Johny | 4 lipca 2016 czech kokowski mnich tatry wspinanie

Wariant R VIII+/IX-, Mnich

Krótki film z historycznej drogi na wschodniej ścianie Mnicha.
Przejście dwóch pierwszych kluczowych wyciągów w stylu PP, reszta OS.

Johny | 21 czerwca 2016 czech kokowski luftwaffe mnich rysa z kapeluszem tatry wspinanie

Luftwaffe VIII+ flash!

Film z przejścia jednej z trudniejszych rys w Tatrach.

Johny | 20 czerwca 2016 abazy będkowice bolechowice czech dolinki kaskaderzy kobylany kokowski łańcuchówka sinusoida sokolica wspinanie wyzwanie

Śladami Kaskaderów – maraton wspinaczkowy z historią w tle!

Początek wiosny – koniec zimowego wspinania, trzeba przestawić się na skały. W ramach przygotowania pod trudne wspinanie w górach planujemy robić łańcuchówki pod Krakowem. Owocem nudnego wykładu Michała jest pomysł – natrzaskać jak najwięcej przełomowych dróg Kaskaderów w jeden dzień.

Kaskaderzy, to grupa wspinaczy krakowskich która zrewoluzjonizowała polskie wspinanie. Początek ich działalności datuje się na rok 1967, kiedy to zaczął się wspinać Ryszard „Rico” Malczyk. Do tego czasu wspinanie w skałkach traktowane było tylko i wyłącznie jako trening pod wspinanie w górach. Kaskaderzy zaczęli traktować skałki jako cel sam w sobie, nadając ton wspinaniu w dolinkach przez całe lata 70 i początek 80. Dużo wędkując przesunęli poziom z szóstek do VI.4+. Do pokolenia Kaskaderów zalicza się takich wspinaczy jak Rico Malczyka, Wojtka Kurtykę, Kostka Miodowicza, Jerzego Farata, Wojtka Szymenderę, Tomka Opozdę i wielu innych. Zostawili po sobie pod Krakowem wiele pięknych dróg wspinaczkowych, które uznawane są za klasyki i wzorce w swoich stopniach.

 

Planując nasze przejście ustaliliśmy kilka zasad:

  1. Każdy z nas prowadzi każdą drogę.
  2. Nie korzystamy z żadnych środków transportu – pomiędzy dolinami i drogami przemieszczamy się pieszo, nosząc swoje zabawki na plecach.
  3. Robimy sztandarowe drogi pokolenia Kaskaderów i drogi, które kojarzą się z ich pokoleniem, które zostały przez nich przewędkowane lub poprowadzone.
  4. Robimy jedynie drogi obite (rozważaliśmy zrobienie Rysy Zegarmistrzów i Rotundy, jednak ze względu na duże zmęczenie i bezpieczeństwo odpuściliśmy).
  5. Działamy od świtu do zmroku.

Lista dróg, które chcieliśmy przejść rozrastała się razem z czasem. Przeglądaliśmy archiwalne numery gór, szukaliśmy informacji w internecie i przeglądaliśmy przewodniki Rafała Nowaka, które bogate są w historię wspinania. Obszar działań zawężyliśmy do Doliny Bolechowickiej, Kobylańskiej i Będkowskiej. Na naszej liście nie mogło zabraknąć takich pozycji jak:

  • Ostapowski VI.1+ na Sokolicy, droga hakowa z 1966 r. zrobiona SOLO przez Riko Malczyka w 1985 r.,
  • Sinusoida na Filarze Pokutników – jedna z pierwszych dróg, którą wyceniono na VI.4,
  • Na pół palca na Turni Długosza – pierwsza droga pod Krakowem, której zaproponowano wycenę VI.3-,
  • Lewy Świecznik za VI.3+ na Sokolicy poprowadzony przez Tomasza Opozdę w 1979 r. bez wcześniejszego osadzania stałych przelotów!
  • Wielka Dupa Słonia VI.1+ (już VI.2 w nowym topo) – jedna z trzech klasowych przewieszek pokolenia kaskaderów, obok Rotundy i Sępiej. W owych czasach bardzo popularna, obecnie trochę zapomniana i rzadko chodzona,
  • Abazy – wg. Jerzego Farata najważniejsza droga Kaskaderów. Solidne VI.3+,
  • Obelisk VI.1+ – jedno z pierwszy spektakularnych odhaczeń Riko Malczyka (1969 TR, 1971 RP). Obecnie bardzo rzadko chodzona, stara asekuracja,
  • Sępia Baszta – jej pokonanie z dolna asekuracją w 1972 było wydarzeniem epokowym. Stanowi jedną z wizytówek pokolenia Kaskaderów i ich dokonań w polskich skałach.

Cel chcieliśmy zrealizować w kwietniu, gdy tempertury nie są jeszcze zbyt wysokie, a dzień jest już wystarczająco długi. Jednak każdą przymiarkę niweczyła pogoda.  W końcu zdecydowaliśmy się na atak 27 maja – warunki nie zapowiadały się najlepiej – 25 stopni i pełna lampa ale cóż zrobić;) Chcieliśmy się przede wszystkim sprawdzić, na drugie miejsce odstawiając zrobiony zestaw dróg i czas. Drogi które wybraliliśmy były nam w większości znane z przejść w ciągu kilku ostatnich lat, jedynie niektóre, takie jak Abazy, Sinusoida czy Lewy Świecznik przypomnieliśmy sobie w tym roku. Zdecydowaną większość zrobiliśmy w stylu os/flash po latach.

27 maja o godzinie 5 rano pojawiliśmy się w Bolechowicach, aby te najtrudniejsze linie zrobić na świeżo i w niskiej temperaturze. Na początku trochę marzły palce, za to na Abazym, którego oryginalnej wersji żaden z nas nie wcześniej nie poprowadził, warun był idealny. Kwadrans przed 9 wyszliśmy z doliny po poprowadzeniu Babińskiego (już w słońcu) i przeszliśmy się do Doliny Będkowskiej na Sokolicę. Pomimo zrobienia kilku trudnych wytrzymałościowych dróg czuliśmy się wyjątkowo dobrze. Mimo to szło nam już gorzej. Najpierw spadłem w połowie Lewego Świecznika (nie taka łatwa ta droga). Michał poprowadził drogę jak trzeba, ale ja stwierdziłem, że odpuszczam. Potem Michał wbił się w Łapińskiego-Paszuchę. Pod słońce nie było widać, że po trudnościach aż roi się od os – wycof!;) Po przebiegnięciu się Ostapowskim i Drogą Skwirczyńskiego ruszliśmy na Wielką Dupę Słonia. Tym razem odpadł z niej Michał (a niby to tylko VI.1+) i musiał wstawić się jeszcze raz.

