Dwa miesiące temu miałem już napisane coś o zimie w pełni i że to najlepszy moment na publikację wykazu letniego, ale niestety klubowa strona upadła i trzeba było poczekać na nową. Ale co się odwlecze…
Nie jest dla nas żadnym zaskoczeniem, że w tym roku klubowy wykaz przejść jest jeszcze lepszy niż kiedykolwiek. Do grona naszych mocnych zawodników dołączyli kolejni ambitni wspinacze – zarówno wychowani w naszym środowisku jak i nasi koledzy z innych klubów lub osoby dotychczas nigdzie niezrzeszone. Cieszy fakt, że w czasach gdy większość wybiera łatwo dostępne wspinanie skalne i panelowe u nas przejść górskich nie brakuje. Mało tego – jest ich z roku na rok coraz więcej, a ich poziom sportowy jest coraz wyższy. Nie jesteśmy pewni co jest powodem tego odchylenia od normy, ale przypuszczamy, że mogą na to wpływać coczwartkowe imprezy klubowe 😉
Przejścia zasługujące na wyróżnienie
Co ciekawe w tym roku przejść w Alpach było więcej niż w Tatrach! Na wyróżnienie zasługuje przejście przez Michała Czecha i Karolinę Ośkę drogi L’or du Temps na Kapucynie (trzecie klasyczne), drugie polskie klasyczne przejście Filara Freney na Mont Blanc przez Pawła Zielińskiego z zespołem oraz rewelacyjny alpejski sezon Bartka Ziemskiego i Johnego Zazuli (Filar Freney, Filar Gervasuttiego itd.), którzy dopiero rok wcześniej zrobili kurs wspinaczki na własnej asekuracji. Świetnym wyczynem popisał się znowu Bartek Ziemski, który zjechał z Piku Lenina (7134 m n.p.m.) na nartach oraz Michał Czech który zshockował nas swoją nietypową łańcuchówką Shocko-Moko (Shock The Monkey VI.5+/6 PP na Pochylcu, zakrzówkowe Nity VI.4 na żywca oraz Grań Morskiego Oka do Przełęczy Pod Chłopkiem w non stopie poruszając się pomiędzy nimi rowerem i na piechotę). Drugą ciekawą łańcuchówkę Michał zrealizował z Kubą Kokowskim. W 2 dni udało im się pokonać 20+1 dróg na Mnichu. Do największych tegorocznych sukcesów na pewno można również zaliczyć udany wyjazd do marokańskiej Taghii Michała Czecha i Gabriela Korbiela oraz wytyczenie nowej drogi na blisko 1000 metrowej ścianie Maja e Arapit w Albanii przez zespół z Pawłem Zielińskim i Tomkiem Olszewskim w składzie. Na Uszbie działali natomiast Wadim Jabłoński, Kuba Kokowski i Damian Bielecki, jednak wyjazd zakończył się bez sukcesu – w gęstej mgle zespół wycofał się z drogi normalnej prawdopodobnie tuż poniżej północnego wierzchołka.
Posypały się także życiówki w skałach na czele z VI.7 Karoliny Ośki, VI.6+ Gabrysia Korbiela i VI.6 Jadzi Szkatuły i Kuby Kokowskiego oraz 8a+ Kariny Kosiorek.
Poniżej wymieniono wybrane najlepsze przejścia górskie i skalne naszych klubowiczów. Jeżeli uważacie, że zabrakło tu jakiegoś ciekawego przejścia to piszcie koniecznie.
Przejścia w Alpach
Ekipa na Igłach od południa
Karolina na Kapucynie
Charakterystyczny serak na Mont Black du Tacul
Johny i Bartek na Filarze Freney
L’or du Temps 7c+, Grand Capucin – Karolina Ośka, Michał Czech – trzecie klasyczne przejście
Bonatti-Ghigo 7a+, Grand Capucin – Gabriel Korbiel, Krzysztof Banasik (UKA)
La fete des nerfs 7b, 280m, Petit Clocher du Portalet – trudności OS, góra znana – Gabriel Korbiel, Krzysztof Banasik (UKA)
Etat de Chock 7a 280 m, Petit Clocher du Portalet OS – Michał Czech, Karolina Ośka
Filar Freney 7a+, 1000 m, Mont Blanc OS – Paweł Zieliński, Tomasz Olszewski, Dominik Cyran, oraz A0 w trudnościach – Jonatan Zazula, Bartek Ziemski
Filar Gervasuttiego 6b+, 1000 m, Mont Blanc du Tacul, OS – Jonatan Zazula, Bartek Ziemski, Łukasz Stempek oraz Maciek Kimel, Krzysztof Jendrysik (spoza Sakwy)
Filar Frendo, Aiguille du Midi, D+, IV, AI4 (60°), 1100m – Jonatan Zazula, Bartek Ziemski, ŁukaszStempek
Gauloiserie + Nabot Leon 7a? 180m, OS – Michał Czech z Laurą Dymarz
Grań Kuffnera D, IV, 900m, Mont Maudit – Jonatan Zazula, Bartek Ziemski
Arête du Diable D+,5c, 600m, Mont Blanc du Tacul – Marcin Gromaczkiewicz, Marco Schwidergall, Tomasz Rodzynkiewicz
La Contamine 6c, 200m, Aiguille du Midi, RP – Paweł Zieliński, Wojtek Mazurski (spoza Sakwy)
Fidel Fiasco 6c+, Aiguille de Blaitière, 350m,OS – Paweł Zieliński, Tomasz Olszewski
La soleil a rendez-vous avec la lune, 6b, Aiguille du Grepon, 850m, OS – Paweł Zieliński, Tomasz Olszewski
Maillon Manquant 6b+, 400 m, Aiguille de Peigne, OS – Adam Wojsa + 1
Le Chic, le chèque, le choc 6c, Petit Clocher du Portalet, PP– Adam Wojsa + 1
Grevolle Directe 6b, 450m, Pointe Vouilloz / Perrons de Vallorcine, OS– Adam Wojsa + 1
Voie normale, 5c A0, Aiguille de la République, 650m – Bartosz Ziemski z Łukaszem Stempkiem oraz Wojciech Stanek z Dominikiem Cyranem
Guy Anne 6a+, Pointe des Nantillons, 350m, OS – Ilona Podlecka z Laurą Dymarz, Paweł Zieliński z Tomkiem Olszewskim, RP – Wojciech Stanek z Dominikiem Cyranem
Children of the Moon l’intégrale, Aiguille de Roc, 6a 550m, OS – Dominik Cyran, Wojciech Stanek
Amazonia, 6a+, Pointe des Nantillons, 350m, OS – Ilona Podlecka z Laurą Dymarz
Le Piege, 6b+, Tour Verte, 200m, OS – Paweł Zieliński, Tomasz Olszewski
Chloe, 6b+, Tour Rouge, 310m, OS – Paweł Zieliński, Tomasz Olszewski
Le pont des soupris, Tour Verte, 6b+, 250m, OS – Paweł Zieliński, Tomasz Olszewski
Przejście w Pamirze
Pik Lenina 7134 m n.p.m. na nartach wraz ze zjazdem – Bartek
Ziemski
Przejścia w Taghii (Maroko)
Wszystkich przejść dokonał zespół Michał Czech – Gabriel Korbiel
Les Rivieres Pourpres, Taoujad – 7b+, 550m, RP, – kluczowy wyciąg OS, RP na wyciągu 7b, 10h
Tout pour le club, Oujdad – 7c, 280m, flash, 8h
Zebda, Paroi des Sources, 7b+, 260m, OS – 3h 45min
L’axe du mal, Tadarate – 7c+, 520m, RP – 3 wyciągi w stylu RP (7b,7c,7c+), pozostałe OS, 10h
Pierwsze przejście klasyczne nowej drogi Brytyjczyków na północnej ścianie Tagoujimt – 600m, 7b? – jeden wyciąg RP, pozostałe OS, 10h
Baraka, Oujdad – 7b, 700m, OS, 6h 30min
Przejście w Albanii
No capito VIII-, 940 m , Maja e Arapit RP 1xA0– nowa droga Pawła Zielińskiego i Tomka Olszewskiego oraz Łukasza Kołodzieja (KW Katowice) i Michała Makowskiego (KW Kraków).
