko wyschnie. Idealna do tego celu wydawała się zachodnia ściana Kalbling. Z racji tego, że z godziny na godzinę pogoda miała się poprawiać, a dojście pod ścianę od schroniska zajmuje godzinę, z parkingu wystartowaliśmy około 12. Wybraliśmy dodatkową godzinę podejścia, zamiast wydawać 7 euro na wjazd samochodem. Niedługo pózniej gratulowaliśmy sobie sprytu, pomykając stopem serpentynami do schroniska 🙂 Wybór padł na najtrudniejszą tamtejszą drogę – Blue Night o trudnościach 9-. Temperatura była dość niska i wiał chłodny wiatr, ale wspinało się bardzo dobrze. Poza tym lita skała i dobra asekuracja, a na sam koniec w nagrodę wyszło słońce 🙂 Sprawne wspinanie i zjazdy, oraz flash na kluczowym wyciągu sprawiają że już o 19 jesteśmy pod ścianą.   Na zejściu do samochodu zemścił się na nas wyjazd do góry stopem, bo schodząc ścieżką na skróty nie doszliśmy do właściwej drogi, lecz do nowo wybudowanej, której nie było na naszej mapie. Gdy zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak, to zamiast wrócić wybraliśmy (a właściwie to ja wybrałem 🙂 ) wariant wprost przez krzaki, co dało dodatkową godzinę błądzenia w krzonie, szczęśliwie zakończoną przed zmrokiem w samochodzie 🙂

Następny dzień miał być jedynym dniem pewnej pogody, zanim znów zrobi się burzowo. Postanowiliśmy to wykorzystać i mimo, że był to trzeci dzień wspinania z rzędu, zdecydowaliśmy się pójść na długą drogę. Wybór padł na Große Pleite o trudnościach 8 na północnej ścianie Dachl.  Parę minut po 6 wystartowaliśmy z parkingu. Byliśmy zaniepokojeni ostrzeżeniami na podejściu że szlak którym mamy wracać  – „Petternpfad” –  jest nieczynny z powodu obrywu sprzed miesiąca i nie zaleca się wspinania na Dachlu. Postanowiliśmy zatem wstąpić do schroniska, by zapytać o naszą drogę i możliwość zejścia. Z rozmowy z gospodarzem wynikało że można śmiało napierać. Około godziny 9 docieramy pod ścianę, a właściwie to „przedścianie”. I tu zaczynają się problemy, bo nie jest wcale takie oczywiste, w którym miejscu mamy rozpocząć nasze wspinaczkowe podejście. W wielu miejscach skała jest mokra, krucha i zarośnięta. Chodzimy pod ścianą w jedną i w drugą stronę, aż w końcu udaje się dostrzec stalowe poręczówki kilkadziesiąt metrów nad głową. Pokonujemy skalny teren i po mokrych poręczówkach z lejącą się za kołnierz wodą napieramy do góry. Start drogi wydaje się już blisko, ale idziemy i idziemy, a co chwilę do pokonania jakaś ścianka, kominek lub zaciątko. Trzeba być ostrożnym bo skała jest krucha, a ewentualne odpadniecie może mieć ostateczne konsekwencje. Znużeni w końcu docieramy do miejsca, w którym startuje droga i gorąco liczymy na to, że wspinanie po niej warte będzie takiego podejścia.  O 11:50 wbijam się w pierwszy wyciąg. Na początku skała jest krucha i wszystko się rusza, na szczęście co jakiś czas pojawiają się spity i widać, że wyżej będzie już tylko lepiej. Kolejny wyciąg to fajne siódemkowe zacięcie, jakość skały z każdym metrem robi się coraz lepsza, a metrów szybko przybywa. Wydaje się że wyżej będzie już tylko przyjemne zasuwanie w super litej skale. Przychodzi kolej na prowadzenie Karoliny. Zasuwając na drugiego nagle czuję że zaczynam się obsuwać razem ze skałą po której się wspinam, po nogach przelatuje mi blok wielkości szafy i z hukiem roztrzaskuje się w podejściowym żlebie. Okazuje się, że urwałem półkę stanowiskową ze stanowiska, które Karolina pominęła łącząc 2 wyciągi. Dodatkowo robiąc wahadło z zewnętrznej kieszeni plecaka wypada butelka z wodą, co oznacza, że na resztę drogi zostało nam po łyku z praktycznie pustej drugiej butelki. Ta przygoda w połączeniu z dużym obrywem sprzed miesiąca niezbyt dobrze wpływa na psychę. Staramy się zmobilizować i napieramy do góry.