W Kobylanach bez większych przygód pocisnęliśmy zestaw dróg na Sępiej i Obelisku. Jednak w przewisach Sępiej Baszty czuliśmy już przewspinane metry.  Potem dopadł nas kryzys. Słońce i temperatura zaczęły dawać w kość. Już na Sokolicy nie byłem w stanie ubrać lepszych butów a teraz problemem stało się ubranie wygodniejszej pary wysłużonych Miur. Opuchniętę stopy i dłonie znacząco obniżyły nasze morale. Zaliczyliśmy wycof z drogi na Omszałej Turni i z Tańca Św. Wita (pełne słońce) na Wroniej. Nasza łańcuchówka zaczęła przybierać formę masochizmu. Wizja zimnego piwa i pizzy w Kobylanach prawie skłoniła nas do odwrotu;) Na szczęście Michałowi wrócił spręż i zaatakował dzielnie Płytę Szymona. Łatwo odniesiony sukces spowodował, że cisnęliśmy dalej. Kolejny sukces na trudnych Ryskach Kaskaderów przywrócił nam nadzieję na w miarę dobry wynik. Temperatura spadła i znowu dało się normalnie założyć buty;) Pomimo dużego zmęczenia i zmasakrowanych stóp czerpiemy dużą radość ze wspinania.  Poprowadziliśmy Filarek Sasa i Lewą Funiówkę. Około 21, mimo, że zrobiło się już szaro zaatakowaliśmy jeszcze „Na pół palca”. Udało się również zaskakująco łatwo, po 15 godzinach wspinania nadal jesteśmy w stanie sieknąć VI.2+! Na deser w świetle czołówek kończymy dzień na Direttissimie Żabiego Konia.  Po zrobieniu drogi powędrowaliśmy z powrotem do Bolechowic.

 

Ostateczny wynik:

– 21 dróg (Kuba 20 dróg).

– W sumie 470 m (435 m) – razem z nieudanymi próbami ponad 500 m każdy.

– Ponad 15 km marszu.

 

Zrobienie takiego zestawu dróg to niesamowite spotkanie z mało znaną historią polskiego wspinania. Zachęcamy wszystkich do podjęcia próby poprawienia wyniku!

Michał Czech, Kuba Kokowski

Johny | 13 czerwca 2016 cho piju impreza la jura jura ljj łumalaje łutowiec turniej dzika wspinanie zabawa zgrupowanie

La Jura Jura – podstumowanie

Trzecia edycja Sakwowego zgrupowania w Łutowcu już za nami! Tegoroczna La Jura Jura była pełna atrakcji i niezapomnianych przeżyć. Udało się nam nawiązać współpracę z wieloma wspaniałymi ludźmi, dzięki którym to wydarzenie mogło mięć tak niepowtarzalną formę. Serdecznie dziękujemy naszym sponsorom, patronom medialnym, osobom zaangażowanym w organizację, prowadzącym warsztaty i tym, którzy zdecydowali się przyjechać do Łutowca w dniach 20 – 22 maja! Bardzo się cieszymy, że tak wielu Sakwowiczów, jak i osób spoza naszego klubu postanowiło spędzić ten weekend razem z nami w Łutowcu.

Tymczasem, pierwszą atrakcją czekającą na uczestników były warsztaty techniki ruchu w skale, które poprowadził nasz niezastąpiony trener – Mateusz Kądziołka.  Zajęcia odbywały się na skale Knur, gdzie najbardziej popularna okazała się droga ciesząca się sławą bycia jedną z najpiękniejszych „piątek” całej Jurze – mowa tu oczywiście o Minogach, które startują przewieszeniem po wielkich klamach, a kończą się bardzo przyjemnym kominkiem. To właśnie tam i na kilku okolicznych drogach uczestnicy zajęć mogli poznać swoje wspinaczkowe niedociągnięcia.

W piątek wieczorem można było razem z Karolem Krzysikim popróbować swoich sił na slacklinie. Karol z pełnym zaangażowaniem tłumaczył w jaki sposób ustawić swoje ciało i jak balansować na taśmie. Slacki wisiały na terenie szkoły przez całą imprezę i można było ćwiczyć o każdej porze dnia i nocy!

Wielkim wydarzeniem był konkurs dzika prowadzony przez Jacka Kaczanowskiego. Najsilniejsi zawodnicy zmierzyli się w trzech konkurencjach – podciąganiu na drążku (pełne, nachwyt), lub szmata (odpowiednio wysoko punktowana), drabina Bachara na dziabach oraz wiszenie na niewygodnym chwycie. Liczyła się ilość powtórzeń, a w wiszeniu – czas. Nic dziwnego że w takim konkursie wysokie noty osiągnęli Mateusz Kądziołka, Gabryś Korbiel i Łukasz Filipiak. Najbardziej widowiskowy był jednak finał konkursu. Mateusz i Gabryś zmierzyli się najpierw w Plancku – obaj wytrzymali 8 minut! odpuszczając w tym samym momencie, dlatego dogrywką było wiszenie w przybloku w pozycji L-sit. Tutaj mocniejszym dzikiem okazał się Mateusz. W kategorii kobiecej zwyciężyła Gosia Pietruszka. Również Marta Pasierbek wykazała się niemałą siłą.

13348750_1441055012586930_123534573_n(1)

Wieczorem Zuzia Banaś wraz z Krzyśkiem Nosalem opowiedzieli o tym, jak zdobywali południowy filar Szchary, mieszczący się w Gruzińskim Kaukazie. Ich opowieści pełne były niesamowitych przygód, oraz wielu ciekawych informacji logistycznych.  Na prezentacji zebrała się całkiem spora publiczność, jednak jeśli komuś byłoby mało, lub nie miał okazji wysłuchać opowieści Zuzi i Krzyśka, może przeczytać relację na blogu Krzyśka: http://nosal.net.pl/co-sie-wydarzylo-na-szcharze/

13382321_1441054529253645_707692362_n(1)

Zaraz po prezentacji wszyscy zostali zaproszeni na polanę pod skałami, gdzie odbył  się koncert nowo powstałej formacji Stiwi Bravo, w której skład wchodzą Maciej Kucaba i Michał Sosnowski. Tego dnia chłopaki grali razem povraz pierwszy – w co naprawdę ciężko było uwierzyć, bo świetnie się ze sobą zgrywali. Uraczyli nas kilkoma piosenkami własnego autorstwa, ale i coverami zagranymi w ich własnej, niepowtarzalnej wersji. Dzięki chłopaki za naprawdę kawał dobrej muzyki! Po części zagranej na scenie przenieśliśmy się do ogniska, gdzie do późna wspólnie muzykowaliśmy. I tak minął pierwszy dzień La Jura Jura.