Przejścia w Wadi Rum (Jordania)
Lionheart 6b, 350m – OS Wadim Jabłoński, Radek Stawiarski, Dominik Cyran; Kuba Ciechański, Filip Orewicz (spoza Sakwy) – bez ostatniego wyciągu
Pillar of Wisdom 6b, 450m OS – Wadim Jabłoński, Dominik Cyran, Kuba Ciechański oraz Radek Stawiarski, Filip Orewicz (spoza Sakwy), Marcin Gromczakiewicz
Flight of Fency 6b, 135m OS – Kuba Ciechański, Filip Orewicz (spoza Sakwy); Wadim Jabłoński, Marcin Gromczakiewicz; Radek Stawiarski, Dominik Cyran
Inferno 6b, 135m OS –Kuba Ciechański, Filip Orewicz (spoza Sakwy) ; Wadim Jabłoński, Donie O Sullivan (spoza Sakwy), Marcin Gromczakiewicz; Radek Stawiarski, Katerina Mandulova (spoza
Sakwy)
The Beauty 6b, 200m – OS Kuba Ciechański, Filip Orewicz (spoza Sakwy); PP Wadim Jabłoński, Radek Stawiarski, Marcin Gromczakiewicz
Łańcuchówka 20 + 1 dróg na Mnichu na 21 lat Sakwy – MichałCzech i Kuba Kokowski
Aleja Potępienia, Mnich IX/IX+ PP – Kuba Kokowski i Michał Czech (w ramach łańcuchówki)
Amerykańskie Ryski 2+1 VIII, Mnich OS – Kuba Kokowski, Kuba Ciechański
Shangri La VIII, Galeria Osterwy – Kuba Ciechański, Adam Wojsa
Kant Hakowy, Mnich VII OS – Justyna Frankiewicz, Ilona Podlecka oraz Dominik Cyran, Michał Nowicki
Rysa Hobrzańskiego, Mnich VII- RP – Justyna Frankiewicz
Folwark Montano, Mnich VIII PP – Michał Nowicki, Tomasz Rodzynkiewicz
Płyty Pochyłego VIII, Kieżmarski Szczyt OS w trudnościach, reszta znana – Kuba Kokowski, Michał Czech
Pachniesz Brzoskwinią VII, Kopa Spadowa – Dominik Cyran, Michał Nowicki
Przejścia RP/PP w skałach
Nie dla psa kiełbasa VI.7, Pochylec – Karolina Ośka
Ekspozytura Szatana VI.6+ , Pochylec – Gabriel Korbiel
Filar Pochylca VI.6 – Jadzia Szkatuła, Karolina Ośka, Kuba Kokowski
Odlot Kiełbasy VI.6, Pochylec – Karolina Ośka
Czekając na Godoffa VI.6, Jaskinia Mamutowa – Mateusz Kądziołka
Obraz Spoza Ramy VI.6, Wodna Skała (Dolina Brzoskwinki) – Mateusz Kądziołka
Sodomia Doskonała VI.5+/6, Dupa Słonia – Mateusz Kądziołka
Frankensymulator VI.5+/6, Czarny Pies – Mateusz Kądziołka
Taniec Pająka VI.5+/6, Jaskinia Mamutowa – Mateusz Kądziołka
Hiperdraga VI.5+/6, Jaskinia Mamutowa – Mateusz Kądziołka
Shock The Monkey VI.5+/6, Pochylec – Jadzia Szkatuła, Kuba Kokowski
Berlin Calling 10- (8a+), Frankenjura – Karina Kosiorek
Strenght and honour 8a+, Vanturatoarea, Baile Herculane – Karolina Ośka
Szatańskie Wersety 8A+, Kusięta – Mateusz Kądziołka
Inne życiówki warte wspomnienia
Paweł Bańczyk pokonał Chłostę VI.5 w Mamutowej, Justyna Frankiewicz oraz Tomasz Rodzynkiewicz klasyk Dupy Słonia Mędrcy Tralfamandrii VI.4+, Jonatan Zazula Pół Grinpisa VI.4/4+ w Mamutowej, Adam Wojsa Tète en l’air 7b+ w Les Clocheton a Ilona Podlecka, Michał Tomasik i Michał Nowicki zakrzówkowe Nity za VI.4.
Kuba Kokowski
Johny | 5 czerwca 2018 hejszowinaszczeliniecwspinanie
Z pewnym opóznieniem piszemy o przejściach naszych klubowiczów w 2017 roku. Poprzedni rok nazwaliśmy przełomowym dla rozwoju naszego klubu. Gdyby go nie było tak moglibyśmy również nazwać ten rok. Continue reading „Przejścia górskie i sportowe w 2017 roku”
Johny | 20 marca 2018 frankiewiczkokowskikorbielsperlongawłochywspinanie
Po raz kolejny przypadło mi podsumowanie klubowych przejść z całego roku. Z przyjemnością mogę stwierdzić, że był to dla nas kolejny bardzo udany rok. Ba, nawet przełomowy! Zauważyć można stopniowy rozwój, od wspinaczki sportowej, przez letnią i zimową działalność tatrzańską po wspinaczki w górach typu alpejskiego.
W kwestii wspinania sportowego najbardziej cieszy ilość nowych osób systematycznie podnoszących swój poziom. Wielu z nich to członkowie klubowej sekcji wspinaczkowej z poprzedniej zimy, wyrazy uznania należą się więc Karolinie Ośce i Mateuszowi Kądziołce, którzy tę sekcje prowadzili.
Podobnie w przypadku letniego wspinania w Tatrach. Sporo osób w tym roku zaczynało dopiero przygodę z tatrzańskim wspinaniem, a już śmiało atakowało wymagające siódemkowe klasyki. Chodzone drogi były różnorodne, zarówno trudne drogi o charakterze sportowym, jak i bardziej wymagające orientacyjnie i asekuracyjnie wspinaczki . Były też świetne przejścia graniowe, sama grań Moka miała dwa jednodniowe przejścia, w tym jedno solowe. Pisząc o Tatrach nie sposób nie wspomnieć o pierwszych kobiecych przejściach legendarnego Filara Kazalnicy oraz Wariantu R na Mnichu.
Fantastyczny sezon mieliśmy również w Alpach i Kaukazie. Nie będzie przesadą, jeśli napiszę że przejścia naszych klubowiczów były jednymi z ciekawszych polskich przejść w tych górach. Jako klub pokonaliśmy wiele długich dróg, o charakterze zarówno górskim jak i sportowym.
Łącznie udało się naliczyć:
93 letnie przejścia dróg wspinaczkowych w Tatrach
4 letnie, długie przejścia graniowe
15 zimowych przejść dróg wspinaczkowych w Tatrach
11 przejść dróg mikstowych (7 w Alpach, 4 na Kaukazie)
17 przejść wielowyciągowych dróg skalnych w różnych europejskich rejonach
Przeglądając wykaz na stronie, można znaleźć sporo ciekawych przejść. Są świetne przejścia w górach alpejskich, są super przejścia w Tatrach, na śliskich jurajskich połogach i pomarańczowej skałce w Hiszpanii. Starałem się zebrać jak najwięcej przejść, przeglądając wykaz na stronie jak i pytając różne osoby. Mam nadzieję , że nie pominąłem żadnego przejścia, które warto jest wspomnieć.