Gdzie tylko można łączymy wyciągi w dłuższe, ale często jest to bardzo trudne, bo przebieg drogi jest nieco wyszukany i nie do końca logiczny. Plącze nam się lina, a chwilę pózniej łapię zapych i muszę się cofać. Już wiemy że o dobrym czasie możemy na tej drodze zapomnieć. Niektóre miejsca wskazują, że mogły tam być już obrywy podobne do tego, który przydarzył się nam. Na jednym z wyciągów za 6- Karolina nie jest w stanie ruszyć płytą do góry po spitach (jedyne chwyty to fakery na pół paliczka), w końcu obchodząc ją słabo asekurowalną ryską obok, a długie pętle w spitach mogą wskazywać że obecnie zespoły robią ten odcinek hakowo. Musimy się spieszyć bo robi się ciemno. Jedzenie i picie już dawno się skończyło, a przed nami jeszcze sporo wspinania. Udaje się przyspieszyć, mimo to noc zastaje nas jeszcze w ścianie. Ostatnie 3 wyciągi prowadzę z czołówką w kompletnych ciemnościach. Przełożyły się wieczorne sesje treningowe z czołówką na krakowskim Freneyu 🙂 O 23;30 wchodzimy  na szczyt i decydujemy się tam biwakować, bo zejście z Dachlu nie należy do najprostszych orientacyjnie. Noc jest dość chłodna i wieje wiatr, dlatego zaczynamy schodzić jak tylko się rozjaśnia. Grań zejściowa jest naprawdę śliczna, a wschodzące właśnie słońce dodaje jej uroku. Do tego niesamowite formacje skalne, wymycia, depresje, coś niesamowitego! Nawet dobrze że schodzimy jak jest jasno 🙂 W końcu dochodzimy do przełęczy na którą dochodzi Petternpfad – dwójkowa droga wspinaczkowa dla bardziej zaawansowanych turystów. Schodzimy nią w dół do żlebu, gdzie po raz pierwszy od kilkunastu godzin możemy się czegoś napić. Żleb zejściowy to kompletny parch i do tego zniszczony przez obryw z końca maja. W końcu po 26 godzinach akcji docieramy do samochodu. Po podliczeniu wyszło nam 700m wspinania na 23 wyciągach. Do tego podejście jak pod Małego Młynarza i zejście jak z Mięgusza. Całkiem wymagająca wycieczka 🙂

 

Po trzech dniach wspinania z rzędu i dłuższej wyrypie dnia ostatniego czujemy się solidnie zmęczeni. Przed następną drogą musimy dobrze wyrestować. Kolejnym naszym celem jest Ursprung des Lichts na północnej ścianie Zinodl. Trudności 9, a łączna długość drogi to 470m. Trudna technicznie, ale względnie łatwo dostępna, a powrót odbywa się zjazdami. Dwa dni pózniej stoimy pod jej startem. Jesteśmy wypoczęci, a przed nami dzień pewnej pogody. Prowadzę pierwsze 4 wyciągi kruchego i mokrego rzęchu i wychodzimy na poziome półki przecinające ścianę. Tam robimy trawers i podchodzimy pod właściwe trudności drogi. Następne wyciągi wymagają już więcej wspinania i zakładania asekuracji. Dobra jakość skały i estetyczne ruchy przeplatają się momentami ze strachem, ale ogólnie można powiedzieć że jest bezpiecznie. No, może z wyjątkiem jednego wyciągu na który według autora drogi warto mieć cama 4 którego nie posiadaliśmy 🙂 Sprawnie podchodzimy pod dwa ostatnie wyciągi, które stanowią o głównej trudności drogi. Pierwszy z nich to ciągowe 9- . 50m przewieszonej płyty po dobrych chwytach, na których znajduje się 6 spitów. Pomimo zabrudzonych i mało widocznych chwytów Karolina robi go onsajtem i do tego trudniejszym wariantem bo nie zauważa stanowiska i musi wykonać trawers z obniżeniem. Do końca zostaje już tylko jeden wyciąg o trudnościach 9 i sześciu spitach na 50m. Kilkumetrowy runout w terenie 7+, siłowy bald w przewieszonym zacięciu przy spicie, a następnie 40m terenu za  8+ z mieszaną asekuracją i nieco psychiczną końcówką. Spadam w cruxie i chwilę zajmuje mi znalezienie optymalnych dla mnie patentów. Przechodzę z blokami wyciąg do końca i zostawiam asekurację dla Karoliny. Nie jestem pewien czy pokonam go w drugiej próbie. Czuć już zmęczenie po 400 metrach wspinania. Kolej na próbę Karoliny. Podchodzi pod kluczowe miejsce, pięknie walczy i po chwili trzyma już dobrych chwytów w rysie powyżej cruxa. Krzyczę jej wszystko co zapamiętałem z tego wyciągu i dopinguję. Rysa na dłonie, kilka zgięć w przewieszeniu, znowu rysa, a potem płyta po małych chwytach zakończona siłową końcówką i dużym runoutem. Naprawdę wspinaczkowy i wymagający wyciąg! Po chwili słyszę komendę „mam auto”. Udało się! Zjazdami wracamy na półki, z których powrót nie jest już tak prosty. Trzeba wykonać zjazd przed wodospad, trawers, kolejny zjazd, trawers z podejściem i jeszcze jeden zjazd. O godzinie 22 jesteśmy na szlaku, godzinę pózniej przy samochodzie. Dzień z pewnością można zaliczyć do udanych 🙂