13342417_1441054522586979_526374613_n(1)

W sobotę czekała nas kolejna dawka wrażeń. Wiele emocji zapewniła tyrolka zawieszona przez Wojtka i Maćka. Powiemy tylko, że cieszyła się takim zainteresowaniem, że momentami trzeba było czekać parędziesiąt minut w kolejce. Z resztą zobaczcie na filmie

 

[su_youtube_advanced url=”https://www.youtube.com/watch?v=Babrlmg9hrQ&feature=share” controls=”alt” rel=”no”]

 

Kolejnym wydarzeniem, zaadresowanym do osób początkujących, ale i średniozaawansowanych we wspinaniu były warsztaty poprowadzone przez instruktora alpinizmu PZA, Waldka Niemca ze Szkoły Wspinania Kilimanjaro. Podczas tych zajęć można było dowiedzieć się bardzo dużo na temat podstawowych technik linowych używanych podczas wspinania. Każdy uczestnik pod okiem Waldka przećwiczył jak się prawidłowo przewiązać czy jak zawiązać podstawowe węzły.

Przygotowaliśmy także co nie co dla całkowicie początkujących Sakwowiczów. Rozwieszone przez Wojtka wędki na Knurze cieszyły się dużym zainteresowaniem, a każdy mógł bezpiecznie zacząć przygodę ze wspinaczką.

13348886_1441054792586952_435928358_n(2)

Po wspinaniu przyszła pora na jogę, którą poprowadził dla nas Sebastian Dudek z Jogadlawspinaczypl Silesia. Uczestnicy popracowali nad swoim oddechem, poznali podstawowe pozycje jogiczne, które świetnie pomagają w rozciąganiu, ale są też treningiem samym w sobie. Joga to świetny sport uzupełniający dla każdego, kto chce jeszcze lepiej kontrolować swoje ciało podczas wspinania. Zajęcia trwały godzinę, ale były bardzo intensywne – poznaliśmy m. in. pozycje kobry, psa z głową w dół i w górę, pozycję wojownika i wiele innych.

13384722_1442215169137581_1747443279_n

Jednym z najbardziej emocjonujących punktów programu była gra terenowa “Zdobywcy Cho Piju”, w której wzięło udział 40 dwuosobowych zespołów Łumalaistów, próbujących zdobyć dziewiczy szczyt legendarnej góry Cho Piju. Zadanie to było bardzo trudne, wymagało zarówno umiejętności orientacji w nieznanym terenie w warunkach nocnych, szybkiego i efektywnego wspinania, jak i logicznego myślenia oraz wiedzy na przeróżne tematy. Uczestnicy poruszali się po kilku kilometrach kwadratowych szukając punktów, w których odnajdywali zagadki, a niektóre z nich były naprawdę bardzo trudne. Więcej na temat gry i jej wyników możecie znaleźć tutaj.

13382091_1441054409253657_359078895_n(1) 13390986_1441054392586992_715286608_n(1)

A po grze, przyszła pora na imprezę! Do późnej nocy tańczyliśmy pod skałami i świetnie się bawiliśmy do muzyki puszczanej przez DJa! Wielkie plenerowe disco było oficjalnym zakończeniem La Jura Jura, jednak niemal wszyscy podziałali jeszcze w niedziele – wspólnie się wspinając i pomagając przy sprzątaniu po imprezie.

13237789_950651778367000_1332558363335881416_n(1)
Dj Wadim rozkręca imprezę

Warto również dodać, że równolegle odbywała się równie wspaniała impreza – Memoriał Pawła Wyrwy, w którym pierwsze miejsce zajęła nasza Karo, startująca w zespole z Moniką Dębowską! Gratulujemy!

Jeszcze raz dziękujemy wszystkim za udział i organizację imprezy, mamy nadzieję, że w przyszłym roku będzie nas jeszcze więcej! A teraz życzymy wszystkim udanych wakacji.

Johny | 5 czerwca 2016 ciechański cyran czech kądziołka kapłańska kokowski korbiel kosiorek kowalik ługowski ośka polak skały wspinanie

Wiosna 2016 – przejścia sportowe

Sezon skałkowy trwa w najlepsze. Jednak zbliżająca się sesja i upały połączone z burzami z pewnością go trochę wstrzymają.  To dobry czas, aby przed wakacyjnymi wyjazdami zebrać przejścia skalne naszych klubowiczów, a tych było naprawdę sporo. Przeglądając strony innych klubów, otwierając zakładki z przejściami i porównując do przejść członków Sakwy, można z dumą wypiąć pierś i powiedzieć: Jest super! Aktywność w skałach wśród naszych klubowiczów jest naprawdę wysoka.  Na pewno pozytywnie wpływa na to sekcja klubowa, aktualnie prowadzona przez Mateusza Kądziołkę, który motywuje swoich podopiecznych do ciężkich i wyczerpujących treningów. Dla wielu osób ostatnie kilka miesięcy to czas szybkiego progresu i kolejnych życiówek.

Już w lutym, w Chullili, padło kilka super przejść. Karolina Ośka podniosła swój życiowy onsajt na poziom 8a przechodząc w tym stylu od razu dwie drogi: Tequila Sunrise i Super cantina marina. Gabryś Korbiel pocisnął dwie 8a: Tequila Sunrise oraz Altos,guapos y fuertes, oraz dołożył onsajt na drodze Super Zeb 7c. Świetne onsajty w Hiszpanii zaliczyła też Karina Kosiorek, przechodząc w tym stylu aż trzy drogi w stopniu 7b+: Danos colaterales, Revuelta en el frenopatico oraz El corral de la tia poya.

Niesamowity progres tej wiosny odnotował Dominik Cyran. Przepracowana zima w Norze na Zakrzówku i częste wyjazdy na wspinanie w Tatry przełożyły się Dominikowi na życiową formę! Podczas kwietniowego wyjazdu na Kalymnos flashem padła droga Aphrodite 7a+, czyli ówczesna życiówka. Po powrocie do kraju Dominik nie próżnował i rozprawiał się kolejno z podkrakowskimi klasykami, prowadząc Obywatela Scurvy Wprost VI.3+/4, flashując Lewego Meningitisa VI.3 oraz przechodząc onsajtem takie drogi jak Obladi Oblada czy Kant Freneya za VI.2+. Dodatkowo podczas majówki poprowadził swoje pierwsze 7b, w Buzetskim Kanionie w Chorwacji – Ljetna Sauna.

Do przełomowych ten sezon może już również zaliczyć Dominik Polak, który częstymi wizytami na Jurę regularnie podnosi swoje życiówki. Ostatnio poprowadził klasyk Dupy Słonia – Mędrców Tralfamandrii  VI.4+. Dodatkowo Dominik przeszedł garść pięknych i wymagających podkrakowskich klasyków, takich jak Abazego, czy Sinusoidę, obie za VI.3 +.  Żadnemu z Dominików spręża i motywacji nie brakuje, kolejne super przejścia są wiec jedynie kwestią czasu.

Świetne przejścia w tym sezonie zaliczył trener klubowej sekcji  – Mateusz Kądziołka.  Padły dwie klasowe podkrakowskie VI.6  – Przybycie Pawianów i Chomeini. Mateusz przeszedł też w szybkim RP kilka „prostszych” dróg, m.in. Moce Piekielne VI.5+ na Okienniku, Dewastator Getta VI.5+ w Podlesicach i Gorący Punkt VI.5+ w Mirowie. Nic dziwnego że sypią się dobre przejścia jak mamy takiego trenera!