LETNIE PRZEJŚCIA TATRZAŃSKIE:
Poniżej wykres przedstawiający ile dróg w jakich trudnościach zrobiliśmy latem w Tatrach :
DOLINA PIĘCIU STAWÓW POLSKICH:
ZAMARŁA TURNIA
Jargiłło Paćkowski VI+
Dominik Cyran, Kamil Sałaś
Zacięcie Komarnickich V+
Dorota Wacławczyk, Adam Wojsa
Festiwal Granitu V
Marcin Gromczakiewicz, Anka Guła
Łukasz Stempek, Tomek Rodzynkiewicz
Motyka V
Adam Wojsa, Dorota Wacławczyk
Dominik Cyran, Kamil Sałaś
Lewi Wrześniacy IV+
Kasia Cieślak, Radek Popek
Marcin Kotarba, Dymitr Toniarz
Prawy Heinrich VII-
Anka Guła, Piotr Pietrzyk
DOLINA GĄSIENICOWA
KOŚCIELEC I ZADNI KOŚCIELEC:
Sprężyna VI+
Wojciech Stanek, Marcin Gromczakiewicz
Dominik Cyran, Kasia Hromek
Patrzykont V
Łukasz Stempek, Krzysztof Nowakowski
WHP 100 IV
Wojtek Stanek, Łukasz Stempek
Marcin Kotarba, Dymitr Toniarz
Grań Kościelców III
Konrad Bąk, Artur Sosnal
Lobby Instruktorskie VII
Anka Guła, Tereska Kowal
SKRAJNY GRANAT:
Środkowe Żebro V-
Marcin Kotarba, Dymitr Toniarz
DOLINA RYBIEGO POTOKU:
MNICH:
Rokokowa Rokota IX
Karolina Ośka, Kamil Żmija
Wariant R IX-
Michał Czech, Kuba Kokowski
Karolina Ośka, Gosia Grabska
Luftwaffe VIII+
Michał Czech, Kuba Kokowski
American Beauty VIII+
Marcin Kowalik, Łukasz Harazin
Tomasz Ługowski, Jacek Kaczanowski (AF na ostatnim wyciągu)
Folwark Montano VIII+
Michał Czech, Kuba Kokowski
Marcin Kowalik, Łukasz Harazin
Gabryś Korbiel, Anka Guła
Wachowicz + Wariant R + Wariant Nyki VIII
Michał Czech, Karolina Ośka
Kant Hakowy VII
Anka Guła, Wojciech Stanek
Wojtek Anzel, Karol Legaszewski
Marcin Kowalik, Łukasz Harazin
Lewe Kombinacje VII
Dominik Cyran, Kuba Ciechański
Seven Up VII
Gabryś Korbiel, Anka Guła
Adam Wojsa, Wojtek Anzel (A0)
Międzykancie VII
Jakub Kokowski, Jacek Kaczanowski
Anka Guła, Przemek Patelka
Andromeda VII, Mnich
Michał Czech
Gabryś Korbiel
Droga Fereńskiego VII
Gabryś Korbiel
Kuba Kokowski
Hobrzański+Kosiński VII
Wojtek Anzel, Karol Legaszewski
Sprężyna VII-
Dominik Cyran, Wojtek Stanek
Wojtek Anzel, Wojtek Taranowski
Marcin Gromczakiewicz, Tomasz Rodzynkiewicz
Marco Schwidergall, Łukasz Stempek
Rysa Hobrzańskiego VII-
Marcin Gromczakiewicz, Tomek Rodzynkiewicz
Wacław Spituje VII-
Marcin Gromczakiewicz, Wojciech Stanek, Tomek Rodzynkiewicz
Przydarzył mi się wyjazd na nieco przedłużony weekend do MOKa. W obliczu odwołanego wyjazdu w Dolomity i akurat trwającego Zgrupowania Taternickiego SAKWY stwierdziłem, że na brak partnerów wspinaczkowych i pogody narzekać nie będę mógł. Z różnych powodów pierwsze dwa dni spędziłem na Mnichu, robiąc po jednej drodze dziennie, nareszcie podnosząc swoje życiowe cyferki (najlepsza droga w Tatrach, najlepsza „na własnej” i takie tam). Nie, żeby nie było to fajne – lajtowe wspinanie z przyjaciółmi, dobra pogoda, lita skała… Ostatecznie jednak trzeba przerwać sielankę i zrobić coś… „w Tatrach”! Niestety, informacje od Kuby i Karoliny z Kazalnicy wskazują, że raczej będzie tam mokro i nie ma co się pchać. Wraz z dojazdem na tabor Michała, otwiera się trochę nowych opcji.
Michał przyjechał zrobić coś na Zerwie, albo dać się namówić Karolinie na jakieś ekstremy na Mnichu, albo… przebiec solo grań MOKA. O Grani od kilku dni mówi zresztą też Łukasz. Ja sam rozmawiałem o tym celu z Michałem Gabzdylem jakiś tydzień wcześniej schodząc z Galerii Gankowej… Innymi słowy – szybko podłapuję temat i ostro próbuję Michała namówić. Wódka się leje, ludzie się przekrzykują, ilość kombinacji” kto z kim i gdzie” ciągle rośnie. Ostatecznie Michał decyduje się z Kokosem na Kazalnicę, a ja… dobieram szpej z Wadimem. Po cichu „wykolegowujemy” Łukasza z wycieczki… Parę minut po północy wszystko mamy gotowe i idziemy spać.
Pobudka niecałe 4h później nie jest łatwa. Czuć jeszcze trudy imprezy, kubek najpierw kawy, a potem herbaty nie pomaga. Dopiero po wypiciu miski (!) wody z izotonikiem zaczynam odzyskiwać przytomność 🙂 W pierwszych promieniach słońca zaczynamy podchodzić pod Czarny Staw. Odbijając ze szlaku w lewo w stronę Owczej Przełęczy „podziwiamy” turystów śpiących pod… folią malarską 🙂 Przedzierając się przez kosówki i pionowe trawniki (trzymają!) osiągamy przełęcz o zaskakującej dla nas samych porze.We właściwą drogę ruszamy o 7:15.
Pomimo tego, że na początku jest łatwo – od razu ubieramy na siebie uprzęże i sprzęt. Chwilę później, jak teren się utrudni tylko wyciągniemy z plecaka parę metrów liny którymi się zwiążemy. Ku naszemu zdziwieniu, razem z trudnością pojawiają się spity: „Metallica jakaś czy co?!” Trójkowy na oko trawers z Doliną Żabią Białczańską pod nogami, po płytach, w butach podejściowych jest conajmniej… zajmujący. Mój rozpęd „wyhamowuje” uskok ze stanowiskiem zjazdowym. Przez chwilę kombinuję, czyby się nie zewspinać, ale wolę pokazać teren Wadimowi. Wspólnie decydujemy zjechać, zwłaszcza że wygląda na to, że 12m liny między nami wystarczy (nie trzeba wyciągać więcej z plecaka). Wadim zjeżdża pierwszy i… zaczyna się histerycznie śmiać. „Tu się można nieźle oszukać!” – taki wniosek wyciągamy z okapiku który podcina głaz, tworząc sporą przewieszkę.
Poniżej zjazdu teren znów prowadzi pod górę, choć trudności przedstawia raczej „żwirowe”. Chowamy linę do plecaka i naginamy „jak puszcza”. Oczywiście powoduje to, że ominiemy kilka obiektów w Grani, w tym Żabie i Kopę Spadową. Gdzieś w okolicy Kopy znów wyciągamy linę z plecaka, bo wydaje się że będzie potrzebna. Znajdujemy jednak obejście półkami (pod ścianą Kopy, od strony Moka) i głównie drżymy, żeby w parchatym żlebie nie zrzucić kamienia i nie uciąć pożyczonej liny. Po raz setny już przechodzę na stronę słowacką, robię delikatny trawers i kominkiem do góry. Czuję, że jest blisko szczytu, nie wiem tylko… którego dokładnie! Kominek rusza się dosłownie cały, jedyną litą ryskę wykorzystuję na iluzoryczną protekcję. Po chwili stoję w słońcu na szczycie. Rzut oka dookoła – „w kierunku jazdy” mam przed sobą jedną przełęcz i tłum ludzi na szczycie. Wątpliwości się rozwiewają – stoimy na Niżnych Rysach. Minęło 2h40min od startu z Przełęczy.