Prognozy na następne dni zapowiadały codzienne burze, więc tą drogą postanowiliśmy zakończyć wspinanie w rejonie i przejechać w skały.

Tak upłynął nam tydzień w Gesause, na brak wrażeń nie mogliśmy narzekać. Jest to bardzo ładne miejsce i warte odwiedzenia. Północne ściany wraz z długimi podejściami  i skomplikowanymi zejściami budzą grozę, a jednocześnie przyciągają wzrok i kuszą swoim pięknem. Pomimo niewielkiej wysokości tutejszych szczytów, sporo jest długich dróg, a doliczając wspinaczkowe podejście pod ściany można uzyskać prawdziwą alpiniadę. Wspólnie z Karoliną tworzyliśmy zgrany i dobrze uzupełniający się zespół, co zapewniło nam wysoką skuteczność na wybranych drogach. Sporo się od siebie nauczyliśmy, a zdobyte doświadczenia i przewspinane metry dobrze wpłyną na dalsze wakacyjne plany. Duże ściany czekają!

Johny | 5 czerwca 2016 ciechański cyran czech kądziołka kapłańska kokowski korbiel kosiorek kowalik ługowski ośka polak skały wspinanie

Wiosna 2016 – przejścia sportowe

Sezon skałkowy trwa w najlepsze. Jednak zbliżająca się sesja i upały połączone z burzami z pewnością go trochę wstrzymają.  To dobry czas, aby przed wakacyjnymi wyjazdami zebrać przejścia skalne naszych klubowiczów, a tych było naprawdę sporo. Przeglądając strony innych klubów, otwierając zakładki z przejściami i porównując do przejść członków Sakwy, można z dumą wypiąć pierś i powiedzieć: Jest super! Aktywność w skałach wśród naszych klubowiczów jest naprawdę wysoka.  Na pewno pozytywnie wpływa na to sekcja klubowa, aktualnie prowadzona przez Mateusza Kądziołkę, który motywuje swoich podopiecznych do ciężkich i wyczerpujących treningów. Dla wielu osób ostatnie kilka miesięcy to czas szybkiego progresu i kolejnych życiówek.

Już w lutym, w Chullili, padło kilka super przejść. Karolina Ośka podniosła swój życiowy onsajt na poziom 8a przechodząc w tym stylu od razu dwie drogi: Tequila Sunrise i Super cantina marina. Gabryś Korbiel pocisnął dwie 8a: Tequila Sunrise oraz Altos,guapos y fuertes, oraz dołożył onsajt na drodze Super Zeb 7c. Świetne onsajty w Hiszpanii zaliczyła też Karina Kosiorek, przechodząc w tym stylu aż trzy drogi w stopniu 7b+: Danos colaterales, Revuelta en el frenopatico oraz El corral de la tia poya.

Niesamowity progres tej wiosny odnotował Dominik Cyran. Przepracowana zima w Norze na Zakrzówku i częste wyjazdy na wspinanie w Tatry przełożyły się Dominikowi na życiową formę! Podczas kwietniowego wyjazdu na Kalymnos flashem padła droga Aphrodite 7a+, czyli ówczesna życiówka. Po powrocie do kraju Dominik nie próżnował i rozprawiał się kolejno z podkrakowskimi klasykami, prowadząc Obywatela Scurvy Wprost VI.3+/4, flashując Lewego Meningitisa VI.3 oraz przechodząc onsajtem takie drogi jak Obladi Oblada czy Kant Freneya za VI.2+. Dodatkowo podczas majówki poprowadził swoje pierwsze 7b, w Buzetskim Kanionie w Chorwacji – Ljetna Sauna.