Tyniecki specjalista Kuba Ciechański konsekwentnie pomnażał ilość pokonanych tam kombinacji i poprawił swoją życiówkę przechodząc drogę Wawrzynator VI.5+. Wcześniej przeszedł tam też Lewarnicę wycenioną na VI.5. Do miłośników kombinacji można również zaliczyć  Kubę Kokowskiego i Michała Czecha,  biegających po ich ulubionym Freneyu. Kuba poprowadził Galapagos VI.5/5+ oraz Płomień i Bat VI.5+, a Michał przeszedł Kobzdrę VI.5/5+. Oczywiście na Freneyu świat się nie kończy. Podczas wizyty na Okienniku Kuba zaliczył  świetny onsajt na drodze Mroczny przedmiot pożądania VI.4, a Michał przeszedł Władcę Pierścieni VI.5. Michał tej wiosny przeszedł jeszcze dwie VI.5 – Nagły ataka murarza na Dupie Słonia i Modus Ponens na Goncerzycy.

Formę z Hiszpanii utrzymał i ciągle podnosi Garbyś Korbiel. Tej wiosny zdążył już przejść trzy drogi o trudnościach VI.5+: Przybycie Tytanów w Bolechowicach, Moce Piekielne na Okienniku oraz Gorący Punkt w Mirowie. Gabryś poprowadził też Montokwas 212 VI.5 w Bolechowicach, Cztery Pory Roku VI.4+ na Wielkiej Turni oraz Wino i śpiew VI.4+ na Dupie Słonia. Tę ostatnią przeszedł również Tomek Ługowski oraz Marcin Kowalik, a nieodległego Będkowskiego Playboya VI.5 poprowadził Jacek Kaczanowski.

 

Przejść kobiecych również nie brakuje! Karolina Ośka po powrocie do kraju przeszła uważaną za hardą i rzadko powtarzaną drogę Perpetum Debile VI.5 w Smoleniu, Gorący Punkt VI.5+ oraz Kuchar z La Manczy VI.5 w Mirowie, wszystko w drugich próbach. Dodatkowo podczas przedłużonej majówki Karolina przeszła drogę Shuffle Town 8a w Adlitzgraben oraz zaliczyła mnóstwo onsajtów do poziomu 7c. Końcem marca Karina Kosiorek przeszła swoją pierwszą VI.5 – drogę Golumek Konfucjusz Kurt na Sokolicy, a miesiąc pozniej dołożyła do tego kolejny piękny klasyk – Chińskiego Maharadżę VI.5 w Bolechowicach.

Fantastyczne postępy w skałach zrobiła ostatnio Asia Kapłańska, prowadząc Panoramixa VI.4+ na Łabajowej i tym samym podnosząc swoją życiówkę. Asia przeszła też techniczne i wymagające Wahadełko VI.4/4+ na Dupie Słonia. Kolejne kobiece VI.5 w Sakwie to tylko kwestia czasu, pewnie już niedługo 🙂

Nie czytając powyższych wypocin, a jedynie scrollując i patrząc na cyferki można zauważyć że tegoroczna wiosna należy do udanych. Poza starą gwardią, która od dłuższego czasu wspina się na dobrym poziomie, wiele osób w ostatnim czasie odnotowało znaczący progres, i to one zasługują na wyróżnienie. Zbliżają się wakacje i czas długich wyjazdów. Z pewnością możemy się spodziewać kolejnych świetnych przejść, zarówno w skałach jak i w górach.

 

Johny | 13 lutego 2016 dolina śnieżna jabłoński kokowski tatry wspinanie

Dolina Śnieżna

Film Kuby Kokowskiego z przejścia jednej z piękniejszych tatrzańskich dolin – Doliny Śnieżnej.

Data przejścia: 08.05.2015

Wspinają się: Kuba Kokowski & Wadim Jabłoński

Johny | 8 lutego 2016 łomnica motyka tatry wspinanie

Łomnica – Droga Motyki V+

Wyobraźcie sobie kategorię – „najbardziej alpejska w charakterze droga w Tatrach”. Jakie byłyby cechy takiej drogi? Może dużo lodu? Jest. Może wspinanie po cienkich polewkach lodowych wymieszanych z trawą, skałą i firnem? Jest. Może odpowiednia długość drogi? Jak najbardziej. Może powaga i magia samej Góry? Zaskakujące warunki wspinaczkowe? Pyłówki próbujące zdmuchnąć prowadzącego ze ściany? A może – na koniec – powrót do samochodu na nartach zamiast żmudnego zejścia? Szanowni Państwo – przedstawiam drogę Motyki na wschodniej ścianie Łomnicy.

Nauczony doświadczeniem, nie chciałem jechać w Tatry w terminie TryToola. Rok temu taka wycieczka skończyła się lataniem kolegi i wycofem ze Staszla, a potem tygodniową chorobą. W zasadzie, już byłem umówiony że wystartuję w zawodach, dowiem się od Legasia jak było w Szkocji, a wieczorem – dobra impreza. Telefon Mikołaja we czwartek wieczór wywraca wszystko do góry nogami – Wschodnia Łomnicy to jednak Wschodnia Łomnicy – ściana marzenie, nie odmawia się…

W piątek po pracy biję rekord pakowania – 25 minut łącznie z zakupami spożywczymi, przygotowaniem herbaty i upewnieniem się, że wszystkie rzeczy na skitury, biwak i wspinanie są na miejscu. Co więcej – niczego mi nie zabrakło. Chwilę później siedzę w aucie i po przebiciu się przez korki, parę minut po 20 rusza stoper – zamykamy auto i zaczynamy podchodzić.

Idąc wśród armatek śnieżnych, podchodzimy na fokach do Skalnatego Plesa. Buty wspinaczkowe przytroczone do plecaka radośnie nabierają sztucznego śniegu. Docieramy do stacji kolejki i bez ceregieli ubieramy na siebie wszystkie ciuchy i pakujemy się do śpiworów. Do śpiworów pakujemy zresztą też buty, kanapki i wszelki sprzęt na baterie. Budzimy się ok 4:30. Do wyjścia spod puchu skłaniam się po 30 minutach dopiero, jak przypomniałem sobie jedno z opowiadań Marka Twighta (choć on akurat opisywał biwak w ścianie, gdzie na pewno było duuużo zimniej). Zostawiamy narty i śpiwory pod kamieniem i z buta idziemy pod naszą drogę.