Oczywistym jest, że na Rysach nie zatrzymamy się nawet na minutę, dlatego też już teraz robimy 30min przystanek – kabanosy, czekolada, picie itd. Podziwiamy widoki, bo jednak panorama od Łomnicy, przez Gerlach, Galerię Gankową aż po Mięgusze musi robić wrażenie. Nie bez powodu zresztą wymieniam tylko te szczyty. Generalnie drogę robimy OSem – z obiektów tej Grani, Wadim był w życiu na Rysach, ja jeszcze – na Przełęczy Pod Chłopkiem. Z opisu/topo – mamy tylko pożyczony od Michała fragment Cywińskiego „jak trafić na Owczą” (bo pozostałe elementy Grani Michał zna…) Topografia absolutnie nie jest naszą mocną stroną. Do tego stopnia, że gdzieś po drodze przez chwilę zastanawialiśmy się, dlaczego Hińczowa Przełęcz i Hińczowa Turnia nie są po tej samej stronie masywu Mięguszy?!
Schodząc z Niżnych Rysów odkrywamy delikatnie pod szczytem, po słowackiej stronie piękny hotel – kolebę, w której nawet jest stara karimata 🙂 Dobrze wiedzieć, na wypadek jakiejś draki po wspinaniu na Spadowej albo Niżnych Rysach (zwłaszcza w zimie…) Przez Rysy przebiegamy, oczywiście wzbudzając conajmniej zainteresowanie turystów. Dopiero za moją namową Wadim odbija do szczytu, jednak z racji czarnych tłumów nawet nie próbujemy docierać do krzyża. Nie odklepawszy piku zaczynamy radośnie zbiegać granią w stronę Żabiego Konia. Za sobą słyszymy delikatne zdziwienie i konsternację naszym tempem 🙂 Sprawny marsz w dużej ekspozycji, przechodzący w podbiegi lub zewspinywanie się w dół sprawia nam wielką przyjemność. Do uskoku przed Żabim Koniem docieramy dokładnie w momencie, kiedy zespół startujący w drogę chce ściągnąć linę ze stanowiska zjazdowego. Wadim uprasza ich najpierw o to, żebyśmy mogli zjechać po ich linie, a potem – wyprzedzić. Dzięki temu oszczędzamy jedno klarowanie liny, ale wprowadzamy do stylu działania elementy kateringu 🙂
Przez grań Żabiego Konia przejeżdżamy jak czołg. Związani krótkim odcinkiem liny robimy wszystko na lotnej, wymijając jeszcze jeden zespół i doganiając na piku kolejny. Jest dokładnie godzina 12:00. Faktycznie, miejsce jest piękne i absolutnie warte swojej legendy. Wypraszam od Słowaków łyka wody i zanim koledzy ze startu drogi skończą pierwszy wyciąg – już rozpoczynamy zjazdy z tasiemek. Jak się okazuje, liny wystarcza na styk. Z tego miejsca – podziękowania dla Karo za posiadanie i wypożyczenie żyły 80m! Podobno mając krótszą linę da się też zjechać – robi się to bardziej do prawej (orograficznie) no i korzysta się z łańcucha a nie tasiemek.
Przez chwilę zastanawiamy się jak podejść na ŻTM – teren ściśle granią nie rokuje na poniżej IV. Trawersujemy w lewo i pakujemy się do kominka, o którym Michał zawsze wyraża się słowami „można obsrać zbroję”. My jakoś tego nie zauważamy – liczymy tylko, że za kominkiem teren nas puści. Już po raz któryś dzisiaj, po wyjściu za winkiel ukazują się nam pastwiska którymi można popylać. Idziemy po stronie słowackiej. Początkowo napieram w stronę grani, ale Wadim odciąga mnie do lewej, więc „jakoś tak” na Żabią Turnię Mięguszowiecką ostatecznie nie wchodzimy. Systemem półek docieram do miejsca, gdzie wspina się słowacki zespół. Krótka rozmowa i uświadamiam sobie, że jesteśmy pod szczytem Wołowej Turni. Jeszcze tylko pytanie o trudności nad nami – napotkany Słowak mówi że II-III. Nasza reakcja pt „eeee to luz, to lecimy, cześć!” (oczywiście na żywca) znów wywołuje konsternację 🙂
Za Wołową Turnią naprawdę zaczyna nas łapać kryzys. Jestem głodny, chce mi się pić, coraz bardziej powłóczę nogami. Bezwstydnie zbaczamy z grani na stronę południową, żeby łapać łatwiejszy teren. Obiecujemy sobie „obiad na MSC”, tylko że… ten MSC jakoś nie chce się zbliżać. W którymś momencie zastanawiamy się, „czy na tego żandarma mamy wchodzić” i „przecież nie będziemy zaliczali wszystkich pipantów w grani!”. Na szczęście zwycięża poczucie przyzwoitości i Hińczową Turnię jednak zdobywamy 🙂
Przystanek na Czarnym Mięguszu przyjmujemy z prawdziwą ulgą. Jest ok godziny 1400. Planując wycieczkę, o 14 mieliśmy mieć checkpoint na Przełęczy Pod Chłopkiem, więc jesteśmy trochę w plecy. Ale zmęczenie ostatniego odcinka naprawdę spowodowało, że traciliśmy czas. Decydujemy się zjeść większość zapasów, żeby mniej nosić i trochę podnieść poziom energii. Napotkany taternik częstuje nas kolejnym łykiem wody. Na koniec Wadim wyciąga cukierki miętowe, które okazują się świetnym patentem – przynajmniej przez chwilę uczucie pragnienia jest trochę mniejsze. Przed Przełęczą pod Chłopkiem znów olewamy zjazd i się zewspinujemy.
Grzejąc w stronę Pośredniego Mięgusza nachodzi mnie refleksja sprzed 4 lat. Jak to człowiek się rozwija…
Stoję na grani, związany liną, przelot z taśmy zarzucony na turnię obok. Żeby się przedrzeć, trzeba złapać turni przed sobą, zrobić krok nad przepaścią ziejącą naraz z Polski i Słowacji i się przewinąć. Dzień wcześniej zrobiliśmy z kolegą Orłowskiego na Mnichu w jakieś 5h. Stanowisko jakieś słabe, mocno kierunkowe i w ogóle to wieje wiatr… Wycofujemy się! Przelotu nie obciążyłem więc OS wciąż może kiedyś zaliczę, co nie?! 🙂
Dziś nie dość, że nie jestem związany liną, nie dość że nie mam baletek, to jeszcze przebiegając w tym samym miejscu rozmawiam z jakąś dziewczyną o wyższości turystyki nad wspinaniem w obliczu skręconej kostki 🙂 Za Pośrednim Mięguszem z kolei spotykamy Piotra Xięskiego z partnerem. Piotr pyta Wadima kiedy wpłynie sprawozdanie z Kaukazu… Jak to w zwyczaju, Z Igły Milówki nie zjeżdżamy tylko się zewspinujemy. Partner Piotra blednie, kiedy na pytanie „czy nie macie liny” słyszy lekceważące „mamy, ale nie chce nam się wyciągać bo zjazdy zajmują czas”. Kilka ruchów w dół po małych krawądkach, w „adidasach”, po całym dniu wycieczki i – jednak – w ogromnej ekspozycji podgrzewa atmosferę na tyle, że się opamiętujemy i na Mięguszowiecką Przełęcz Wyżnią zakładamy zjazd. Wypijamy napój energetyczny (jak się okazuje – kofeina pomaga zwalczyć resztki kryzysu spod MSC). Potem szybko i znów na lotnej przechodzę Komin Martina (w adidasach wydaje się naprawdę trudne i przelotów natkałem niemało!). Stojąc „na żwirze” patrzymy sobie z Wadimem w oczy i znaczącym tonem wypowiadamy tylko pewne brzydkie słowo… Spoglądamy na grań od MSP i jeszcze raz powtarzamy głośno i wyraźnie – „Pałka była przegięta!”. Nie odważyliśmy się rozwiązać niemalże do Hińczowej Przełęczy 🙂
Do „Ministerstwa” liczyliśmy się dostać jakoś po 1600. Meldujemy się 10minut wcześniej (1550) i wlewa to w nasze głowy realną nadzieję na ukończenie wycieczki. W ramach wytłumaczenia turystom tego, co robimy wyciągam palec w kierunku północno-wschodnim: „idziemy granią od tamtąd”. Otrzymujemy od nich kubek herbaty. Nasze miny musiały być naprawdę nietęgie, bo widząc je, Kolega bez pytania nalewa nam drugi kubek! 🙂 Był to jednak ostatni przejaw kateringu na naszej trasie.