Do przełomowych ten sezon może już również zaliczyć Dominik Polak, który częstymi wizytami na Jurę regularnie podnosi swoje życiówki. Ostatnio poprowadził klasyk Dupy Słonia – Mędrców Tralfamandrii  VI.4+. Dodatkowo Dominik przeszedł garść pięknych i wymagających podkrakowskich klasyków, takich jak Abazego, czy Sinusoidę, obie za VI.3 +.  Żadnemu z Dominików spręża i motywacji nie brakuje, kolejne super przejścia są wiec jedynie kwestią czasu.

Świetne przejścia w tym sezonie zaliczył trener klubowej sekcji  – Mateusz Kądziołka.  Padły dwie klasowe podkrakowskie VI.6  – Przybycie Pawianów i Chomeini. Mateusz przeszedł też w szybkim RP kilka „prostszych” dróg, m.in. Moce Piekielne VI.5+ na Okienniku, Dewastator Getta VI.5+ w Podlesicach i Gorący Punkt VI.5+ w Mirowie. Nic dziwnego że sypią się dobre przejścia jak mamy takiego trenera!

Tyniecki specjalista Kuba Ciechański konsekwentnie pomnażał ilość pokonanych tam kombinacji i poprawił swoją życiówkę przechodząc drogę Wawrzynator VI.5+. Wcześniej przeszedł tam też Lewarnicę wycenioną na VI.5. Do miłośników kombinacji można również zaliczyć  Kubę Kokowskiego i Michała Czecha,  biegających po ich ulubionym Freneyu. Kuba poprowadził Galapagos VI.5/5+ oraz Płomień i Bat VI.5+, a Michał przeszedł Kobzdrę VI.5/5+. Oczywiście na Freneyu świat się nie kończy. Podczas wizyty na Okienniku Kuba zaliczył  świetny onsajt na drodze Mroczny przedmiot pożądania VI.4, a Michał przeszedł Władcę Pierścieni VI.5. Michał tej wiosny przeszedł jeszcze dwie VI.5 – Nagły ataka murarza na Dupie Słonia i Modus Ponens na Goncerzycy.

Formę z Hiszpanii utrzymał i ciągle podnosi Garbyś Korbiel. Tej wiosny zdążył już przejść trzy drogi o trudnościach VI.5+: Przybycie Tytanów w Bolechowicach, Moce Piekielne na Okienniku oraz Gorący Punkt w Mirowie. Gabryś poprowadził też Montokwas 212 VI.5 w Bolechowicach, Cztery Pory Roku VI.4+ na Wielkiej Turni oraz Wino i śpiew VI.4+ na Dupie Słonia. Tę ostatnią przeszedł również Tomek Ługowski oraz Marcin Kowalik, a nieodległego Będkowskiego Playboya VI.5 poprowadził Jacek Kaczanowski.

 

Przejść kobiecych również nie brakuje! Karolina Ośka po powrocie do kraju przeszła uważaną za hardą i rzadko powtarzaną drogę Perpetum Debile VI.5 w Smoleniu, Gorący Punkt VI.5+ oraz Kuchar z La Manczy VI.5 w Mirowie, wszystko w drugich próbach. Dodatkowo podczas przedłużonej majówki Karolina przeszła drogę Shuffle Town 8a w Adlitzgraben oraz zaliczyła mnóstwo onsajtów do poziomu 7c. Końcem marca Karina Kosiorek przeszła swoją pierwszą VI.5 – drogę Golumek Konfucjusz Kurt na Sokolicy, a miesiąc pozniej dołożyła do tego kolejny piękny klasyk – Chińskiego Maharadżę VI.5 w Bolechowicach.

Fantastyczne postępy w skałach zrobiła ostatnio Asia Kapłańska, prowadząc Panoramixa VI.4+ na Łabajowej i tym samym podnosząc swoją życiówkę. Asia przeszła też techniczne i wymagające Wahadełko VI.4/4+ na Dupie Słonia. Kolejne kobiece VI.5 w Sakwie to tylko kwestia czasu, pewnie już niedługo 🙂

Nie czytając powyższych wypocin, a jedynie scrollując i patrząc na cyferki można zauważyć że tegoroczna wiosna należy do udanych. Poza starą gwardią, która od dłuższego czasu wspina się na dobrym poziomie, wiele osób w ostatnim czasie odnotowało znaczący progres, i to one zasługują na wyróżnienie. Zbliżają się wakacje i czas długich wyjazdów. Z pewnością możemy się spodziewać kolejnych świetnych przejść, zarówno w skałach jak i w górach.