Zgodnie z przewidywaniem i wywiadem środowiskowym, pod ścianę torujemy miejscami po pas. Kiedy Mikołaj rusza na pierwszy wyciąg – spadają na niego wściekłe pyłówki. Ostatnia usilnie stara się go zdmuchnąć już z progu komina, w łatwym terenie. Po tym nieprzyjemnym starcie, dalej warunki są jednak trochę lepsze – decydujemy się więc dalej wspinać. A cóż to za wspinanie! Świetnie wylodzone, nietrudne prożki i dłuższe odcinki łatwego śnieżnego terenu pokonujemy na lotnej. W większości, stanowiska zakładamy owijając tasiemki wokół starych stalowych lin. Jest to pozostałość po starej kolejce linowej i chyba najbardziej rozczarowująca w tej ścianie rzecz. „Na lotnej” przechodzimy też dość sprężny, IV – V wyciąg, po którym kolega Cjanek nie był w stanie założyć stanowiska tuż nad trudnościami.

Drogę kończymy kilka minut po odjeździe ostatniej kolejki, mniej więcej w ostatnich promieniach słońca. Do torowania ostatnich ~200m pola śnieżnego wypuszczamy zespół słowaków, którzy nas dogonili przed ostatnim wyciągiem trudności. Wyprowadzają nas do grani zejściowej, mniej więcej na wysokości łańcuchów. To druga rozczarowująca rzecz tego dnia – na Łomnicy jeszcze nie byłem i miałem nadzieję „zaliczyć” ten szczyt tak ładną drogą. Już po ciemku schodzimy do stacji kolejki. Krótka przerwa, wycieczka „pod kamień” po szpeja, przepak i… ostatni „alpejski” akcent dnia – zjeżdżamy do samochodu na nartach 🙂 prawda, po sztucznym śniegu i wyratrakowanym stokiem, ale był to bardzo miły akcent.

W niedzielę czytam Sakwową relację z TryToola, w której Michał napisał m.in:

„Jednych dopadły kontuzje, innym nie chciało się rano wstawać, a jeszcze inni woleli pójść na baldy do Nory zamiast uprawiać prawdziwą wspinaczkę„(pogrubienie własne)

Otóż kluczowy wyciąg Motyki polega na tym, że podchodzi się najpierw porządnie spionowanym kominem, robimy lekki trawers, dalej łatwo po lodzie tym kominem, który na koniec – staje się zacięciem wylanym verglassem, z pięknymi lodowo-skalno-trawiastymi ruchami. Niestety, pod pierwszym „bulderem” panuje zupełna patagonia – stoję po pas w śniegu i dziabą zbijam śnieg, który zakleił skały w kominie. Śniegu są tony, wciskają się pod kaptur i mankiety, ogólnie wszędzie. Po dość długiej orce, udaje mi się odkopać jedną (!) krawądkę.

[ja] Stopnie nawet są, ale chwytów to tu zbyt wiele nie ma

[Cjanek] wyobraź sobie, że jesteś na Zakrzówku!

[ja] Nieprawda, na zakrzówku są chwyty!

ściągam się z krawądki, podchodzę na nogach, odśnieżam. Wbijam drugą dziabę w jakąś marną kępę trawy. Może wytrzyma. Trudno, najwyżej spadnę na sporą warstę śniegu – to przecież prawie jak crashpad.

[Mikołaj] Dooobrzee, dawaj!!

Znów podchodzę na nogach i na pełnym wysięgu, z lekkim zniecierpliwieniem dziabię lewą ręką za przełamanie. O dziwo – coś trzyma, Bóg raczy wiedzieć co.

[Mikołaj] Nooo Wojtek, dobrze! Tu jest szkoła życia, a nie jakieśtam Zakrzówki!

[ja] Zamknij się!!!!!

Nie wiem… Jakoś niespecjalnie lubię podejmować dyskusje na temat filozofii wspinania w momencie, kiedy zadaję z dosłownie najgorszej kępy trawy na całej 600metrowej ścianie. Ostatecznie staję nogami na przełamaniu – stoję. Znowu odśnieżam i odnajduję jedyną w okolicy szczelinę – idealną na różowego tricama.

[ja] Mikołaj… Piękna sprawa, w pełni się zgadzam!

🙂

Wojtek Anzel

Fakty

Łomnica, wsch ściana, droga Motyki, V+. OS, bez wejścia na szczyt; ok 9h wspinania, 24h auto-auto z noclegiem przy Skalnatym Plesie. Stan na 6.2.2016 – dużo lodu, dużo świeżego śniegu. Innymi słowy – świetne warunki na drodze, O ILE – będzie mróz w nocy i zmrozi śniegi.

Mikołaj Pudo, Marcin „Cjanek” P. i powyżej podpisany

Johny | 7 lutego 2016 drytooling trytool wspinanie zakrzówek

Trytool 2016

W sobotę 6 lutego na krakowskim Zakrzówku odbył się Trytool, czyli tradycyjny meeting drytoolowy organizowany przez KW Kraków. Przez cały dzień trwały warsztaty prowadzone przez ekspertów, od których można było dowiedzieć się wiele na temat wspinaczki zimowej, drytoolingu oraz bezpieczeństwa. Dodatkowo rozegrane zostały towarzyskie zawody drytoolowe.

Jak to czasem bywa, nie wszyscy zadeklarowani klubowicze wzięli udział w zawodach. Jednych dopadły kontuzje, innym nie chciało się rano wstawać, a jeszcze inni woleli pójść na baldy do Nory zamiast uprawiać prawdziwą wspinaczkę. Pomimo sporego odsiewu, śmiało powiedzieć że SAKWA rządziła na Trytoolu, stając na podium we wszystkich kategoriach.

Zawody rozpoczęły się od konkurencji zespołowej. Organizatorzy przygotowali kilkanaście dróg o różnych stopniach trudności. Przeważały głownie drogi proste, a liczyła się przede wszystkim taktyka. Sukces odniosły te zespoły, które zrobiły jak najwięcej dróg w krótkim czasie, na drugie miejsce odkładając styl. Oczywiście nie obyło się bez kilku uwag i wątpliwości, na szczęście zarówno sędziowie jak i zawodnicy rozumieli ideę zawodów i na pierwszym miejscu stawiali dobrą zabawę. W kategorii męskiej zwyciężył zgrany Sakwowy duet o nazwie „ItakSięNiePrzełożyNaTatry” w składzie Kuba Kokowski i Kuba Ciechański, którzy w ciągu 3 godzin pokonali aż 8 dróg! Miejmy nadzieję że ich tempo jednak się na Tatry przełoży i następnym razem noc nie zastanie ich w połowie ściany na Direcie MSW. Trzecie miejsce w tej kategorii zajął Wadim Jabłoński z kolegą Przemkiem. Świetnie spisała się również Sabina Franczyk z Wojtkiem Aleksandrem Flakiem, którzy pokonali 6 dróg i zajęli bardzo dobre drugie miejsce w kategorii mieszanej. Tuż za nimi uplasowała się kolejna Sakwowa ekipa – Patrycja Rzeźniczek i Mateusz Kosakowski!