Legendy o zejściu z Mięgusza nie dają nam spokoju. Z tego powodu wybieramy obejścia (zamiast ostrza grani), nie rozwiązujemy się z liny i co chwila robimy zdjęcia, żeby przed zimą mieć dokumentację zejścia. Z bliżej niezrozumiałego powodu, we właściwym miejscu zjazdu NIE zakładamy i zamiast tego rzeźbimy III-IV ścianki w adidasach, w dół, związani liną ale jakoś tak… bez przelotów. Mijamy „półkę ze świeżym obrywem” i już po chwili podziwiamy widok „Hińczowej Wprost” i Morskiego Oka prosto pod nami. Wykorzystujemy jednak ten moment tylko na to, żeby się rozwiązać i gnać dalej. Nareszcie znów przez chwilę możemy się poruszać granią i do zbaczania zmusza nas dopiero uskok nad Przełęczą pod Zadnim Mnichem. Tutaj, nauczeni doświadczeniem przez chwilę szukamy zjazdu. Znajdujemy tylko jeden stary hak, z którego zjechać się nie ważymy. Przez chwilę namawiam Wadima na Zadniego Mnicha, ten jednak przekonuje mnie, że zrobienie tej grani w 10h będzie o wiele fajniejszym wyczynem… Szybciutko przechodzimy grań Ciemnosmreczyńskiej Turni, słysząc… ludzi na Mnichu (którzy komentowali naszą obecność. Magia!)
Tuż przed Przełęczą nad Wrotami zaliczamy kolejny zjazd (nie, nie odważyliśmy się zewspinywać). Skończywszy zjazd wrzucamy do plecaka linę w postaci makaronu („przecież już nie będzie potrzebna!”). Nastrój finiszu udziela się już na całego i ostatnie metry grani przebiegamy. Jakież jest nasze zdziwienie, gdy tuż przed Wrotami Chałubińskiego… napotykamy zjazd! Wyciągamy i klarujemy linę, która oczywiście schłamiona jest na maksa. Gdyby którykolwiek z nas, kiedykolwiek był na Wrotach Chałubińskiego, pewnie oszczędzilibyśmy ze 2 minuty na tej operacji… Ale OS to OS 🙂 Zjeżdżam jako pierwszy i wołam do Wadima, żeby się wypiął i biegł odklepać czas przy słupku geodezyjnym.
jest godzina 18:22. Zrobiliśmy Grań w 11h8minut.
Schodzimy zadowoleni i dumni z siebie, z lekkim niedowierzaniem przeżywając Przygodę jeszcze raz. W szale bitewnym konkludujemy, że zrobiliśmy drogę w czasie minimalnie ponad 10h, tyle też wpisujemy do książki. Nie dociera do nas, że tych godzin było jednak 11!! 🙂 Dochodząc do rozejścia szlaku na Szpiglas patrzę w prawo na Grań i… wybucham histerycznym śmiechem. Co-za-hektar-drogi! W schronisku kupujemy zimne piwo, które wypijamy patrząc na całą Grań i czołówki które właśnie zapalają się w różnych miejscach MOKA, w tym – w ścianie MSW… Ależ fajnie było wrócić za jasności.
Fakty
3.09.2016. Grań Morskiego Oka, od Owczej Przełęczy do Wrót Chałubińskiego; z pominięciem Żabich Czub, Kopy Spadowej, Rysów (tłumy na samym szczycie… :)) oraz ŻTM. Czas 11h8minut. Wadim Jabłoński i Wojtek Anzel
Sprzęt:
5 friendów (BD niebieski – zółty), 5-6 kości offsetowych, 8 ekspresów górskich, parę taśm, lina 80m (przydatna w zjazdach z Żabiego Konia, choć jak zjechać z łańcucha to podobno wystarczy 60m); baletek brak, wody po 2L.
Pomoc z zewnątrz: 1x zjazd na cudzej linie, po 3 łyki wody 🙂
Johny | 20 czerwca 2016 abazybędkowicebolechowiceczechdolinkikaskaderzykobylanykokowskiłańcuchówkasinusoidasokolicawspinaniewyzwanie
Początek wiosny – koniec zimowego wspinania, trzeba przestawić się na skały. W ramach przygotowania pod trudne wspinanie w górach planujemy robić łańcuchówki pod Krakowem. Owocem nudnego wykładu Michała jest pomysł – natrzaskać jak najwięcej przełomowych dróg Kaskaderów w jeden dzień.
Kaskaderzy, to grupa wspinaczy krakowskich która zrewoluzjonizowała polskie wspinanie. Początek ich działalności datuje się na rok 1967, kiedy to zaczął się wspinać Ryszard „Rico” Malczyk. Do tego czasu wspinanie w skałkach traktowane było tylko i wyłącznie jako trening pod wspinanie w górach. Kaskaderzy zaczęli traktować skałki jako cel sam w sobie, nadając ton wspinaniu w dolinkach przez całe lata 70 i początek 80. Dużo wędkując przesunęli poziom z szóstek do VI.4+. Do pokolenia Kaskaderów zalicza się takich wspinaczy jak Rico Malczyka, Wojtka Kurtykę, Kostka Miodowicza, Jerzego Farata, Wojtka Szymenderę, Tomka Opozdę i wielu innych. Zostawili po sobie pod Krakowem wiele pięknych dróg wspinaczkowych, które uznawane są za klasyki i wzorce w swoich stopniach.
Planując nasze przejście ustaliliśmy kilka zasad:
Każdy z nas prowadzi każdą drogę.
Nie korzystamy z żadnych środków transportu – pomiędzy dolinami i drogami przemieszczamy się pieszo, nosząc swoje zabawki na plecach.
Robimy sztandarowe drogi pokolenia Kaskaderów i drogi, które kojarzą się z ich pokoleniem, które zostały przez nich przewędkowane lub poprowadzone.
Robimy jedynie drogi obite (rozważaliśmy zrobienie Rysy Zegarmistrzów i Rotundy, jednak ze względu na duże zmęczenie i bezpieczeństwo odpuściliśmy).
Działamy od świtu do zmroku.
Lista dróg, które chcieliśmy przejść rozrastała się razem z czasem. Przeglądaliśmy archiwalne numery gór, szukaliśmy informacji w internecie i przeglądaliśmy przewodniki Rafała Nowaka, które bogate są w historię wspinania. Obszar działań zawężyliśmy do Doliny Bolechowickiej, Kobylańskiej i Będkowskiej. Na naszej liście nie mogło zabraknąć takich pozycji jak:
Ostapowski VI.1+ na Sokolicy, droga hakowa z 1966 r. zrobiona SOLO przez Riko Malczyka w 1985 r.,
Sinusoida na Filarze Pokutników – jedna z pierwszych dróg, którą wyceniono na VI.4,
Na pół palca na Turni Długosza – pierwsza droga pod Krakowem, której zaproponowano wycenę VI.3-,
Lewy Świecznik za VI.3+ na Sokolicy poprowadzony przez Tomasza Opozdę w 1979 r. bez wcześniejszego osadzania stałych przelotów!
Wielka Dupa Słonia VI.1+ (już VI.2 w nowym topo) – jedna z trzech klasowych przewieszek pokolenia kaskaderów, obok Rotundy i Sępiej. W owych czasach bardzo popularna, obecnie trochę zapomniana i rzadko chodzona,
Abazy – wg. Jerzego Farata najważniejsza droga Kaskaderów. Solidne VI.3+,
Obelisk VI.1+ – jedno z pierwszy spektakularnych odhaczeń Riko Malczyka (1969 TR, 1971 RP). Obecnie bardzo rzadko chodzona, stara asekuracja,
Sępia Baszta – jej pokonanie z dolna asekuracją w 1972 było wydarzeniem epokowym. Stanowi jedną z wizytówek pokolenia Kaskaderów i ich dokonań w polskich skałach.