Zawody indywidualne dzieliły się na dwie części – eliminacje i finały. O wejściu do finału decydował łączny czas przejścia na dwóch drogach. Po eliminacjach zdecydowanym faworytem był czołowy drytoolowiec z Sakwy, który niczym wściekły byk, niczym Tommy Lee Jones w „Ściganym”, dosłownie przebiegł drogi eliminacyjne, a żaden z rywali nawet nie zbliżył się do osiągniętego przez Wadima wyniku. Pojawiła się nawet propozycja wprowadzenia nowej jednostki czasowej – 1 Wołodja czyli 1min 5sek (czas przejścia jednej z dróg przez Wadima) Poza nim do finału wszedł Kuba Ciechański oraz debiutująca w tej dyscyplinie Karolina Ośka!

W finale zawodnicy mieli do pokonania 3 drogi w ciągu 20 minut, które dla mężczyzn dodatkowo były ograniczone. Wbrew śmiesznemu obrazkowi który można znaleźć w internecie, o rzekomych prowadzeniach Karoliny w Mamutowej, było to jej pierwsze prowadzenie drogi na dziabach. Na minus organizatorów należy wpisać brak pierwszej bezpiecznej, która w zawodach tego typu jest standardem, a proszony o to przez dziewczyny sędzia odburknął coś w stylu: „jak chcecie żeby było bezpiecznie to idźcie sobie na fitness”. Oczywiście nie przeszkodziło to Karolinie wygrać zawodów i stanąć na najwyższym stopniu podium! Chyba nikogo to już nie dziwi.

Finał męski był dość loteryjny, a Kuba Ciechański po raz kolejny pokazał że taktyka jest sprawą nadrzędną. W przeciwieństwie do innych zawodników bez pośpiechu i konsekwentnie przechodził kolejne drogi i pomimo dużego zmęczenia zajął świetne drugie miejsce. Na trzecim miejscu w finale uplasował się Wadim Jabłoński, który przegrał z Kubą z powodu nie zrobionej wpinki, pomimo że obaj spadli w tym samym miejscu.

Podsumowując, z jedenastu miejsc na podium na siedmiu z nich stanęli nasi klubowicze. Jest to naprawdę fantastyczny wynik patrząc na to jak wielu dobrych wspinaczy wzięło w tych zawodach udział. Poza kilkoma niedociągnięciami zawody były super zorganizowane i każdy się świetnie bawił, nawet ci, którym dane było jedynie się przyglądać.

Lato w Tatrach w 2015 roku było naprawdę wyśmienite. Utrzymujące się przez wiele dni wysokie temperatury połączone z brakiem opadów, nie tylko doprowadziły do płaczu europejskich rolników, ale również sprawiły że wyschły takie ściany jak Kazalnica. Coraz więcej osób z klubu zaczęło jeździć w Tatry, zarówno na wspinanie jak i ambitną turystykę. Do wzrostu aktywności przyczyniło się też taternickie zgrupowanie SAKWy na taborze w Szałasiskach. Na szczególne wyróżnienie należą osoby dla których był to pierwszy i udany sezon tatrzański: Ania Guła, Sabina Franczyk, Katarzyna Cieślak, Magda Nowak-Trzos, Piotr Pietrzyk, Adrian Ginalski, Paweł Inglot, Wojciech Stanek i Jacek Kaczanowski.

Wiele osób wybrało się również w Alpy. Wspinano się w Dolomitach, Bregaglii oraz rejonie Mont Blanc. Poza klasykami w postaci Blanca i Matterhornu naszych członków można było spotkać na mniej popularnych szczytach alpejskich.

Tanie bilety lotnicze do Kirgistanu sprawiły że działały tam dwie Sakwowe ekipy. Padły świetne drogi wspinaczkowe i zdobyte zostały prawdopodobnie dziewicze szczyty w dzikim i rzadko odwiedzanym rejonie Kuyluytau.

W poniższym podsumowaniu znajduje się zdecydowana większość przejść taternickich i alpejskich naszych klubowiczów w roku 2015.

ALPINIZM (wspinanie i turystyka):

Kirgistan – Dominik Cyran, Łukasz Stempek, Magda Nowak-Trzos:

Rejon Ala Archa: Pik Uchitel 4540m n.p.m. Pik Korona 2nd Tower 4760m n.p.m.

Rejon Kuyluytau: dwa szczyty czterotysięczne oraz pięciotysięcznik: 4752, 4849, 5203 (wysokości według GPS)

Kirgistan – Adam Wojsa, Dorota Wacławczyk:

Rejon Ala Archa: Uchitel (4535m n.p.m), Bachichiki (4516m n.p.m) – droga Schvaba VI- – VI+, Bachichiki (4516m n.p.m) – filar centralny VI, Pik Iziskatel (4400) – grań płd – ros. 3B,
Pik Korona (4860) – I baszta, grań płn – ros 4A

Kaukaz – Paweł Inglot

Kazbek 5033 m n.p.m. i Aragac 4095 m n.p.m.

Atlas Wysoki – Magda Nowak-Trzos, Sabina Franczyk, Jakub Majnusz, Ewa Kardasińska:

zdobycie w warunkach zimowych Jebel Toubkal 4167 m n.p.m

Alpy – Magda Nowak-Trzos:

Mont Blanc drogą Włoską (Papieską), Matterhorn granią Lion

Alpy – Barbara Frączek, Konrad Bąk, Adrian Ginalski

Mont Blanc drogą normalną przez Goutera

Alpy – Tomasz Wieczorek

Pollux 4092 m n.p.m

Alpy – Michał Czech:

3 drogi na Piz Badile: Cassin VI 800m OS, Another Day in Paradise VII 600m OS, Nordkant IV 1400m OS

Dolina Albigna: Seifert 6b+ 150m OS, Excalibur 6c 200m OS, Via Fellici I La Fiamma 6a 400m OS, Nebel des Graues 7a 150m RP, Via Steiger 5c 700m OS

Mont Blanc du Tacul: Kuluar Chere D WI3

TATERNICTWO ZIMOWE:

Wadim Jabłoński, Jakub Kokowski:

Dolina Śnieżna WI4 [4+]

Michał Czech:

Środkowe Żebro Skrajny Granat [4], Filar Świnicy [4+], Wesołej Zabawy Próg Mnichowy [4+], Korosadowicz Kazalnica [5], Kuluar Kurtyki Próg Mnichowy WI3, Głogowski Czuba nad Karbem [3], Stanisławski Kościelec [5+]

Magda Nowak-Trzos:

Żleb Darmstadtera, Gerlach [2]

Michał Czech, Jakub Kokowski: Setka [4+] RP Zadni Kościelec

Jakub Kokowski, Jakub Ciechański: Warianty na Czubie nad Karbem M5 OS

Jakub Kokowski, Marcin Gromczakiewicz: Filar Staszla 5 RP Zadni Granat

Wadim Jabłoński, Tomasz Ługowski: Easy Like Sunday Morning, 5, Tępa

Dominik Cyran, Łukasz Stempek, Sabina Franczyk, Dorota Wacławczyk, Adam Wojsa: Żebro Galfiego 3 i Żebro Puskasa 3 Tępa