Cel chcieliśmy zrealizować w kwietniu, gdy tempertury nie są jeszcze zbyt wysokie, a dzień jest już wystarczająco długi. Jednak każdą przymiarkę niweczyła pogoda. W końcu zdecydowaliśmy się na atak 27 maja – warunki nie zapowiadały się najlepiej – 25 stopni i pełna lampa ale cóż zrobić;) Chcieliśmy się przede wszystkim sprawdzić, na drugie miejsce odstawiając zrobiony zestaw dróg i czas. Drogi które wybraliliśmy były nam w większości znane z przejść w ciągu kilku ostatnich lat, jedynie niektóre, takie jak Abazy, Sinusoida czy Lewy Świecznik przypomnieliśmy sobie w tym roku. Zdecydowaną większość zrobiliśmy w stylu os/flash po latach.
27 maja o godzinie 5 rano pojawiliśmy się w Bolechowicach, aby te najtrudniejsze linie zrobić na świeżo i w niskiej temperaturze. Na początku trochę marzły palce, za to na Abazym, którego oryginalnej wersji żaden z nas nie wcześniej nie poprowadził, warun był idealny. Kwadrans przed 9 wyszliśmy z doliny po poprowadzeniu Babińskiego (już w słońcu) i przeszliśmy się do Doliny Będkowskiej na Sokolicę. Pomimo zrobienia kilku trudnych wytrzymałościowych dróg czuliśmy się wyjątkowo dobrze. Mimo to szło nam już gorzej. Najpierw spadłem w połowie Lewego Świecznika (nie taka łatwa ta droga). Michał poprowadził drogę jak trzeba, ale ja stwierdziłem, że odpuszczam. Potem Michał wbił się w Łapińskiego-Paszuchę. Pod słońce nie było widać, że po trudnościach aż roi się od os – wycof!;) Po przebiegnięciu się Ostapowskim i Drogą Skwirczyńskiego ruszliśmy na Wielką Dupę Słonia. Tym razem odpadł z niej Michał (a niby to tylko VI.1+) i musiał wstawić się jeszcze raz.
W Kobylanach bez większych przygód pocisnęliśmy zestaw dróg na Sępiej i Obelisku. Jednak w przewisach Sępiej Baszty czuliśmy już przewspinane metry. Potem dopadł nas kryzys. Słońce i temperatura zaczęły dawać w kość. Już na Sokolicy nie byłem w stanie ubrać lepszych butów a teraz problemem stało się ubranie wygodniejszej pary wysłużonych Miur. Opuchniętę stopy i dłonie znacząco obniżyły nasze morale. Zaliczyliśmy wycof z drogi na Omszałej Turni i z Tańca Św. Wita (pełne słońce) na Wroniej. Nasza łańcuchówka zaczęła przybierać formę masochizmu. Wizja zimnego piwa i pizzy w Kobylanach prawie skłoniła nas do odwrotu;) Na szczęście Michałowi wrócił spręż i zaatakował dzielnie Płytę Szymona. Łatwo odniesiony sukces spowodował, że cisnęliśmy dalej. Kolejny sukces na trudnych Ryskach Kaskaderów przywrócił nam nadzieję na w miarę dobry wynik. Temperatura spadła i znowu dało się normalnie założyć buty;) Pomimo dużego zmęczenia i zmasakrowanych stóp czerpiemy dużą radość ze wspinania. Poprowadziliśmy Filarek Sasa i Lewą Funiówkę. Około 21, mimo, że zrobiło się już szaro zaatakowaliśmy jeszcze „Na pół palca”. Udało się również zaskakująco łatwo, po 15 godzinach wspinania nadal jesteśmy w stanie sieknąć VI.2+! Na deser w świetle czołówek kończymy dzień na Direttissimie Żabiego Konia. Po zrobieniu drogi powędrowaliśmy z powrotem do Bolechowic.
Ostateczny wynik:
– 21 dróg (Kuba 20 dróg).
– W sumie 470 m (435 m) – razem z nieudanymi próbami ponad 500 m każdy.
– Ponad 15 km marszu.
Zrobienie takiego zestawu dróg to niesamowite spotkanie z mało znaną historią polskiego wspinania. Zachęcamy wszystkich do podjęcia próby poprawienia wyniku!
Michał Czech, Kuba Kokowski
Johny | 5 czerwca 2016 ciechańskicyranczechkądziołkakapłańskakokowskikorbielkosiorekkowalikługowskiośkapolakskaływspinanie
Sezon skałkowy trwa w najlepsze. Jednak zbliżająca się sesja i upały połączone z burzami z pewnością go trochę wstrzymają. To dobry czas, aby przed wakacyjnymi wyjazdami zebrać przejścia skalne naszych klubowiczów, a tych było naprawdę sporo. Przeglądając strony innych klubów, otwierając zakładki z przejściami i porównując do przejść członków Sakwy, można z dumą wypiąć pierś i powiedzieć: Jest super! Aktywność w skałach wśród naszych klubowiczów jest naprawdę wysoka. Na pewno pozytywnie wpływa na to sekcja klubowa, aktualnie prowadzona przez Mateusza Kądziołkę, który motywuje swoich podopiecznych do ciężkich i wyczerpujących treningów. Dla wielu osób ostatnie kilka miesięcy to czas szybkiego progresu i kolejnych życiówek.
Już w lutym, w Chullili, padło kilka super przejść. Karolina Ośka podniosła swój życiowy onsajt na poziom 8a przechodząc w tym stylu od razu dwie drogi: Tequila Sunrise i Super cantina marina. Gabryś Korbiel pocisnął dwie 8a: Tequila Sunrise oraz Altos,guapos y fuertes, oraz dołożył onsajt na drodze Super Zeb 7c. Świetne onsajty w Hiszpanii zaliczyła też Karina Kosiorek, przechodząc w tym stylu aż trzy drogi w stopniu 7b+: Danos colaterales, Revuelta en el frenopatico oraz El corral de la tia poya.
Niesamowity progres tej wiosny odnotował Dominik Cyran. Przepracowana zima w Norze na Zakrzówku i częste wyjazdy na wspinanie w Tatry przełożyły się Dominikowi na życiową formę! Podczas kwietniowego wyjazdu na Kalymnos flashem padła droga Aphrodite 7a+, czyli ówczesna życiówka. Po powrocie do kraju Dominik nie próżnował i rozprawiał się kolejno z podkrakowskimi klasykami, prowadząc Obywatela Scurvy Wprost VI.3+/4, flashując Lewego Meningitisa VI.3 oraz przechodząc onsajtem takie drogi jak Obladi Oblada czy Kant Freneya za VI.2+. Dodatkowo podczas majówki poprowadził swoje pierwsze 7b, w Buzetskim Kanionie w Chorwacji – Ljetna Sauna.
Do przełomowych ten sezon może już również zaliczyć Dominik Polak, który częstymi wizytami na Jurę regularnie podnosi swoje życiówki. Ostatnio poprowadził klasyk Dupy Słonia – Mędrców Tralfamandrii VI.4+. Dodatkowo Dominik przeszedł garść pięknych i wymagających podkrakowskich klasyków, takich jak Abazego, czy Sinusoidę, obie za VI.3 +. Żadnemu z Dominików spręża i motywacji nie brakuje, kolejne super przejścia są wiec jedynie kwestią czasu.
Świetne przejścia w tym sezonie zaliczył trener klubowej sekcji – Mateusz Kądziołka. Padły dwie klasowe podkrakowskie VI.6 – Przybycie Pawianów i Chomeini. Mateusz przeszedł też w szybkim RP kilka „prostszych” dróg, m.in. Moce Piekielne VI.5+ na Okienniku, Dewastator Getta VI.5+ w Podlesicach i Gorący Punkt VI.5+ w Mirowie. Nic dziwnego że sypią się dobre przejścia jak mamy takiego trenera!
Tyniecki specjalista Kuba Ciechański konsekwentnie pomnażał ilość pokonanych tam kombinacji i poprawił swoją życiówkę przechodząc drogę Wawrzynator VI.5+. Wcześniej przeszedł tam też Lewarnicę wycenioną na VI.5. Do miłośników kombinacji można również zaliczyć Kubę Kokowskiego i Michała Czecha, biegających po ich ulubionym Freneyu. Kuba poprowadził Galapagos VI.5/5+ oraz Płomień i Bat VI.5+, a Michał przeszedł Kobzdrę VI.5/5+. Oczywiście na Freneyu świat się nie kończy. Podczas wizyty na Okienniku Kuba zaliczył świetny onsajt na drodze Mroczny przedmiot pożądania VI.4, a Michał przeszedł Władcę Pierścieni VI.5. Michał tej wiosny przeszedł jeszcze dwie VI.5 – Nagły ataka murarza na Dupie Słonia i Modus Ponens na Goncerzycy.
Formę z Hiszpanii utrzymał i ciągle podnosi Garbyś Korbiel. Tej wiosny zdążył już przejść trzy drogi o trudnościach VI.5+: Przybycie Tytanów w Bolechowicach, Moce Piekielne na Okienniku oraz Gorący Punkt w Mirowie. Gabryś poprowadził też Montokwas 212 VI.5 w Bolechowicach, Cztery Pory Roku VI.4+ na Wielkiej Turni oraz Wino i śpiew VI.4+ na Dupie Słonia. Tę ostatnią przeszedł również Tomek Ługowski oraz Marcin Kowalik, a nieodległego Będkowskiego Playboya VI.5 poprowadził Jacek Kaczanowski.
Przejść kobiecych również nie brakuje! Karolina Ośka po powrocie do kraju przeszła uważaną za hardą i rzadko powtarzaną drogę Perpetum Debile VI.5 w Smoleniu, Gorący Punkt VI.5+ oraz Kuchar z La Manczy VI.5 w Mirowie, wszystko w drugich próbach. Dodatkowo podczas przedłużonej majówki Karolina przeszła drogę Shuffle Town 8a w Adlitzgraben oraz zaliczyła mnóstwo onsajtów do poziomu 7c. Końcem marca Karina Kosiorek przeszła swoją pierwszą VI.5 – drogę Golumek Konfucjusz Kurt na Sokolicy, a miesiąc pozniej dołożyła do tego kolejny piękny klasyk – Chińskiego Maharadżę VI.5 w Bolechowicach.
Fantastyczne postępy w skałach zrobiła ostatnio Asia Kapłańska, prowadząc Panoramixa VI.4+ na Łabajowej i tym samym podnosząc swoją życiówkę. Asia przeszła też techniczne i wymagające Wahadełko VI.4/4+ na Dupie Słonia. Kolejne kobiece VI.5 w Sakwie to tylko kwestia czasu, pewnie już niedługo 🙂
Nie czytając powyższych wypocin, a jedynie scrollując i patrząc na cyferki można zauważyć że tegoroczna wiosna należy do udanych. Poza starą gwardią, która od dłuższego czasu wspina się na dobrym poziomie, wiele osób w ostatnim czasie odnotowało znaczący progres, i to one zasługują na wyróżnienie. Zbliżają się wakacje i czas długich wyjazdów. Z pewnością możemy się spodziewać kolejnych świetnych przejść, zarówno w skałach jak i w górach.
Chcielibyśmy zaprosić was na VI edycję Sakwowych zawodów boulderowych Boulder Pompa.
Zasady uczestnictwa:
Z racji bardzo dużej popularności zawodów w ubiegłym roku, postanowiliśmy podzielić eliminacje na dwie grupy ( po max 60 osób). Zawodnicy będą mieli 1,5h na pokonanie 18 baldów w trzech stopniach trudności (6 łatwych, 6 średnich i 6 trudnych), które wyłonią finalistów: 5 panów i 5 pań.
Zapisy odbywają się tylko i wyłącznie drogą elektroniczną TUTAJ.
W eliminacjach może wystartować każdy, kto opłacił wpisowe 25 zł (ODLICZONĄ gotówką w dniu zawodów). Do finału wchodzą tylko członkowie Sakwy, oraz dawni członkowie Sakwy za okazaniem własnej legitymacji członkowskiej.
Program zawodów:
13:00– rozpoczęcie rejestracji i wydawanie pakietów startowych (baton, napój, owoc)
Eliminacje ( w przypadku niskiej liczebności poszczególnych grup organizator zastrzega sobie prawo do utworzenia jednej grupy startującej o 14.00):
13.30-15.00 Grupa I
15.30-17.00 Grupa II
17.30– WIELKI FINAŁ, a po nim afterparty ( Siedziba Akademickiego klubu Żeglarskiego przy ul. Reymonta)
Oznaczenie boulderów:
Start: startujemy oburącz z oznaczonego chwytu startowego; jeżeli jako startowe oznaczono dwa chwyty: należy startować jedną ręką z jednego, drugą – z drugiego; przed wykonaniem pierwszego ruchu należy oderwać całe ciało od ziemi (nie “skaczemy” do kolejnych chwytów ze startu).
Bonus: Zaliczenie bonusa polega na wyraźnym utrzymaniu jedną ręką chwytu bonusowego; jeżeli jednak zawodnik ukończył całego balda, to ma zaliczony bonus, nawet jeśli ominął go w trakcie wspinaczki.
Top: Ukończenie problemu (top) polega na utrzymaniu oburącz chwytu topowego. Niekiedy zamiast chwytu topowego może się pojawić również zaznaczony fragment ściany (wtedy należy na nim położyć obie dłonie) lub konieczność złapania no-handa w wyznaczonym miejscu.
Uprawianie wspinaczki może powodować ryzyko utraty zdrowia i życia nawet w przypadku respektowania wszelkich zasad bezpieczeństwa. W związku z czym uczestnicy zawodów zobowiązani są do bezwzględnego przestrzegania zasad regulaminu ściany wspinaczkowej CW Reni Sport oraz poleceń organizatorów i obsługi zawodów.
Dla zwycięzców (3 Pań i 3 Panów) przewidziane są nagrody rzeczowe nie podlegające wymianie w zamian za pieniądze. Ufundowane zostaną przez naszych sponsorów:
Bieżący rok dobiega końca. To dobry czas do podsumowania działalności naszych klubowiczów. SAKWA to nie tylko działalność typowo górska, poza górskimi łojantami w naszych szeregach są również mocni wspinacze sportowi. Rok 2015 dla SAKWY był rokiem przełomowym, padły topowe drogi skalne, zarówno sportowe jak i drytoolowe. W poniższym podsumowaniu zebrałem najlepsze przejścia w skałach na baldach, drogach sportowych, tradycyjnych, drytoolowych oraz w górach na drogach sportowych.
Drogi sportowe w skałach:
Już początek roku był bardzo udany. Miesięczny wyjazd do Hiszpanii dla Karoliny Ośki zakończył się przejściem kolejnej 8b – Pati pa mi w Siuranie, oraz świetnym onsjatem na La Crema 7c+! Oczywiście Karolina dorzuciła kilka „łatwiejszych” dróg do 8a+ pokonanych w szybkim RP oraz garść onsajtów do 7c. Wyjazd ten był również udany dla Kuby Kokowskiego, który poprawił swój życiowy onsajt pokonując drogę Kameleon 7c!
Po powrocie do kraju Kuba z Karoliną nie próżnowali. Karolina poprowadziła w Dolinie Kobylańskiej Pasję Życia VI.5+/6, a Kuba nieco później zrobił swoje pierwsze VI.5+ – Czerwone światła na Monte Cassino na Sokolicy. 50 metrów wymagającego wspinania na najwyższej skale Jury, jest moc w łydkach! Tego samego dnia na Sokolicy Karolina zrobiła kolejną trudną drogę – Imperium Sokoła VI.6/6+, co było pierwszym kobiecym przejściem tej drogi! Niewiele później Kuba szybko rozprawił się z popularnym klasykiem Dupy Słonia – Murarzem IV za VI.5. Drogę tę wiosną poprowadził również Tomek Ługowski, co jest jego pierwszą VI.5!