Dominik Cyran, Łukasz Stempek: Droga Potoczka 3 OS, Czuba nad Karbem

Adrian Ginalski, Sabina Franczyk: Kochańczyk [3] OS Próg Kotła Kościelcowego

 

 

TATERNICTWO LETNIE:

Jakub Kokowski, Wojciech Anzel: Droga Kurczaba VI- OS Gerlach

Jakub Kokowski (w zespole z Kamilem Sałasiem): Seven Up +Rysa Marcisza VII OS, Mnich

Jakub Kokowski, Jakub Ciechański: Wachowicz VIII OS Mnich, Superata Młodości IX- RP Mnich, Rokokowa Kokota IX+ RP Mnich, Pasja VIII flash Młynarczyk (pierwsze powtórzenie drogi)

Michał Czech (w zespole z Kamilem Sałasiem): Wielkie Zacięcie (Droga Dieski) VI+ OS Kieżmarski Szczyt

Michał Czech (w zespole z Mateuszem Surówką): Droga Dieski VII- flash Osterwa, Halkowa Cesta VIII RP Osterwa, Orłowski VI OS Galeria Gankowa, Filar Centralny VII OS Galeria Gankowa

Michał Czech (w zespole z Karolem Legaszewskim): Cunasowa Cesta VI OS, Łomnica

Michał Czech, Jakub Kokowski: American Beauty VIII OS Mnich, Kant Filara (kombinacja z Wędrówką Dusz i Stąd do Wieczności) VIII- RP Kazalnica, Kastrator IX- RP Młynarczyk, Sprężyna VI OS Mały Młynarz

Wadim Jabłoński, Jacek Kaczanowski: Droga Dieski VII- Flash Osterwa,

Wadim Jabłoński, Marcin Gromczakiewicz, Jakub Kokowski, Jakub Ciechański: Grań Wideł V (Kieżmarski->Łomnica)

Wadim Jabłoński, Marcin Gromczakiewicz, Łukasz Stempek, Jacek Kaczanowski: Droga Puskasa IV OS Kieżmarski Szczyt

Karolina Ośka (w zespole z Grzegorzem Gołowczykiem): Saduś IX RP Mnich, Metallica IX+ RP Mnich, Wariant R IX- PP Mnich(pierwsze przejście kobiece)

Karolina Ośka (w zespole z Robertem Pallusem): Zacięcie Kosińskiego VII OS Mnich

Jakub Kokowski, Katarzyna Cieślak: nowa droga na płn-wsch ścianie MSW – Miłość jest ślepa VI OS, Grań Żabiej Lalki rysą Kozika VI OS.

Jakub Kokowski, Katarzyna Cieślak, Sabina Franczyk: Orłowski V OS Mnich.

Anka Guła, Piotr Pietrzyk: Sprężyna VI- OS, Stanisławki V OS Kościelec

Adrian Ginalski, Konrad Bąk: Setka IV OS Zadni Kościelec, Orłowski V- OS Mnich

Konrad Bąk, Sabina Franczyk, Kasia Cieślak: Prawe Żebro IV OS Zadni Granat

Konrad Bąk, Adrian Ginalski, Sabina Franczyk: Filar Świnicy IV OS, Motyka V OS Zamarła Turnia

Konrad Bąk, Sabina Franczyk: Filar Staszla V OS Zadni Granat

Konrad Bąk, Kasia Cieślak: Środkowe Żebro V- OS Skrajny Granat

Paweł Inglot (w zespole z Mateuszem Kosakowskim): Lewi Wrzesniacy V Zamarła Turnia, Droga Klasyczna IV i Droga Orłowskiego V- Mnich

Paweł Inglot (w zespole z Anią Resiak i Arturem Kubicą ): droga Sadka IV Baranie Rogi.

TATERNICTWO JASKINIOWE:

Łukasz Woroniec:

przejście jaskini Miętusiej, Zimnej, Czarnej, jaskini Wodnej pod Pisaną oraz Wielkiej Litworowej

Sabina Franczyk:

Jaskinia Marmurowa, jaskinia Ptasia Studnia, Jaskinia Czarna, Jaskinia Wielka Śniezna,  Jaskinia Pod wantą

Anka Guła:

Jaskinia Czarna, Jaskinia Średnia i Wyżnia Kasprowe.

Johny | 6 stycznia 2016 drytool góry tatry wspinaczka wspinanie

Suchonarzędziowi – o drytoolingu kilka słów na NIE

RKS – nowocześni kowale drytoolowego orężu – fot. RKS

 

Od pewnego czasu można zaobserwować rosnące zainteresowanie stalą. Tematem moich rozważań nie jest stal z perspektywy substancji o dużej gęstości (choć i tą właściwość często wykorzystujemy, aby poprawić dogięcie), ale jako materiał, który w pocie czoła doładowani kowale przemieniają w dziaby! 😉

Nie jestem żadnym autorytetem w dziedzinie dziabania, słabo się wspinam a do tego mam na tym polu krótki, ledwie roczny staż, więc nie będę silił się na pisanie czym jest drytooling i jak go należy postrzegać, zostawiając to jednostkom bardziej doświadczonym i opiniotwórczym. Potraktujcie poniższą wypowiedź jako subiektywne, prywatne uzewnętrznienie myśli wspinaczkowego Janusza.

Jeżeli natomiast na serio nie wiecie o co chodzi z tym całym wspinaniem na protezach, Damian Granowski (drytooling.com.pl) wykonuje świetną robotę przynosząc blask drytoolowego oświcenia w mroki wspinaczkowego średniowiecza. Może więc przedstawiony poniżej, mój własny punkt widzenia posłuży Ci za podpowiedź, czym drytooling NIE JEST. 😉 Tak więc…

…drytooling:

  • nie jest wspinaniem

DSC_0311
Gimnastyka na Attraverso Pian D8 w Grotta di Pian – fot. Ł. Stempek

Tak moi drodzy! Przeżyłem oczyszczenie mej plebejskiej, drytoolowej duszy, gdy dotarł do mnie ten fakt podczas prowadzenia zaognionej dysputy z jedną z bardziej znanych osób w środowisku wspinaczkowym. Zatem drogi drytoolowe różnią się tylko stopniem przewieszenia, odległością między chwytami i długością pasażu, co nie pozwala stawiać ich w jednym szeregu z pięknymi, wymydlonymi macankami brajlem w jurajskich połogach, kilkumetrowymi spitostradami Jacka T. i trawersowaniem Sadystówki. Cóż… skoro nie jest wspinaniem, to może uprawiamy kulturystykę alpinistyczną albo korekcyjną gimnastykę wysokościową? Sam nie wiem, może to i lepiej. Warto dodać, że Polski Związek Gimnastyczny otrzymuje dwukrotnie więcej środków z budżetu niż PZA, więc chyba się opłaca. Abstrahując, czy brydż i szachy nie są czasem sportem?

IMAG1053
Gimnastyka w Kieleckim Das Beton
_MG_8540
Kulturysta Damian w czwórce – fot. K. Żmija
  • nie przekłada się na Tatry

12239455_1675326529380381_2916998930487396264_o
MBO, Bula pod Bandziochem

Któż nie słyszał tego argumentu niech pierwszy rzuci kamieniem. No cóż, smutna prawda… Tom Ballard, Jeff Mercier, Robert Jasper, Tim Emmet i inni szerocy na 2 metry w barach panowie nie przełożyli drytoolu na góry. Może góry przełożyły im się na drytool? Na pewno nie. To tak, jakby mówić, że studia przygotowują do pracy.

Na naszym własnym podwórku warto spytać Jana Kuczerę. Pewnie potwierdzi, że nocny drytooling z plecakiem na Zakrzówku nie ma nic wspólnego z przejściem Direttissimy i Wielkiego Zacięcia na Kazalnicy Mięguszowieckiej.

Wydaje mi się, że tak, jak najlepszym analogiem górskich dróg tatrzańskich będą granitowe drogi tradowe, analogiem trudnych zimowych przechadzek w litych ścianach – trudne drytoole, a analogiem przyjemnego dreptania w zmarznietych trawkach przeplecionymi przepastnymi, trzymetrowymi progami skalnymi – hmmm… pewnie jakiś grasstooling.

UWAGA – na filmie prezentowani są słabi drytoolowcy

 

 

  • nie jest dla słabych

IMG_4207
Słaby zawodnik w Strzegowej – fot. M. Niewdana

Nie bierzesz 150 na klatę? Nie urobisz nawet M5. 50 podciągnięć i 5 szmat (w konkursie na KFG drytoolowcy dostali zakaz uczestnictwa po tym jak jeden z zawodników zgiął drążek po 35-tej) to niezbędne minimum aby móc wstawiać się w M6.

Jeżeli chcesz być silnym chłopcem, wzbudzić w sobie niespotykaną moc, po prostu zacznij drytoolować. Płeć piękna natomiast nie musi się obawiać, że po drytoolowym treningu stanie się damską wersją Conana. Spójrzcie na Angelikę Rainer, albo przede wszystkim na naszą, polską chlubę – Olgę Kosek. Można być fajną laską i z wdziękiem doginać czwórki i dziewiątki w dachach!

10641240_722237577830665_1147407106671479115_n
Na tym niepozornym zdjęciu kryje się stalowy biceps – fot. E. Stec
OlgaKosek_fotMOstrowski
Olga w Janówkowym dachu – fot. M. Ostrowski
  • nie jest dla estetów

_MG_8570-2
Mosty w Pyskowicach – fot. K. Żmija

Jesteś estetycznym grafomanem? Uwielbiasz błoto, sadzę, żwir i oglądasz TVN? Taaak! Znalazłeś swoje miejsce! Jeżeli chcesz drytoolować w Polsce musisz oswoić się z postindustrialnymi, betonowymi megalitami oraz szeroko pojętą parchowizną. Zalesione pagórki okraszone wapiennymi ostańcami pozostaną domeną wspinaczy sportowych. Suchonarzędziowcu, musisz zejść do podziemi i przyzwyczaić się, że po powrotach ze wspinania Twoi sąsiedzi pytają się gdzie Twój akordeon, bo wyglądasz jak typowy cygan.

Poza tym te wiercone chwyty… bleeee…. (http://brytan.com.pl/forum/read.php?4%2C94105%2C94262#msg-94262 – polecam przebrnąć przez ~10 kolejnych postów. Pamiętajcie o wykupieniu ubezpieczenia zdrowotnego przed wejściem na Brytana, szczególnie z pakietem na onkologię – od czytania niektórych postów można dostać raka).

 

Cygańskie obozowisko w Strzegowej
Cygańskie obozowisko w Strzegowej
_MG_8354-2
Standardowy rejon drytoolowy – z prawej przepływa ściek – fot. K. Żmija

Popieram rozsądną politykę udostępniania rejonów pod stalowe ostrza popartą merytoryczną dyskusją uzasadniającą decydentom bagnistość i parchatość niektórych rejonów klasycznych, bez agresywnej uzurpacji. Wspinanie się tam gdzie „nie wolno” tylko szkodzi naszemu ruchowi. Temu człowiekowi przypominam natomiast, że jak chce być fajny, to niech nadłoży parę kilometrów i zamiast kompromitować się pokazując swoją twarz w Lejowej, skompromituje się pokazując jak prowadzi drogi w Letanovskim Mlynie albo na Buli pod Bandziochem.

Lista rejonów gdzie można uprawiać drytooling.

 

  • nie jest dla modnych i zniewieściałych

Tak wyglądają drytoolowcy
Tak wyglądają drytoolowcy – fot. D. Granowski

Prawdziwy kult zwierzęcej siły, niebezpiecznych zabawek ze stali, ton białka i becek. Drytoolowcy są niczym Kuboty wśród tych zjebanych Crocs’ów, jak Psy przy polskich komediach romantycznych z Karolakiem, jak Tommy Lee Jones w Ściganym. Jedyna akceptowalna opcja, gdzie turkusowe puchóweczki i buty z bolcem spotykają się z podgumowanymi rękawiczkami z castoramy i nie jest to parada homo! Poza tym patrz punkt trzeci – czy ktoś widział silną ciotę?

Tak NIE wyglądają drytoolowcy
Tak NIE wyglądają drytoolowcy
Wskaż drytoolowca
Wskaż drytoolowca
  • nie jest ciekawy

Lepiej by było przejść się na siłownię, ale była zamknięta – fot. J. Badelek

Przejedź się na jakąkolwiek organizowaną w Polsce imprezę drytoolową (jest ich całe szczęście niewiele), a sam się przekonasz – nie licz na więcej atrakcji, niż w Twojej wiejskiej bibliotece podczas obchodów święta rolnika.

Co do aktu wspinania – no, rzeczywiście; mamy do dyspozycji tylko jeden rodzaj chwytu – żelazny ścisk – więc jest tak nudno, że statystyczny drytoolowiec woli pójść na siłownię, niż wstawiać się w jakieś drogi z dziabami. A propos punktu drugiego – drytooling przekłada się więc na siłownię. Do tego przytoczone wcześniej skąpe parametry drytoolowej drogi (siła · ramię · kąt nachylenia = niutonometroradian) powodują, że wspinania w drytoolu zostaje tyle, co wartościowych informacji w gazetach typu Metro, czy w Twoich notatkach z porannych wykładów.

Nic dziwnego, że z nudów w środowisku szerzy się alkoholizm (Katowice), chamstwo (Kielce) i uwalone semestry (Kraków).

MBO, Anton Suchy w trakcie delikatnego melanżu
MBO, Anton Suchy w trakcie delikatnego melanżu
NUUUUUUDYYYY
NUUUUUUDYYYY

 

Skoro teraz już wiesz, czym drytooling nie jest – nie przejmuj się tym i po prostu pójdź doładować na najbliższą siłownię.