Wspinanie w czeskim Labaku słynie z tego że jest wymagajace, zarówno pod względem cyfry, jak i psychy. Nie przeszkodziło to Michałowi Czechowi żeby zrobić tam życiowy onsajt! Mowa o przepięknym filarku o nazwie Prvni vraska wycenionym na piaskowcowe IXc.Dodatkowo w maju Michał pokonał dwie krakowskie VI.5 – Supernity na Zakrzówku, oraz Taliban na popularnym w tym roku Libanie.
Karolina Ośka przez cały czas cisnęła ostro. Początkiem maja przeszła klasyk Pochylca – Shock the monkey VI.5+/6. Później padło Zaklęcie przestrzeni VI.5+/6 na Okienniku, a początkiem czerwca kolejne dwie bardzo trudne drogi – Próba Turinga VI.6+ na Dupie Słonia, oraz kilka dni po tym Fałszywy Prorok VI.6 na Pochylcu. W czerwcu podczas długiego weekendu wspinanie w rysach trenował Michał Czech. W chwili przerwy szybko rozprawił się z tamtejszym klasykiem pokonując Monidło VI.4+/5.
Wysokie temperatury w trakcie wakacji sprawiły, że trzeba było szukać chłodniejszych miejsc do wspinania. Taką możliwość dawały Tatry i najbardziej wysunięta na południe podkrakowska skałka, czyli Mnich. Karolina pokazała, że wspinanie w Tatrach nie jest dla niej niczym strasznym i początkiem lipca w zespole z Grzegorzem „Bułą” Gołowczykiem pokonała dwa super klasyki: Sadusia IX oraz Metallice IX+ na wschodniej ścianie Mnicha! Warto zwrócić uwagę na szybkość z jaką Karolina rozprawiła się tymi drogami, kto siedzi w temacie ten wie że nie każdemu przychodzi to tak szybko 🙂 W Tatrach podziałał również Kuba Kokowski, który poza drogami górskimi (to się nadaje na osobne podsumowanie) pokonał takie klasyki jak Rokokowa Rokota IX+ oraz Superata Młodości IX- na Mnichu w zespole z Kubą Ciechańskim. Jeszcze później w zespole z Michałem Czechem pokonał w stylu OS sportowy klasyk Mnicha – American Beuty VIII+.
Wakacje się skończyły, temperatury znów zaczęły sprzyjać wspinaczom. Rozwspinana po tripie Karolina zaprzyjaźniła się z Okiennikiem gdzie we Wrześniu pokonała takie drogi jak Nocne akcje VI.5+/6 ,Super akcje VI.6, oraz Wycieczka do ojcowa II VI.6. Tę ostatnią jak twierdzi: „na dogrzewkę, wieszając ekspresy” 🙂 Jesień to również najlepszy okres formy dla Kuby Kokowskiego. Kuba pokonał podkrakowski klasyk Montokwas 212 ceniony na „czyste VI.5”, a niedługo później dorzucił do tego Przybycie Tytanów VI.5+! Karolina nie odpuszczała i wykorzystywała każdą chwilę warunu pod Krakowem. Tym sposobem na początku października pada Ekspozytura Szatana VI.6+ na Pochylcu, a niedługo później Morderstwo Doskonałe VI.6 na rzadko odwiedzanym Wacmanie w Zimnym Dole, które Karolina dodatkowo przecenia! Do tego pod koniec października robi pierwsze przejście projektu na Dużym Pochylcu nadając mu nazwę Jasna strona mocy i wyceniając na VI.5+/6. Drogę zarówno przed jak i po Karolinie próbowało wielu mocnych zawodników – jednak bez większych sukcesów, cyfra z pewnością harda, a droga czeka na pierwsze męskie przejście!
Jesienią Michał Czech z Kubą Kokowskim oblegali krakowskiego Freneya, który jest idealną skałką na wspinanie w tygodniu, po zajęciach i w trakcie. Doskonaląc umiejętności wspinania z czołówką i po mokrej skale przy okazji udało im się przejść Potępienie VI.5 oraz Klaustrofobię VI.5+. Dodatkowo Kuba poprowadził Supernity VI.5 oraz dwie VI.4 OS – Odlot na Pochylcu i Taniec Starca w Bolechowicach. a Michał kolejne VI.5 na Libanie – Drzewo Jeżozwierza.
Trad:
W tym roku wspinaliśmy się również trochę na własnej asekuracji. Michał Czech w Sokolikach poprowadził na Krzywej Turni Rysę Osady VI.2 OS oraz Pierwszą Rysę VI.2 (2 proba, GU). Padł również Krzyż VI.1+/2 w stylu flash oraz Superdirettisima wariantem za VI.1 OS na Sukiennicach. Michał przeszedł też kilkanaście łatwiejszych dróg o trudnościach nie przekraczających VI+. W ciągu następnych kilku tygodni pokonał Prawe Ryski Marynarza VI.1 OS – piękną 30metrową drogę na Wroniej Baszcie w Kobylanach oraz równie śliczną Kołkówkę VI.1+ na Górze Kołoczek w Podlesicach. Na Słonecznej Turni w Rzędkowicach Kuba Kokowski poprowadził flashem Rysę Czoka VI.1+. Kuba zrobił też Rysę Marcisza VI+ na Mnichu oraz Zacięcie Kosińskiego VII, z którego spadło wielu mocnych zawodników. Zacięcie to, również w w najczystszym stylu pokonała Karolina Ośka, dodatkową przechodząc Rysę Hobrzańskiego VII-. Oprócz tego Karolina wspinała się na Jurze, gdzie pokonała w stylu OS Wesołą Krzakówkę VI.1+. Przebywając w Norwegii tradowo powspinał się również Jacek Kaczanowski z Wadimem Jabłońskim, gdzie pokonali Påskeaften Firestarter-Dale 7- w rejonie Dale.
Drytooling:
Naszym człowiekiem od drytoolingu jest bez wątpienia Wadim Jabłoński. W tym sezonie odnotował znaczący progres. Poza świetnymi wynikami na zawodach regularnie podnosił swój poziom w skałach, co zaowocowało takimi przejsciami jak Skywalker D9 w Jaskini Jasnej na Zakrzówku, Zwierzoczłekoupiór D8+, Książe Ciemności D8+ oraz Moherowy Ninja D8+, wszystkie w Strzegowej. Wadim dodatkowo przyczynił się do znaczącego wzrostu popularności tej dyscypliny wśród naszych klubowiczów, poprzez organizację regularnych treningów drytoolowych.
Wadim na Manewrach Dryboonkrowych
Bouldering:
W tej dyscyplinie też mamy kilku asów! Błażej Oboza w Ostaszu zrobił swoją życiówkę balderową o nazwie Zofre 7B+/C. Dodatkowo w Fontainebleau przeszedł Splatch 7B/B+ oraz Orgasme Cosmique 7B. Warto również wspomnieć o przejściu klasyku Zimnego Dołu w wykonaniu Błażeja – Teleportacji 7B+. Błażej przeszedł też garść innych bulderów do 7B włącznie, w tym kilka fleszem, jest moc! Dobrze z crashpadem wspina się również Jacek Kaczanowski. W tym roku przeszedł w Borzętach KomórkęProkariotyczną 7B.
Warto wspomnieć również o tym że z Norą na Zakrzówku zaprzyjaźniła się Karolina. Do tej pory zrobiła tam kilka 7B, (w tym jedną flashem!) oraz jedno 7B+. Z pewnością już niedługo przeczytamy newsa o przejściu przez Karolinę jakiegoś konkretnie trudnego balda 🙂
Jacek na Komórce Prokariotycznej 7B
Podsumowanie: Rok 2015 z pewnością możemy zaliczyć do tych udanych. Jesteśmy bardzo młodym klubem, nasi członkowie z roku na rok odnotowują znaczny progres. Chyba trudno wskazać inny, którego członkowie zrobili ostatnio takie postępy, przynajmniej ja nie potrafię. Kolejny również zapowiada się obiecująco. Wiele osób podjęło systematyczny koroniarski trening, spora część ostro ładuje z Wadimem na dziabach, a co do tego że Karolina w następnym sezonie zrobi VI.7 tudzież 8c to chyba nikt nie ma wątpliwości 🙂